Ostatnia lekcja, religia. Nie uważałem się za
osobę wierzącą, ale nie znaczyło, że na Religii się skupiałem. Ciekawe w sumie
okazjonalnie było. Szczególnie opowiadania z biblii. Trochę jak czytanie
zwykłej książki. Można powiedzieć, że na tej samej zasadzie. Masz historię i
masz wybór czy uznajesz to za prawdziwe zdarzenie czy też nie. No i właśnie dla
mnie było to jak większość książek. Fikcją. Byłem z typu ludzi, którzy jak nie
zobaczą to nie uwierzą. Możliwe, że było to błędem, ale cóż poradzić. Było to
silniejsze ode mnie.
Przeniosłem wzrok z nad swojego zeszytu i
spojrzałem na zegarek, znajdujący się tuż nad tablicą, na której aktualnie
markerem zapisywane były imiona uczniów. Na to jednak nie zwróciłem uwagę.
Liczyło się, że zostało już zaledwie 20 minut do końca dzisiejszych lekcji. A
wtedy mógłbym wrócić do pokoju. Po części marzyłem o przyjemnej kąpieli w
wannie, ale niestety pozostawał mi tylko ciepły prysznic na rozgrzanie się.
Sama koszulka na długi rękaw jednak mi nie starczyła. Teoretycznie oczywiste,
ale spodziewałem się, że ogrzewanie rozgrzeje klasę i zmusi mnie do zdjęcia
bluzy. To jednak było błędnym stwierdzeniem.
W tym momencie głos nauczyciela sprawił, że
spojrzałem na niego. Dopiero w tej chwili zauważyłem, co się znajduje na
tablicy. Szybkie przeczytanie niemalże każdego imienia po kolei, aż w końcu
natrafiłem na swoje. Tylko, czemu wyglądało jakby nauczyciel nas dobrał w pary?
- Z okazji waszego powrotu z ferii zimowych,
postanowiłem zorganizować drobny projekt, który będziecie musieli przygotować w
parach. Każdy z was dostanie jakieś wydarzenie i następnie będzie musiało
wytłumaczyć dokładnie, co się stało, kto brał udział oraz czemu tak się działo.
Przez to, że jest to proste zadanie, macie czas do jutrzejszej lekcji.
I mój pomysł miłego siedzenia pod prysznicem
poszedł się walić. A miałem nadzieję na choćby chwilę spokoju. Pomimo tego, że
nie byłem celem i miałem więcej luzu, dzień nie szedł najlepiej. Wpierw
zaspałem, zła ocena, zapomniane wypracowanie, oberwanie piłką do kosza w twarz
na WF’ie… Drobnostki po prawdzie, ale i tak męczyły człowieka.
Nauczyciel przeszedł obok mojej ławki, na
której położył kartkę z paroma drobniejszymi faktami. Tytuł? ”Sodom i Gomorrah”.
Z tego, co pamiętam… To nic nie pamiętam. Westchnąłem załamany. Miejmy nadzieję,
że mój partner jest bardziej obeznany w temacie, inaczej będziemy zdani na
łaskę Google, które ma przecież każdą odpowiedz. Choć nie zawsze poprawną… A
właśnie. Jak już o partnerze mowa, to z kim jestem?
Znów uniosłem głowę i spojrzałem na tablicę.
Po lewej znajdowało się moje imię, a po prawej, oznaczające osobą, z którą mam
pracować… Chrystian… No spoko… Gorzej się chyba nie dało…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz