Rzadko mi się zdarzało, abym czegoś nie
wiedział. Często nie tylko na lekcji zapisywałem notatki, ale i po nich.
Szukałem więcej faktów, więcej ciekawostek. Wszystko to sprawiało, że mogłem
zaskoczyć nauczyciela większą wiedzą w moich wypracowaniach. A teraz? Teraz nic
nie wiedziałem. Co gorsza chłopak, którego uważałem za nieaktywnego podczas
lekcji, wiedział na ten temat… Wyglądało jakby wszystko. Religia jednak była
tym przedmiotem, w który się nie zagłębiałem. Ot okazjonalnie przeczytałem parę
faktów, poznałem w Internecie informacje na temat innych bóstw, ale na tym się kończyło.
I głupio mi było nagle zacząć tego pytać, aby mi wytłumaczył to i owo.
Kiwnąłem głową, gdy ten spytał o drugi
długopis i mu podałem. W jego ślad poszła kartka z pytaniami chłopaka. Trochę
jak sekretarka się poczułem, ale mnie to nie przeszkodziło. Zauważywszy jak ten
od razu bierze się za pisanie, ja nie chciałem siedzieć bez czynnie. Wziąłem w
dłoń telefon i zacząłem czytać informacje na temat tego, co było zadane.
Skończyłem czytać, mniej więcej w tym momencie, kiedy tamten zarządził przerwę.
- Ale ja… - chciałem powiedzieć, że nic nie
napisałem, ale skończyło się na opuszczeniu głowy i westchnięciu.
Spojrzałem na jego kartkę i starałem się
przeczytać, co napisał. Cóż. Wyszło na to, że prawie dokładnie to samo, co
przeczytałem w Internecie. Jednak się znał w temacie.
- Znaczy… Jak chcesz to mogę odnieść dla
ciebie tą kartę… Tak tylko oferuję… - nie wiem nawet, czemu wróciłem do
wcześniejszego tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz