Jako iż dzisiaj padał śnieg, a niektórzy mieli
otwarte okna, postanowiłem im przypomnieć o zimie, która sama w sobie jest
piękna, jeśli jest śnieg. Ciepło sie ubrałem i wybiegłem z budynku. Nalepiłem
sobie kilkanaście kulek. Może i się narażam, ale mało kto będzie wiedział, że
to ja. Moja czarna maska na usta i nos z pysiem misia (pozostawiała
tylko ledwo widoczne oczy, które miały naturalny kamuflaż w formie grzywki.) Po
celnym wrzuceniu ostatniej śnieżki uciekłem do lasu poza szkołą. Prawdopodobnie
ktoś będzie chciał mi wpieprzyć za te śnieżki, ale ruch to zdrowie i zamiast
kisić się w pokoju wypadałoby wyjść. Zza drzewa przyglądałem się jednej
dziewczynie, która prawdopodobnie wyszła ze swojego pokoju oburzona by złapać
'złoczyńcę'. Dziewczyna chodziła, chodziła, chodziła, wcześniej siedziała,
wracała do budynku i niefortunnie się przewróciła, a ja tylko skrzywiłem się,
widząc jak zniknęła w śniegu. Widziałem jak z jej kieszeni przy upadku wylatuje
telefon jak i klucz, który z gwałtownym ruchem zwiastującym przewrócenie się
dziewczyny, ląduje parę metrów dalej na chodniku. Bacznie ją obserwowałem przez
pewien czas, ale kiedy zauważyłem, że ma tego serdecznie dość poszedłem do niej.
Po drodze wziąłem kluczyk, który zdążył przymarznąć do kamiennego chodnika.
-
Um.. Przepraszam. - zbliżyłem się do niej, nachylając nad nią. Zrobiło mi się
jej szkoda. Płakała, możliwe, że z bezradności. - Wstawaj, przeziębisz się. -
mruknąłem łapiąc ją za nadgarstki i podnosząc. Nie zraziły mnie jej słowa. To
normalne zachowanie. - Mam Twój kluczyk. - podniosłem ze śniegu jej płaszcz i
założyłem go na nią, uprzednio go otrzepując, po czym do ręki podałem jej
klucz.
/ Estera? :3 /
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz