2 stycznia 2016

Od Leon'a C.D: Lissa

Tak właśnie ją zapamiętałem. Słodką...poniekąd ciapowatą istotne. Chyba wola boska sprawiła, że trafiliśmy do jednej szkoły. Lissa była zajęta swoim światem jak zwykle. Nie dziwię się, że mnie nie poznała. Trzeba było ją szybko uświadomić, na kogo wpadła. 
-Brokuła!-uśmiechnąłem się, otwierając race jak do uścisku.-Nasza kochana szara myszka, która zniknęła niepostrzeżenie ze starej klasy... 
-Przepraszam...czy my się znamy?-zapytała lekko zdziwiona. 
-To ja...Leon! Stara klasa? Najlepszy pływak w Melbourne Universities? Pamiętasz?-złapałem się pod boki i prezentowałem się dumnie. Dziewczyna zrobiła zdziwione oczy i zakrywa usta ręką. 
-O boże to ty? Co ty tu robisz?-chyba nie była zadowolona widokiem osoby z jej starej klasy. 
-Tak jakoś wyszło, że wywalili mnie ze szkoły. Ojciec miał dość ciągłego wzywania przez nauczycieli. Poza tym matka cały czas truła mi głowę, że man się wyprowadzić. W internecie znalazłem tą szkole i oto jestem. A ty co tu robisz? 
-Przeniosłam się z osobistych powodów.-bąknęła pod nosem. 

- No cóż...jak nie chcesz mówić to nie. Wiem, że w poprzedniej szkole nie próbowałem jakoś zacieśnić z tobą więzi. W obecnej sytuacji uważam jednak, że powinniśmy trzymać się razem! Powinniśmy sobie pomagać. Co ty na to?-wyciągnąłem dłoń, aby potwierdzić nasza współpracę. Dziewczyna wahała się przez chwilę. Rozważała najwyraźniej konsekwencje. 
- Spokojnie nie ugryzę...nie powinnaś żałować. 
-Nooo dobra, ale pod jednym warunkiem.-spojrzała na mnie ostro. 
-Słucham cię?-byłem gotów zgodzić się na wszystko. 
-Nie będziesz mię nazywać Brokułą!- zaśmiała się, kierując w moja stronę palec wskazujący. Próbowała za wszelką cenę zachować powagę.  
-Ależ oczywiście Lisso.-przysunąłem do niej otwarta dłoń. Z uśmiechem na twarzy uścisnął moja rękę. Mieliśmy umowę. Byłem bardzo uradowany. W sumie to nie wiem, czy z powodu rozpoczęcia roku szkolnego w nowej szkole, wielu pozytywnych wrażeń, czy może z powodu sprzymierzeńca, którego zyskałem. Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę. 
Była promienia i pełna energii. Nagle spojrzałem w dół. Nie umiem wytłumaczyć czemu. Lissa nie miała 1 buta, a jedynie skarpetę. Rozbawiony, a jednocześnie zdziwiony oddałem. 
-A ty dzika gazelo tak po śniegu hasasz bez buta?-odgarnąłem ręką włosy do tylu, aby upewnić się, że na pewno dobrze widzę. Zerknąłem na lekko już brudną i mokra skarpetkę dziewczyny. 
-Zgubiłam go w śniegu, ale nie mam pary zapasowej.-lekko się zasmuciła. 
-To nic...pomogą ci szukać, ale najpierw pójdziemy do mnie do pokoju. Dam ci jakieś zastępcze buty na czas szukania twojego.-założyłem kurtkę na plecy i powoli ruszyłem w stronę wyjścia ze stołówki, nie dając Lissie szansy na odpowiedź. Chciałem jej pomóc i nie przyjąłbym odmowy. 
Lissa?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz