Wszedłem do pokoju, gdy mnie zaproszono. Oczywiście
w moim stylu upewniłem się wpierw czy nie przeszkadzam, a dopiero potem
pozwoliłem sobie na zajęciu miejsca na łóżku. Położyłem tekturowe pudełko na
kolanach i spojrzałem na Diego.
- Słyszalem, że jesteś… Celem - zacząłem
niepewnie i opuściłem wzrok na pudełko. Wiedziałem w końcu jakie to uczucie
posiadać kartę Jokera.
- Ha! I co z tego? Dwóch chłopaków już ode
mnie dostało bo mnie oblali slushie. Nie pozwolę na to by ktokolwiek mną
pomiatał, a jeśli ktoś spróbuje to nich liczy się tym, że oberwie - odparł, a
ja mimowolnie się uśmiechnąłem w odpowiedzi.
- On nie żartuje... - Powiedział Lucas patrząc
na coś w swoim zeszycie. - On nie ma poczucia humoru.
- Jeśli chodzi o takie zabawy to nie mam... I
niech wiedzą, że im nie ulegnę... Nigdy.
- Teoretycznie to nie masz, co stracić. W
praktyce… Może się to źle skończyć. Pamiętaj, że ty jesteś jeden, na całą
klasę. I nie tylko naszą, ale reszta z klas 12. Jeśli się postawisz jednemu,
może wrócić zawsze z paroma znajomymi. - Westchnąłem cichutko i zastukałem
palcami w pudełko. - Ale nie jestem tu żeby pouczać cię jak być celem, co
robić, a co nie i takie tam. Dasz sobie radę, nie? - uśmiechnąłem się do niego,
spoglądając na jego twarz zaledwie kilka sekund, nim znów opuściłem wzrok.
W zasadzie był przystojny. Ale.. Nie wiem. Nie
znałem go wystarczająco długo, aby powiedzieć cokolwiek na temat jego
charakteru. Mogłem zaledwie ocenić go po wyglądzie, a to nigdy nie było
wystarczające. Jak to mówią ”nie ocenia się książki po okładce”. A nie raz ta
ładna okładka, okazała się być słabą książką.
- W każdym razie postanowiłem coś przynieść
dla osłody… - powiedziałem cicho.
Miałem nadzieję, że lubią wypieki. W sumie to
wcześniej poznałem ich upust na jedzenie, więc raczej im posmakują… Chyba, że
dałem za dużo cukru jak na ich smak. Albo nie lubią z lukrem. Były osoby, które
nie lubiły tego typu cukrowych dekoracji. Wystarczyło zrobić parę bez nich… -
Czę - odchrząknąłem, pozbawiając się niepewności w głosie - częstujcie się.. -
uśmiechnąłem się wpierw do Lucasa, potem do Diego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz