- Emm… Nie słyszałem - przyznałem szczerze. W
sumie to dziwnie to brzmiało. - Czyli, że to taka broń dla dzieci? - spytałem -
w sumie ta wygląda jak prawdziwa, więc… Nie do końca.
Nie znałem się po prawdzie nawet i na
prawdziwej bronie. Jakoś mnie nigdy nie interesowały tego typu rzeczy. Z
drugiej strony Alex kiedyś mi tłumaczył, co i jak pokazując swój pistolet. Ale
właśnie mnie nie interesowało, zatem nie wiele pamiętałem. A może i coś pamiętałem?
Wziąłem drugi z pistoletów chłopaka i się mu przyjrzałem. W zasadzie to podobny
do tamtego. Alex coś mówił, że wszystkie były tworzone na podstawie pierwotnego
pistoletu, zatem wszystkimi zajmuje się w podobny sposób. Powoli i niepewnie
zacząłem rozkładać broń na części pierwsze. Już rozłożony pistolet zacząłem
traktować smarem w odpowiednich miejscach oraz przeczyszczać. W końcu
skończyłem i spojrzałem na chłopaka.
- Mam nadzieję, że nic nie popsułem -
powiedziałem, opuszczając głowę.
Gdybym mu popsuł broń to nie miałbym jak ją
odkupić. Poza tym mogła być jakąś specjalną czy czymś. Mogłem w sumie jej nie
dotykać. Zestresowany zacząłem pocierać nadgarstek, z nadzieją, że ten da radę
ją złożyć i będzie działać jak trzeba.
Ten zaś spokojnie złożył rozłożone części i
dla testu pociągnął za spust, po napełnieniu broni gazem. Wydobyła z siebie
charakterystyczny huk, który dla mnie nie był znany. No teraz już był. I na
pewno nie był taki sam jak z prawdziwej broni. Odetchnąłem z ulgą i się
uśmiechnąłem delikatnie.
- A, miałem ci pokazać pralnię. To jak
skończysz to cię tam zaprowadzę, dobrze?
Przez następny miesiąc dziwiłem się
delikatnością i opieką ze strony Nicodema. Nie takiej osoby się spodziewałem,
ale w sumie byłem mu wdzięczny. Czasami zaciągał mnie do pokoju pod groźbą
pobicia, lecz nigdy tego nie robił. Była to tylko wymówka, aby zabrać mnie od
osób, które chciały mnie zranić. Wykorzystać fakt, że byłem celem. Wtedy
siedzieliśmy zwykle razem w naszym wspólnym pokoju i rozmawialiśmy o różnych
rzeczach. Nigdy jednak nie zdarzyło mi się naruszyć temat mojej przeszłości.
Nicoś czasami opuszczał mnie w weekendy mówiąc, że idzie się spotkać ze swoją
drużyną bądź ogólnie grać. Ja w takim momentach zajmowałem się swoją pracą
domową bądź czytaniem książek. Starałem się limitować wychodzenie z pokoju. W
końcu tylko tu byłem bezpieczny. Aż w końcu przyszedł dzień nowego rozdania
kart. Moje serce niemalże stanęło, gdy zauważyłem dziewiątkę. I gdy mało się
nie zabiłem spadając z krzesła. Cały obolały powróciłem do pokoju po jej
oddaniu i usiadłem na łóżku. Odsunąłem bluzę z ramienia i przyjrzałem się
ładnemu siniakowi, który powoli pojawiał się na moim ramieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz