Już po chwili się przy nim rozluźniłem. Co
prawda wciąż mi było głupio za tamtą pomyłkę, ale cóż mogłem poradzić?
Najwidoczniej do języków talentu nie miałem. Chyba z godzinę starałem się
zapamiętać te krótkie zdanie, a i tak na nim poległem. Ale Saszy nie zdawało
się to przeszkadzać, ani nie był urażony. Nawet pomógł mi z wypowiedzeniem.
Może na następny raz będę pamiętał. Miałem przynajmniej taką nadzieję. Nie
zamierzałem go zmuszać do wytłumaczenia, co powiedział i z tego też powodu
postanowiłem kontynuować nowy temat poprzez odpowiedzenie na jego pytanie.
- Dziewięć... Muszę pomagać królowi i jak ktoś
obrazi to postawić się... Nie jest to wymarzona karta, ale teraz tylko pięć
osób ma nade mną władze, a nie cała klasa... - odpowiedziałem z uśmiechem, po
czym lekko przekręciłem głowę na bok - A tobie jak poszło?
-Ta sama karta, w sumie… to mi nie robią
różnicy, cały czas jestem ”posłańcem’’, ale jeszcze nie zdarzyło mi się by ktoś
prosił mnie o przysługę. - Wzruszył ramionami, a ja się zaśmiałem, zakrywając
przy tym usta.
- Może dlatego, że obawiają się, iż w zamian
im połamiesz kości? - odpowiedziałem rozbawiony. - Poza tym parę razy
pokazałeś, że jesteś przeciwny pomysłowi tej gry. Choć to w sumie takim dobrym
pomysłem nie jest…Nie chciałbym, by coś ci się przez to stało…Bo wiesz…Jak ci,
co zajmują się kartami i takie tam uznają cię za problem to mogą cię
zdegradować do roli celu. Chociaż w sumie się tak jeszcze nie stało. -
Delikatnie pomasowałem ramię dłonią. - Znaczy, od kiedy tu chodzę do szkoły to
się tak nie stało, a nie, że jeszcze tobie się nie przytrafiło.
Po tych słowach nagle sobie zdałem sprawę, że
w sumie to nie wiem, co mógłbym dalej mówić. W sumie to rzadko wychodziło mi
rozmawianie z drugą osobą. Szybko kończyły mi się tematy, a mózg w kółko
powtarzał, że powinienem już przestać, bo przeszkadzam innych. A nawet jeśli
ktoś powie, że nie sprawiam im kłopotów, bądź lubią ze mną rozmawiać to sądzę,
że po prostu chcą być dla mnie mili…Nie wiem w sumie. Może po prostu się za
bardzo przejmowałem? Ale przecież nie mogłem ot tak za razem wyjść, bo bym
tylko przeszkodził mu na marne... Umh…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz