Dłonie. Dlaczego
ludzie zawsze muszą podawać sobie dłonie? Jakby zwykłe kiwnięcie głową nie
starczyło. Nie no, gorzej jak wymuszali podwójne całowanie, po razie na
policzek. Zwykle wtedy zamykałem oczy i miałem nadzieję, że się nie obrażą za
to, że sam ich nie całuje. Powód takiego zachowania? Nie, nie chodziło tu o
bakterie czy zarazki. Bardziej o ludzkie płyny cielesne: krew, pot, ślina... I
cała reszta. Nie wiem skąd mi się to wzięło. Za dziecka byłem w stanie nawet
wypić napój ze szklanki zostawiony w kuchni. Teraz zwykłe myśl o tym, że ktoś
mógł się z niej napić przyprawiała mnie o mdłości. A jednak to na krew
reagowałem najgorzej. Ale nieważne! Ważne, że starałem się nie myśleć o tym,
ile z ów płynów nieznajomy miał na dłoni. Szczególnie, że spora czesc mężczyzn
nie myła dłoni po wizycie z łazienki... Wytarłem dłoń o spodnie. Dobrze, że
robię tylko tyle, a nie jak niektórzy, że nagle wyskakuję z chusteczkami czy
tego podobnymi.
- Ej, ty serio
zamierzasz pracować w święta? - spytałem jakiś czas później, gdy mój umysł w
końcu przetrawił nowe informacje. Nawet nie wiedziałem, że on pracuje. W sumie
sam powinienem się wziąć za szukanie roboty... Tyle gier, a tak mało pieniędzy.
- W moim zawodzie
nie ma czegoś takiego jak ,,dzień wolny''. Mówią ci że masz coś zrobić i to
robisz... - wzruszył ramionami.
- To gdzie ty
pracujesz? - spytałem zdziwiony. Do głowy w sumie przychodziły mi tylko rzeczy
z tworzeniem stron czy tego podobne. Jedyne, które łatwo robić niezależnie od
tego gdzie się znajdujesz. Bo przecież w sklepie pracować nie będzie, jak jest
w innym kraju... Z drugiej strony nie miał laptopa, ani go nigdy nie widziałem
na komputerze.
- Czy to ma
jakieś znaczenie? - spytał oschle, co dało mi do zrozumienia, że nie
jest to moja sprawa.
- Nie no... W
sumie to nie - odpowiedziałem i już nie drążyłem tematu. Bo po co?
Jakiś czas
później załatwiłem co musiałem i staliśmy przed ostatnim ze sklepów jaki
odwiedziliśmy. Ja z paroma torbami, a Meph z pustymi dłońmi. Chyba znalazłem
kolejną rzecz, w której się różniliśmy. Ja tam uwielbiałem zakupy. Może nie jak
ta kobieta, że bym chodził i patrzył na wystawy, co drugi dzień. Ale jak miałem
okazję typu właśnie święta, to lubiłem pochodzić po sklepach. Szczególnie, ze w
drugi dzień świąt są zawsze niezłe wyprzedaże. W tym momecnie zadzwonił mój
telefon.
- Weźmiesz je na
chwilę? - spytalem, podając Mephowi połowę moich toreb, a ten wziął je ze
skinięciem głowy.
Wyciągnąłem
telefon z kieszeni, spojrzałem na ekran, po czym odebrałem telefon. Nie minęła
sekunda, gdy w słuchawce dało się słyszeć podekscytowany głos znajomego, który
zaczął wypluwać słowa z prędkością jego ulubionego Thunderlorda (karabin
maszynowy, którego pociski są naelektrysowane, więc poza metalem, pluje również
i prądem – Destiny). Wyglądało na to, że chłopaki zamierzali się zebrać i zająć
nowym raidem. W końcu znaleźli pięć osób i potrzebowali już tylko mnie. To by
oznaczało parę godzin zajęcia, ale czy mogłem zostawić Mepha samego? Nie wypada
tak porzucić gości.
- Emm... Nie
wiem. Zobaczę... - mój współlokator powinien się czuć niezwykle wyróżnionym,
skoro byłem gotów dla niego odpuścić sobie tak ważne zdażenie. - Powiem wieczorem,
okey? Jak mnie nie będzie koło osiemnastej, to znakiem tego, że nie dam rady.
Usłyszałem
jeszcze parę ”ale musisz!” i ”epickie nagordy nie czekają wieczność!”. Niestety
miał rację... Schowałem telefon do kieszeni i już miałem odebrać swoje torby,
gdy ten stwierdził, że mu nie ważą, więc mi pomoże. Wzruszyłem ramionami i się
nie spierałem. Nauczyłem się już, że jak ten się na coś uprze to nie da rady tego
zmienić.
- No dobra. To w
takim razie... Dasz sobie zmienić kolorek w tych włoskach - uśmiechnąłem się. –
Chyba, że chcesz by zaczęli cię podrywać na ulicach.
- O czym ty
mówisz? - spytał zdziwiony.
- O tym różu. Nie
pasuje ci. Lepiej będziesz wyglądał w... Ciemny brąz lub czerń. Tego typu
odcienie u mężczyzn są przestażałe~ Chyba, że chcesz się bawić w zniewieściałego
geja, szukającego kogoś do przelecenia twojego tyłka - odparłem rozbawiony.
Nie miałem nic do jego orientacji, ale w tym kolorze wyglądał zabawnie. Jak tu
brać go na poważnie? Tu niby stanowczy i chłodny, a tu włosy jak u nastolatki.
- To czerwień, do
tego ciemna... - podniósł brew - po drugie, do tej pory rola zniewieściałego
geja przypadała tobie i nikt cię jeszcze nie przeleciał. Więc mi też to raczej
nie grozi.
- Ej, ranisz...
Uważasz, że jestem mniej uroczy od ciebie? - uniesiosłem kącik ust w uśmiechu -
poza tym nie jestem zniewieściały~ Przynajmniej nie na angielskie standardy... –
załamywali mnie mężczyźni, którzy zachowywali się bardziej kobieco od kobiet. I
te ich ”kocie” ruchy w trakcie chodzenia na obcasach. Fe~ Że też geje uważają
ich za... No. Interesujących.
- Boję się w
takim razie waszych standardów... Ale dobrze, przefarbuje włosy... W końcu moja
madame wie lepiej ode mnie... - uśmiechnął się podle, ja z kolei wbiłem mu
łokieć w żebra.
- Bój się, bój –
powiedziałem w pełni rozbawiony i zabrałem go do znajomego fryzjera, który
przyjął nas bez ustalonej wcześniej wizyty.
***
- Zaniósłbyś to
do kuchni? - spytałem, zabierając od Mepha wszystkie, poza jedną z siatek. -
Matka kazała mi to kupić - wytłumaczyłem.
Ten się zgodził,
więc w skrócie wytłumacyzłem mu gdzie ma iść. Tak na wypadek. ”Prosto po prawej
od schodów, a potem w prawo. Jak będziesz w jadalni to po prawej masz otwartą
kuchnię”. Podczas kiedy on to robił, ja poszedłem zanieśc własne siatki na górę
nieświadom, że moja matka będzie musiała wypytać biednego Mepha o parę rzeczy.
Cóż. Przecież miałem tam zejść po zajęciu się rozpakowaniem zakupów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz