21 stycznia 2016

Od Mike'a C.D: Nicodem

Gdyby Nico nie przypomniał mi o obiedzie to w pełni bym o nim zapomniał. Tak już miałem i to nie zamierzało się jak na razie zmienić. Co prawda w szpitalu próbowali mnie przyzwyczaić do spożywania posiłków o normalnych porach, w tym nie omijanie śniadania, ale…Niektóre nawyki trudno przełamać. Nie odczuwając głodu zapominałem o istnieniu jedzenia. Oczywiście zdarzały się dni, kiedy to odczuwałem głód i szedłem na śniadanie, obiad bądź czasem nawet i kolację, ale też i były dni, w które bez upomnienia o tym przez Nico, mógłbym nie jeść dwa, trzy, cztery nawet i siedem dni. Chyba się już przyzwyczaiłem i tyle. Tak, wiem, że nie jest to zdrowe…Sam nie wiem czemu tak robię…
Z nudów sięgnąłem po swój telefon i sprawdziłem wiadomości. Miałem jedną od siostry. Przeczytałem ją i od razu się uśmiechnąłem. Wyglądało na to, że udało jej się, jak to sama ujęła ”w końcu”, namówić Victora na to, aby spędzili razem trochę czasu. Ponoć kupił bilety do Kanady. Ta zawiedziona chciała do Islandii, ale ważne, że w końcu się nią zainteresował. Słabo było, gdy związek wyglądał jak zwykłe dzielenie jednego domu i to wszystko.
Mój wzrok przykuł współlokator. Nie pierwszy raz mu się zdarzyło wyjść z łazienki bez żadnych ciuchów, tylko samym ręczniku wokół bioder. I w sumie nie uznałem to za nic złego. Miał przyjemne dla oka ciało. Podążałem wzrokiem za kroplą wody, powoli spływająca po jego dobrze urzeźbionym brzuchu, aby zakończyć swą podróż na ręczniku. Tam znajdowała się moja ulubiona część męskiego ciała. I tu nie mowa wcale o niczym poniżej pasa, co było zakryte, tylko o tak zwanej literze ”v” na brzuchu. Na pewno każdy wie, o czym mowa.
Odwróciłem wzrok, gdy uznałem, że za długo patrzę na jego tors i ponownie skupiłem uwagę na ekranie. Wygląda na to, że nie będzie jej przez tydzień. No cóż…

Ten skończył swą kąpiel i wyruszyliśmy do stołówki. Na miejscu wziąłem sobie zaledwie zupę krem z zielonych warzyw i kawałek pieczywa. Gulasz wyglądał jakby chciał wyjść z garnka, plus nie lubiłem wołowiny. Ponoć dobra i zdrowa, ale jakoś tak. Rzadko miałem na nią ochotę. Usiedliśmy z Nico przy wolnym stole, a ten już po chwili zaczął się rozglądać po sali. Przez chwilę myślałem, że może szuka jakiegoś znajomego, lecz ten zaledwie kazał mi milknąć. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do konsumpcji zupy, obserwując go z zainteresowaniem.
Wyglądało na to, że chodziło o kartę. Dziwne miejsce jak na jej schowanie. Zwykle łatwiej było zauważyć. A może znów znalazł króla? Może aż tak głęboko były chowane? A nie. To tylko dziesiąteczka. No cóż, życzę memu towarzyszowi powodzenia. Ciekawe, kto będzie tym razem królem.
Pożegnałem się z śpieszącym Nico i odstawiłem swoją miskę na miejsce. Następnie pomyślałem o moim nowym znajomym. Może i warto byłoby do niego wpaść? W sumie… Mówił, że mogę, kiedy chce… Ale za razem może jest zajęty?
Uderzyłem się dłońmi w policzki.
Mike, weź się w garść. Przestań być taką cipą.
Wziąłem głębszy wdech i jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Do pokoju wróciłem pod wieczór. Wyglądało na to, że wciąż miałem czerwone od płaczu oczy, bowiem Nico od razu po spojrzeniu na mnie zaczął zasypywać mnie pytaniami.
- Mike…Co się stało? Wszystko w porządku? Płakałeś?
Czasami ich przejmowanie się jest irytujące. Szczególnie w momentach, kiedy chciałem po cichu dostać się do łazienki i tyle. Żeby nie zwracał na mnie uwagi.
- Nie… Nic się nie stało - mruknąłem i wszedłem do łazienki, zamykając się w niej.
- Mike, ktoś coś ci zrobił? Odpowiedz, proszę~ - nie dawał za wygraną, zapewne stojąc pod drzwiami łazienki.
Otworzyłem drzwi i spojrzałem na chłopaka.
- Coś potrzebujesz z łazienki? Zamierzam wziąć dłuższy prysznic - powiedziałem stanowczo, chcąc mieć chwilę dla siebie.
- Wezmę tylko koszulę… - skrzywił się lekko i sięgnął po swoją koszulkę wiszącą na drzwiach.
Jak ten już zabrał, co potrzebował, zamknąłem drzwi od łazienki, a następnie nagiego siebie pod prysznicem. Puściłem ciepłą wodę i powoli usiadłem w brodziku, opierając plecy o ścianę, a kolana zginając i tuląc je do ciała.
Nawet nie zauważyłem, kiedy minęło jakieś czterdzieści, może pięćdziesiąt minut. Nico uszanował moją prywatność i ani razu nie zapukał. Pewno było to dla niego ciężkie, ale cóż. Czasami za bardzo się przejmował. Prawie jakbym miał zaledwie pięć lat i na każdym kroku stał ktoś z zamiarem pobicia mnie czy coś podobnego. Nawet ja nie miałem takich obaw jak on. Normalnym było, kiedy miałem rangę celu. Ale teraz? Teraz tylko Nico, druga dziewiątka, druga dziesiątka, Jack, Królowa i Król mogli mi cos zrobić. Możliwe, że też i bad boye i cienie, ale ci zwykle mnie ignorowali.
W spodniach dresowych, skarpetkach i bluzie wyglądałem jakbym szedł biegać, ale ja w tym stroju szedłem spać. Wytarłem jeszcze tylko dokładnie włosy w ręcznik, po czym położyłem się bez słowa w swoim łóżku. Przez całą kąpiel rozmyślałem nad słowami Saszy, lecz wciąż nie mogłem dojść do decyzji. Zbyt dużo za i przeciw znajdowało się w mojej głowie. Gdyby to były same negatywy, bądź same pozytywy to decyzja nie należałaby do trudnych. Ale ja jak zwykle musiałem być niezdecydowany. Nie chciałem być dłużej sam, ale za razem bałem się zaufać komuś w ten sposób. Co jeśli on tylko żartuje albo tak naprawdę chce mnie wykorzystać. Przy mnie zdawał się być miły i delikatny, ale może to tylko pozory? Poza tym chciałem spróbować…Nie wiem. Chciałem zobaczyć jak to jest być z dziewczyną, ale nigdy nie znalazłem takiej, która by mi się podobała. Czasami czułem się jakbym był bardziej kobiecy od innych przedstawicielek płci żeńskiej. Ale nie potrafiłem się zmienić…Nie ważne jak bardzo bym próbował.
Kontynuując tę debatę w swoim umyśle, zasnąłem w końcu, lecz nie spałem za dobrze. Rano czułem jak mój żołądek ściska się na samą myśl pójścia na lekcje. Nie chciałem tak szybko się z nim widzieć. Potrzebowałem jeszcze czasu. Ale za razem nie mogłem przecież z tego powodu opuścić lekcji. I co? Trzymałbym się Nico cały dzień? Omijałbym Saszę na każdym kroku? To było zbyt głupie…
- Ej, Nico… Nie pójdę dziś na lekcje. Okey? - bardziej chciałem upewnić się, że mogę wziąć sobie dzień wolny, niż go o tym powiadomić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz