Wstałam dziś rano i wyjrzałam przez okno... To było coś niesamowitego!
Tyle śniegu! Prędko zarzuciłam na plecy swoją kurtkę i wskoczyłam w parę
dużych, górskich butów. Nie zawiązując ich, wybiegłam z pokoju i popędziłam w
stronę wyjścia. Starałam się nie robić hałasu, ale parę potknięć i klapnięć na
podłogę na pewno kogoś skutecznie obudziło.
Postanowiłam, że później ich przeproszę. Nie mogłam przegapić takiej pogody! Wyskoczyłam przez drzwi budynku C i nadepnęłam na swoją długą sznurówkę. Poleciałam do przodu, prosto w miękki puch. Roześmiałam się głośno i odwróciłam na plecy. Leżąc, zdmuchiwałam płatki śniegu z kurtki powtarzając rymowankę, którą wymyślił kiedyś mój tata. Zawsze mi się podobała:
Jak tu miło,
jak ty fajno,
zaraz wdepniesz w końskie łajno.
Postanowiłam, że później ich przeproszę. Nie mogłam przegapić takiej pogody! Wyskoczyłam przez drzwi budynku C i nadepnęłam na swoją długą sznurówkę. Poleciałam do przodu, prosto w miękki puch. Roześmiałam się głośno i odwróciłam na plecy. Leżąc, zdmuchiwałam płatki śniegu z kurtki powtarzając rymowankę, którą wymyślił kiedyś mój tata. Zawsze mi się podobała:
Jak tu miło,
jak ty fajno,
zaraz wdepniesz w końskie łajno.
Nie
zastanawiałam się nad jej sensem. Po prostu lubiłam powtarzać ją w kółko i w
kółko. W końcu wstałam z ziemi i usiadłam na niedalekiej ławce. Machałam nogami
wzbudzając burzę śniegu, przy okazji nawijając wilgotne kosmyki włosów na
palec. Spojrzałam na jeden, gdzie jasny i ciemniejszy brąz przeplatały się,
tworząc niesamowitą spiralkę.
Zaczęłam mamrotać pod nosem i wzdychać:
Zaczęłam mamrotać pod nosem i wzdychać:
-Beż,
krem, brąz i złoto. Ach, piękne kolory... Takie jak w starych filmach, np.
westernach. Jak ja bym chciała grać w westernie! Cudownie by było kroczyć w
długiej, aksamitnej sukni, z parasolką w ręce i koszykiem przez jedną z
piaszczystych ulic, nucąc wesołą melodię. Każdy dżentelmen chyliłby kapelusz na
mój widok, a kobiety szczebiotałyby w cieniu. Z barów i saloonów wybrzmiewałyby skoczne dźwięki
muzyki. Weszłabym po schodach, minęła staruszka w fotelu i...
Walnęłam w
drzewo. Otworzyłam szeroko oczy i pomasowałam czoło. Spojrzałam za siebie,
przeszłam kilka metrów.
- Ciekawe,
czy możliwe by było zapaść w takie wyobrażenie na kilka lat? Chodzić po
świecie, nieświadomym swego snu?- znów gadałam do siebie.- Można by sobie
wyobrazić nowy świat i zacząć żyć w nim od początku...
Zaczęłam iść z powrotem w stronę budynku, ale postanowiłam stawiać kroki tylko w poprzednio zrobionych śladach w śniegu. Buty powoli zsuwały mi się z nóg, więc w końcu znów się potknęłam. Zamiast wstać zrobiłam anioła na śniegu. Następnie ostrożnie się podniosłam, starając się nie zniszczyć dzieła. Spojrzałam z góry na ślad i skrzywiłam się. Znów nie wyszło. Nie miałam do tego talentu. Mój anioł wyglądał na parówkę ze skrzydłami. Roześmiałam się na samą myśl o latających hot-dogach. Postanowiłam już wracać, bo zmarzłam. Spojrzałam na buty i aż podskoczyłam z zaskoczenia, gdy okazało się, że nie mam jednego z nich. Rozpoczęłam poszukiwania, jednak ani parówczany
anioł, ani drzewo, czy ławka nie zabrały mi go. Poszukałam jeszcze w miejscu mojej pierwszej wywrotki. Tutaj też go nie było. Uniosłam głowę do góry i zapatrzyłam się w piękne sople zwisające z rynny. Światło wschodzącego słońca odbijało się od nich i tworzyło niesamowite barwy. Uśmiechnęłam się i uznałam, że dla takiego widoku
warto było stracić buta. Nagle z jednego okna wychylił się jakiś chłopak. Miał potargane włosy i wyglądał jakby przed chwilą się obudził. Szybko weszłam do budynku, bo chłopak nie miał na sobie koszulki. Czułam jak policzki zaczynają mi płonąć, więc szybko poszłam do pokoju w jednym bucie. Po chwili byłam już jednak zafascynowana odgłosami dochodzącymi zza niektórych drzwi i zapomniałam o chłopaku. Gdy wróciłam do pokoju, otworzyłam okno i przebrałam się. Mokre ubrania, skarpetkę i buta położyłam na kaloryferze. Wsadziłam nogi do miski z ciepłą wodą i chwilę napawałam się tym uczuciem. Po pewnym czasie poczułam głód, więc założyłam ponownie kurtkę i zaczęłam szukać jakichś suchych butów. Jak się okazało, zapomniałam wziąć zapasową parę. Będę musiała ww niedługim czasie zakupić sobie nową. Założyłam więc suchą skarpetę na jedną nogę, a buta na drugą. Tak ubrana poszłam do stołówki. Było w niej już kilka osób, jednak żadna nie zwracała na mnie uwagi. Podeszłam do miejsca skąd wydawano jedzenie. Jednak wytłumaczenie kucharce, że nie zjem jajecznicy z boczkiem, bo jestem wegetarianką zajęło mi trochę czasu. Po pewnym czasie w końcu usiadłam i zaczęłam zajadać się trzema kromkami chleba i dosłownie łyżką jajecznicy, z której wyskubano boczek. Po skończonym posiłku wstałam od stołu. Odwracając się nie zauważyłam przechodzącego akurat obok chłopaka. Zrobiłam krok w tył, aby na niego nie wpaść, co okazało się zgubnym pomysłem. Straciłam równowagę i poleciałam do tyłu. Próbowałam podtrzymać się krzesłem, ale koniec końców wylądowałam na podłodze razem z nim. Uśmiechnęłam się do siebie, zastanawiając się po którym z rodziców odziedziczyłam taką
niezdarność. Chłopak wyciągnął rękę, więc chwyciłam ją i po chwili stałam na nogach. Chwyciłam talerzyk i grzecznie podziękowałam za pomoc. Odeszłam kilka kroków, gdy poczułam uścisk na ramieniu. Chyba chłopak miał mi coś jeszcze do powiedzenia...
Leon?
Zaczęłam iść z powrotem w stronę budynku, ale postanowiłam stawiać kroki tylko w poprzednio zrobionych śladach w śniegu. Buty powoli zsuwały mi się z nóg, więc w końcu znów się potknęłam. Zamiast wstać zrobiłam anioła na śniegu. Następnie ostrożnie się podniosłam, starając się nie zniszczyć dzieła. Spojrzałam z góry na ślad i skrzywiłam się. Znów nie wyszło. Nie miałam do tego talentu. Mój anioł wyglądał na parówkę ze skrzydłami. Roześmiałam się na samą myśl o latających hot-dogach. Postanowiłam już wracać, bo zmarzłam. Spojrzałam na buty i aż podskoczyłam z zaskoczenia, gdy okazało się, że nie mam jednego z nich. Rozpoczęłam poszukiwania, jednak ani parówczany
anioł, ani drzewo, czy ławka nie zabrały mi go. Poszukałam jeszcze w miejscu mojej pierwszej wywrotki. Tutaj też go nie było. Uniosłam głowę do góry i zapatrzyłam się w piękne sople zwisające z rynny. Światło wschodzącego słońca odbijało się od nich i tworzyło niesamowite barwy. Uśmiechnęłam się i uznałam, że dla takiego widoku
warto było stracić buta. Nagle z jednego okna wychylił się jakiś chłopak. Miał potargane włosy i wyglądał jakby przed chwilą się obudził. Szybko weszłam do budynku, bo chłopak nie miał na sobie koszulki. Czułam jak policzki zaczynają mi płonąć, więc szybko poszłam do pokoju w jednym bucie. Po chwili byłam już jednak zafascynowana odgłosami dochodzącymi zza niektórych drzwi i zapomniałam o chłopaku. Gdy wróciłam do pokoju, otworzyłam okno i przebrałam się. Mokre ubrania, skarpetkę i buta położyłam na kaloryferze. Wsadziłam nogi do miski z ciepłą wodą i chwilę napawałam się tym uczuciem. Po pewnym czasie poczułam głód, więc założyłam ponownie kurtkę i zaczęłam szukać jakichś suchych butów. Jak się okazało, zapomniałam wziąć zapasową parę. Będę musiała ww niedługim czasie zakupić sobie nową. Założyłam więc suchą skarpetę na jedną nogę, a buta na drugą. Tak ubrana poszłam do stołówki. Było w niej już kilka osób, jednak żadna nie zwracała na mnie uwagi. Podeszłam do miejsca skąd wydawano jedzenie. Jednak wytłumaczenie kucharce, że nie zjem jajecznicy z boczkiem, bo jestem wegetarianką zajęło mi trochę czasu. Po pewnym czasie w końcu usiadłam i zaczęłam zajadać się trzema kromkami chleba i dosłownie łyżką jajecznicy, z której wyskubano boczek. Po skończonym posiłku wstałam od stołu. Odwracając się nie zauważyłam przechodzącego akurat obok chłopaka. Zrobiłam krok w tył, aby na niego nie wpaść, co okazało się zgubnym pomysłem. Straciłam równowagę i poleciałam do tyłu. Próbowałam podtrzymać się krzesłem, ale koniec końców wylądowałam na podłodze razem z nim. Uśmiechnęłam się do siebie, zastanawiając się po którym z rodziców odziedziczyłam taką
niezdarność. Chłopak wyciągnął rękę, więc chwyciłam ją i po chwili stałam na nogach. Chwyciłam talerzyk i grzecznie podziękowałam za pomoc. Odeszłam kilka kroków, gdy poczułam uścisk na ramieniu. Chyba chłopak miał mi coś jeszcze do powiedzenia...
Leon?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz