Zdziwiła mnie pomoc ze strony nieznajomego.
Sądziłem, że robi to tylko po to, aby samemu móc ze mną coś zrobić. A tu taka
niespodzianka. Chyba. Chyba, że się okaże, że w swoim pokoju jednak coś zrobi.
Szczerze mówiąc to chyba było mi już obojętne. Tak samo jak jego nastawienie do
moich blizn, co uważałem za dziwne. Przecież nie było w nich nic…Przyjemnego.
Wiele osób zabierało wzrok od nich, bądź się z nich śmiało. Sam ich nie
lubiłem. Nawet, jeśli część z nich było moją zasługą. Nie mogłem przez nie
nosić niczego z krótkimi rękawami. Drobne kreseczki na nadgarstkach, oparzenia papierosa
na prawym barku, parę długich pasów na długość pleców, i znów rany cięcia na
udzie. Byłem wdzięczy, gdy dał mi coś normalnego do założenia. Ciekawiło mnie,
co tamten zrobi z moją koszulką. Zapewne trafi do śmieci. Cóż…nie zamierzałem
kopać w każdym śmietniku w jej poszukiwaniu. Możliwe, że nie miałem milionów i
nie mogłem sobie pozwolić na takie marnotrawstwo, ale za razem…sam nie wiem.
Usiadłem na wolnym łóżku i spojrzałem na
nowego towarzysza. Coś o mnie… W sumie to chyba byłem mu coś winien za pomoc. Nawet,
jeśli nawet nie powinien był tego robić. Co w sumie oznaczało podwójną wdzięczność…
Aż dziwne, że już druga osoba ryzykowała swoją pozycję w celu pomocy mojej
osobie. Przecież nie byłem nikim specjalnym. Nie znaliśmy się. Nie dało mu to
żadnej nagrody. Więc czemu? Nawet, jeśli mówił, że mu to nie pasuje, i tak nie
miało to sensu. Przecież ludzie nie pomagają z własnej czystej potrzeby…
- Emm… - niepewnie potarłem ramię swą dłonią -
a co chcesz wiedzieć? - spytałem. Nigdy nie umiałem sam z siebie powiedzieć czegokolwiek
na własny temat.
- Co tylko możesz, na przykład... opowiedz mi
czemu nie wierzysz w swoją wartość? - uśmiechnął się delikatnie, może nawet i
troskliwie.
Uch… Prosto w ten temat. Nie zamierzałem na to
odpowiadać. W sumie to… Nie wiedziałem jak.
- Dlaczego? Nie chcesz o tym mówić? Złe
wspomnienia? -posmutniał z lekka, nadal wyglądając na zmartwionego.
- Ale ty jesteś ciekawski~ - mruknąłem. Z
ciutka był irytujący, ale cóż poradzić. - Może w takim razie ty coś opowiesz o
sobie? Albo dokładniej mi wytłumaczysz, czemu właściwie ryzykowałeś ratowaniem
kogoś takiego jak, ja?
-Ponieważ potrzebowałeś pomocy, to postawa
godna żołnierza, nie mógłbym postąpić inaczej. Skalałoby to mój honor, oraz...
czułbym się źle z tym, że pozwoliłem skrzywdzić niewinnego chłopaka
- Niewinnego… - zaśmiałem się cicho.
***
No i mniej więcej tak poznałem Saszę. Z
jakiegoś powodu lubiłem jego towarzystwo. Nawet, jeżeli był bardziej rozgadany
ode mnie. Było miło w sumie do kogoś się odezwać. Do kogoś. kto do pewnego
stopnia znał moją wcześniejszą sytuację. W końcu nigdy nie wytłumaczyłem mu
całości. Nawet jeżeli znaliśmy się już drugi tydzień, ja nie wyjawiłem nic
nowego. Aż przyszedł dzień ,kiedy nie musiałem więcej polegać na Saszy.
Zadowolony ze swojej karty, po ogłoszeniu nowego składu ruszyłem do pokoju mego
nowego znajomego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz