5 stycznia 2016

Sylwester Elity (Mike:Sasza)

Nienawidziłem, kiedy ktoś znajdował się za moimi plecami. Mógł stać, siedzieć, nawet latać. Ale nie za mną. Dlatego też zawsze wybierałem miejsce na tyle klasy. Wstając wcześnie rano mogłem sobie na to pozwalać na pierwszej lekcji. Tak samo z pierwszą lekcją po obu lekcjach. Zwykle albo nie jadłem, albo w ogóle nic nie robiłem. Siadałem w takich sytuacjach przed klasą z jakąś książką i czekałem na dzwonek. Teraz jednak nie dałem rady zająć swojego miejsca. Już zajmował ją jakiś chłopak, choć go nie znałem. Z moim rozkojarzeniem mógł być z naszej klasy, a ja po prostu go nie poznawałem. Wziąłem lekki wdech i postanowiłem spróbować go przekonać do odejścia z tego miejsca. W końcu posiadałem w końcu wysoką rangę. Powinienem spróbować z niej korzystać.
- Umm… Mogę może tu usiąść? - spytałem bardziej niż rozkazałem. Wyglądało na to, że jednak nie potrafię stawiać na swoim.
- Zajęte, nie widać? - warknął.
- T-tak… Ale myślałem, że może… Mógłbyś usiąść gdzie indziej?
Ten już zamierzał odpowiedzieć, gdy do rozmowy dołączył się trzeci głos.
- Nie żeby coś, ale koleś…Spierdalaj z tego miejsca, tam są drzwi... - powiedział, a może nawet i pogroził Nicoś, wskazując na drzwi skinięciem głowy.
Chyba mój współlokator nie był wystarczająco groźny dla drugiego. Choć mnie zdziwił takim zachowaniem. Wydawał się być typem spokojnego człowieka. A może to było tylko dla pozoru?
- Myślisz, że się ciebie boję? - padło pytanie.
- Irytujesz mnie złotko, a uwierz powinieneś…

W tym momencie zacząłem zastanawiać się nad odpuszczeniem. Nie chciałem żeby przeze mnie ktokolwiek inny brał udziału w tej dyskusji. Poza tym coraz więcej ludzi na nas spoglądało, a to było niezręczne. A co jak później zaczął pytać, o co poszło czy coś takiego? Poza tym, teraz pokazywałem zaledwie, że nie umiem sobie radzić w takich sytuacjach. Już nawet miałem powiedzieć, że pójdę zatem gdzie indziej siedzieć. Przerwać ich rozmowę. Ale mnie wyprzedzono ze słowami.
- Hmm, serio bronisz tej dziwki? Bujasz się w nim? Wiesz, prawdopodobnie twoja zabawka ma HIV'a, no ale... Ale to twój gust.. Nie zamierzam opuszczać tej klasy… - odparł, zakładając ręce za głowę. - Właściwie, powinieneś uczyć się w burdelu... Ciekawe ilu by cię pieprzyło na raz...- spojrzał na mnie, co zmusiło mnie do opuszczenia głowy i wzroku. - Hmm, a może sam się skuszę ? W końcu masz niezły tyłek...
Myślałem, że po tych słowach zapadnę się pod ziemię. Możliwe nawet, że poczułem jakbym miał się zaraz popłakać, lecz nie zamierzałem tego robić. Nie powinno się płakać przy innych ludziach i okazywać słabość. To zaledwie sprawiało im satysfakcję. Ale zarazem…Tak jak nie przeszkadzało mi, gdy ktoś przezywał mnie idiota, kujonem czy nic nie wartościowym śmieciem. Znałem swą wartość pod tym względem i potrafiłem sobie wytłumaczyć, że prawdą to nie jest. Ale już niekoniecznie nie radziłem sobie, gdy wchodzono na temat dziwki. Przełknąłem nerwowo, gdy czułem się jakby coś mnie krztusiło.
W tym momencie moje myśli zostały zajęte czymś innym. A dokładnie czynem Nicodema. Nawet jeśli tamten wcześniej mnie obrażał, a Nicodem zapewne starał się tylko pomóc, to i tak nie mogłem mu pozwolić na to, co robił.
- Nico… - nie wiedziałem zbytnio, co robić. Przecież nie powstrzymam go siłą, bo jej najzwyczajniej na świecie nie posiadałem. Nie zapowiadało się również, aby zrobił to ktoś z klasy. Zaledwie obserwowali te darmowe przedstawienie, w którym brakowało tylko popcornu.
- Wybacz, poniosło mnie... - przeprosił i puścił chłopaka.
Wyglądało jednak na to, że wciąż miał siły na stawianie się. Aż dziwne, że nie zrobił tego wcześniej. Miał w końcu wolne nogi. Kopnąć nie trudno…Ponoć. Ja pewno w sytuacji duszonego zrobiłbym podobnie. Strach by zamroził me ciało, ale tamten nie wydawał się AŻ TAK bojaźliwy. Pogroził Nicosiowi i już po chwili go nie było. Z cichym westchnięciem opadłem na krzesło. Pochyliłem się do przodu i oparłem łokieć na blacie swojego stolika, nawet nie dziękując białowłosemu za pomoc. Jakoś tak…Nie prosiłem go o nią. Nie uważałem, że jej potrzebuję. A już na pewno nie musiał reagować w ten sposób, w danej sytuacji. Pokręciłem głową i oparłem ją na dłoni, wyglądając przez okno.
Charliego obdarzyłem zaledwie krótkim spojrzeniem. Nigdy nie chodziłem do ludzi nawet ot tak pogadać, a co dopiero do większych grup na tego typu zabawy. Po części słabe wspomnienia, po części brak potrzeby brania udziału. Nie widziałem, co mógłbym robić poza przeszkadzaniem. Zapewne siedziałbym tylko w kącie i się przyglądał reszcie. A to było zbyt dziwne. A co jak będą jakieś obce osoby? Albo znów się trafi ktoś, kto będzie chciał mnie wyzywać dla sportu. Chyba podziękuję. Tak spoglądając na świat za oknem, nawet nie zauważyłem, kiedy minęła lekcja.
- Ej.., Mike..?
- Hmm? - zerknąłem na osobę, która do mnie zagadała.
- Chciałbym cię wziąć ze sobą.. Na tą imprezę, co Charlie organizuje.. - mruknął mój współlokator.
- Pomyślę nad tym.. - odpowiedziałem, choć prawdą było, że nawet jeśli gdzieś głęboko w sobie chciałem, to i tak się obawiałem.
- Daj mi znać jak coś… - powiedział z delikatnym uśmiechem, na co odpowiedziałem własnym.
W tym momencie się rozeszliśmy. Nicodem zmierzył do Budynku A, zapewne chcąc pójść do miasta, a ja zamierzałem wrócić do swojego pokoju i…Zostawała tylko nauka. Po drodze jednak zauważyłem Saszę, do którego podszedłem i przywitałem z uśmiechem.
- Co myślisz o zabawie u Charliego? - spytałem, chcąc jakoś zagadać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz