-Wiesz Mike, mnie to nie przeszkadza
–Wzruszyłem ramionami, posyłając mu po chwili, lekki smutny uśmiech. - Wszyscy
mówią o tolerancji… i tak dalej, ale tak naprawdę, większość osób tu nie lubi
obcokrajowców. Bez różnicy, jakiej karty niedostane, większość z nich będzie
uważała mnie za śmiecia który powinien ,,Spierdalać do swojego kraju ‘’.
–Chłopak bez słowa tylko skinął głową, spuszczając wzrok.
Poczułem się z lekka dziwnie, mieszając go w swoje sprawy. Nie chciałem go zrazić do siebie, głównie dlatego też nie mówiłem mu o bójkach i problemach z dyrekcją.
Był też drugi aspekt, po prostu nie lubiłem nikomu o sobie wspominać, ani o sobie, ani też o swojej przeszłości.
Czasami może i byłoby lepiej komuś się z tego zwierzyć, kuły mnie te nigdy nie wypowiedziane słowa żalu. Kłębiące się gdzieś tam, w umyśle.
Na co dzień, nie skupiałem na nich uwagi, zajmowałem się ćwiczeniami, chodziłem z Jurijem do baru, lub po prostu piliśmy w pokoju. Robiłem wszystko by mieć zajęte myśli i póki to robiłem było w porządku…ale teraz znowu…znowu zaczynam…Uśmiechnąłem się wesoło do Mike’a i położyłem mu rękę na ramieniu.
-Ale nie przejmuj się tym Miki, ja się nie przejmuję, niepotrzebnie ci o tym w ogóle wspominałem. – Pokręcił głową i położył mi dłoń na biodrze po czym delikatnie się we mnie wtulił, umilkłem na chwilę, zaczynając głaskać go po plecach, by w końcu objąć i pocałować w czubek głowy
Poczułem się z lekka dziwnie, mieszając go w swoje sprawy. Nie chciałem go zrazić do siebie, głównie dlatego też nie mówiłem mu o bójkach i problemach z dyrekcją.
Był też drugi aspekt, po prostu nie lubiłem nikomu o sobie wspominać, ani o sobie, ani też o swojej przeszłości.
Czasami może i byłoby lepiej komuś się z tego zwierzyć, kuły mnie te nigdy nie wypowiedziane słowa żalu. Kłębiące się gdzieś tam, w umyśle.
Na co dzień, nie skupiałem na nich uwagi, zajmowałem się ćwiczeniami, chodziłem z Jurijem do baru, lub po prostu piliśmy w pokoju. Robiłem wszystko by mieć zajęte myśli i póki to robiłem było w porządku…ale teraz znowu…znowu zaczynam…Uśmiechnąłem się wesoło do Mike’a i położyłem mu rękę na ramieniu.
-Ale nie przejmuj się tym Miki, ja się nie przejmuję, niepotrzebnie ci o tym w ogóle wspominałem. – Pokręcił głową i położył mi dłoń na biodrze po czym delikatnie się we mnie wtulił, umilkłem na chwilę, zaczynając głaskać go po plecach, by w końcu objąć i pocałować w czubek głowy
– Co
jest Miki…?- Pytanie zadałem z troską, niemalże szeptem, by nie zrujnować
zupełnie, tej okalającej nas, otoczki ciszy
-Ja…jakoś
tak, poczułem potrzebę…przepraszam. Nie powinienem był – Powiedział z lekko
zaczerwienionymi policzkami, próbując się odsunąć. Jednak ja dalej trzymałem go
w objęciach, patrząc prosto w oczy.
-Przecież
wiesz, że nie masz za co przepraszać. Jeżeli chcesz się przytulić, nie musisz
się odsuwać, ani tłumić niczego w sobie. Przynajmniej nie przy mnie, rozumiesz?
–Starałem się by słowa brzmiały delikatnie, choć nie byłem do tego
przyzwyczajony. Widząc jak z lekka odwraca wzrok, nieśmiało potwierdzając moje
słowa, uniosłem jego podbródek, on zaś płonąc jeszcze większym rumieńcem,
przymknął oczy, zaczynając wpatrywać się w ziemię. Zawsze…wydawał mi się tak
spłoszony i niepewny. Jakby się bał że w każdej chwili ktoś może go zranić.
-Nie
chcę cię skrzywdzić Mike… - Powiedziałem głównie dla siebie, potrzebowałem
wypowiedzieć te słowa, utwierdzić go w tym co starałem się przekazać wszystkimi
gestami.
-Wiem…ja
tylko…Bo nie umiem patrzeć w oczy - Posłał mi delikatny, choć nieco
skrzywiony uśmiech na który odpowiedziałem swoim, mającym dodać mu otuchy.
-A
lubisz może się całować? – Delikatnie przygryzł dolną wargę nie wiedząc co
powiedzieć – Przepraszam, żartowałem…nie powinienem w tej chwili… -Nie wiem co
tknęło mnie w tym momencie, ale zamiast odsunąć się, nadal obejmując złapałem
go za nadgarstek, składając na jego wargach delikatny pocałunek.
-C-co…umm…czemu…
ja... –Wybełkotał przykładając palce do ust, wyglądał jakby miał zaraz zemdleć
nie mogąc zrozumieć co się przed chwilą stało. Tuląc go do siebie bardziej,
zacząłem głaskać po głowie.
- Jak
bardzo tandetnie zabrzmię, mówiąc że mi się podobasz? – Zapytałem może i trochę
nieśmiało, jakby z cichą nadzieją na coś czego sam nie potrafiłem określić.
-Ja…muszę
już iść – To mówiąc, położył dłonie na moim torsie, delikatnie odpychając,
jednak nie siłę, więc nie puściłem go, nie umiałem… W strachu że nie będzie
chciał mnie znać i zacznie unikać.
-Mike,
proszę…- Złapałem za jego nadgarstki, sam nie mając już pewności, co jeszcze
mogę powiedzieć, chłopak wydawał mi się spłoszony a w moim umyśle rozbrzmiał
gorzki śmiech podświadomości. Mówiący dobitne ,,Jesteś idiotą, Sasza’’.
-Zostaw
mnie – Ledwo dosłyszałem jego cichy głos, lecz już się nie wyrywał, tylko
patrzył na ziemie, siedząc niemalże nieruchomo.
-Czy…jeżeli
przeproszę, to coś zmieni? Nie chcę…byś mnie znienawidził… - Chciałem chociaż
spróbować to naprawić, chłopak skrzywił się w grymasie na te słowa.
-To
nie o to chodzi…ja…ja po prostu…ja nie chcę znowu. –Po jego policzkach zaczęły
spływać łzy, przygryzł dolną wargę, starając się to powstrzymać po czym oparł
czoło o moją pierś, płacząc cicho, niemalże bezgłośnie.
Czułem,
że powinienem go po prostu zostawić dla jego dobra lub też tak byłoby mi po
prostu łatwiej i machinalnie wolałem obrać drogę na skróty, pozostawić problem,
tak jakby nigdy go nie było.
Ponieważ
nie należał do mnie, tylko do niego, ale kim bym był, odsuwając go od siebie z
prostym ,,Trudno, próbowałem, nie wyszło, możesz już iść’’.
On
wcale nie chciał odchodzić, po prostu bał się że przeszkadza, bał się braku
zrozumienia, dlatego, bo nikt wcześniej mu go nie okazał.
Nikt
nie starał się zagłębić w jego smutku, przeżywać go wraz z nim, by choć na
chwilę było mu lżej, to wszystko przeżywał sam, nie umiejąc już zaufać, nie
chcąc z nikim dzielić się niesionym ciężarem. Pod tym względem byliśmy tacy
sami, tak samo zmęczeni i skuleni w sobie… inaczej tylko to ukrywaliśmy.
-Spokojnie
Michael… -Zacząłem głaskać go uspokajająco po ramieniu -… Nie będzie żadnego
,,znowu’’. Nikt cię już nie skrzywdzi, wiesz chyba że na to nie pozwolę… Nie
mówiłem o seksie…Gdy powiedziałem że mi się podobasz, chodziło mi głównie o
twój charakter. To jaki jesteś, od początku chciałem byś widział w sobie osobę
wartościową, może… za bardzo się pośpieszyłem. Mogłem poczekać, ale martwię się
o ciebie. Chciałbym – Umilkłem na chwilę – Chciałbym z tobą być Mike…
-Ja…muszę
to przemyśleć…Przepraszam – Powiedział po długiej chwili ciszy, którą przerwało
tylko okazjonalne pociągnięcie nosem. Pocałowałem go raz jeszcze, tym razem w
czoło.
- Nie
zależnie od tego co postanowisz, będę cię wspierał… chciałbym tylko cię o coś
prosić, nie płacz więcej. – Posłałem mu szczery uśmiech i zacząłem rozluźniać
uścisk. Mike po prostu siedział, nie za bardzo wiedząc co robić więc
pogłaskałem go po głowie.- Już późno, chcesz, bym cię odprowadził ? – Zapytałem
jeszcze, ciepło i podniosłem się z miejsca, jednak Miki, po krótkiej wymianie
zdań, stwierdził że pójdzie sam, uparcie twierdząc że nie chcę sprawiać już
więcej problemów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz