19 stycznia 2016

Od Saszy C.D: Jurij


W pierwszej chwili, pomyślałem że do pokoju wszedł Mike, więc nawet nie obróciłem się, czekając aż chłopak coś powie, dalej szperając w szufladzie w poszukiwaniu śrubokrętów. Gdy jednak usłyszałem jak coś ciężkiego ląduje na łóżku a przybysz dalej się nie odzywa, z lekkością obróciłem się na pięcie by ujrzeć tego samego chłopaka na którego na kilka sekund zwróciłem uwagę w sekretariacie. 
Wtedy nie widziałem w nim nic znajomego, zwykły, nowy uczeń… ale teraz gdy się przedstawił, stojąc niemal na wprost mnie z wyciągniętą dłonią, dojrzałem w jego oczach to całe oschłe cierpienie. Które bez słowa, gnieździło się w nim od lat. 
Niemal od razu rozpoznałem to spojrzenie, bez prośby o pomoc, gotowe znieść wszystko, zawsze czujne i przygotowane na to co może nagle czekać go z strony drugiej osoby. 
Oczy niezwykle zimne i pozbawione wyrazu, lecz mimo to, przedstawiały one w moim umyśle obraz tego chłopca, którym był, jeszcze te kilka lat temu. Ile ich minęło? Trzy…może cztery… ale teraz, zdawało mi się to całą wiecznością, znów poczułem się tu obcy.
A tęsknota za krajem odżyła pozostawiając mnie z nieprzyjemnym uczuciem.
-…W ogóle mnie nie pamiętasz, Jurji? Aż tak się zmieniłem ?- Rzuciłem mu lekki, może wyczekujący uśmiech, jednak ręki nie uścisnąłem.
-A ty toooo? – Zapytał, unosząc jedną brew i z lekka mrużąc oczy. Opuścił rękę, a w pokoju przez chwilę zrobiło się nieprzyjemnie cicho. 
-Sasza, może… po prostu się pomyliłem –Westchnąłem, imię było to samo…ale może po prostu je usłyszałem w recepcji. Wymyśliłem to całe podobieństwo w tęsknocie za starym przyjacielem, nie chciałem nawet myśleć o takiej możliwości, jednakże istniała - Nie ważne...pewnie zasłyszałem w sekretariacie.
- Znam wiele osób o tym imieniu… - Powiedział oschle, siadając na łóżku i już na mnie nie patrzył. Mimo czucia się w tej chwili jak naiwne, natarczywe dziecko, coś kazało mi jeszcze raz spróbować przywrócić jego pamięć.
-Z pewnością, może jednak…kojarzysz kogoś o nazwisku Porfirewicz?- Twarz chłopaka zupełnie się zmieniła, jakby w tej jednej chwili go olśniło 
- Sasz?! Już nie wyglądasz jakby cię używali do czyszczenia lufy w czarnym orle! – Tylko skinąłem głową w odpowiedzi z lekkim uśmiechem a Jurji wstał i poklepał mnie po ramieniu z dumą –Do wojska byś się nadał!
-No…możliwe że teraz tak, wtedy byłem dzieciakiem od bawienia się nożem, w sumie…ty też, zmieniłeś się. Ledwo cię poznałem, przez chwilę nawet myślałem że zrobiłem z siebie debila przed zupełnie obcą osobą… - Zastanowiłem się nad czymś po czym podniosłem z miejsca –Może…uczcilibyśmy tak spotkanie przy kilku głębszych w barze? Tu nie ma z kim wychodzić na miasto. Powspominamy, opowiem ci jak to było…
-Po co iść do baru, gdzie jest pełno nie wiadomo jakich typków, których aż szkoda lać po pysku? Możemy napić się tutaj, jeżeli o samo picie ci chodzi - Zastanawiając się nad czymś zmrużył oczy, marszcząc przy tym brwi po czym podszedł do plecaka kontynuując -Nie znasz może takiej jednej...? Wygląda jak księżniczka i tak się zachowuje. Przyjebała się i mnie wkurwia tym – Mówiąc to sięgnął butelkę wódki i postawił ją na biurku 
-Nie chcę cię martwić przyjacielu, ale to prywatna szkoła, co druga dziewczyna tutaj to pusta lalka z wodogłowiem od nadmiaru pieniędzy…Palą, ćpają… ogólnie bad girls a jak przychodzi co do czego to szlochają ci w ramię…- Wzruszyłem ramionami i sięgnąłem z szafki dwa kieliszki by przystawić sobie krzesło do jego biurka i usiąść wygodnie –Ale mniejsza o nie, opowiadaj co mnie ominęło…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz