Tak właśnie ją zapamiętałem. Słodką...poniekąd
ciapowatą istotne. Chyba wola boska sprawiła, że trafiliśmy do jednej szkoły.
Lissa była zajęta swoim światem jak zwykle. Nie dziwię się, że mnie nie
poznała. Trzeba było ją szybko uświadomić, na kogo wpadła.
-Brokuła!-uśmiechnąłem się, otwierając race
jak do uścisku.-Nasza kochana szara myszka, która zniknęła niepostrzeżenie ze
starej klasy...
-Przepraszam...czy my się znamy?-zapytała
lekko zdziwiona.
-To ja...Leon! Stara klasa? Najlepszy pływak w
Melbourne Universities? Pamiętasz?-złapałem się pod boki i prezentowałem się
dumnie. Dziewczyna zrobiła zdziwione oczy i zakrywa usta ręką.
-O boże to ty? Co ty tu robisz?-chyba nie była
zadowolona widokiem osoby z jej starej klasy.
-Tak jakoś wyszło, że wywalili mnie ze szkoły.
Ojciec miał dość ciągłego wzywania przez nauczycieli. Poza tym matka cały czas
truła mi głowę, że man się wyprowadzić. W internecie znalazłem tą szkole i oto
jestem. A ty co tu robisz?
-Przeniosłam się z osobistych powodów.-bąknęła
pod nosem.
- No cóż...jak nie chcesz mówić to nie. Wiem,
że w poprzedniej szkole nie próbowałem jakoś zacieśnić z tobą więzi. W obecnej
sytuacji uważam jednak, że powinniśmy trzymać się razem! Powinniśmy sobie
pomagać. Co ty na to?-wyciągnąłem dłoń, aby potwierdzić nasza współpracę.
Dziewczyna wahała się przez chwilę. Rozważała najwyraźniej konsekwencje.
- Spokojnie nie ugryzę...nie powinnaś
żałować.
-Nooo dobra, ale pod jednym warunkiem.-spojrzała
na mnie ostro.
-Słucham cię?-byłem gotów zgodzić się na
wszystko.
-Nie będziesz mię nazywać Brokułą!- zaśmiała
się, kierując w moja stronę palec wskazujący. Próbowała za wszelką cenę
zachować powagę.
-Ależ oczywiście Lisso.-przysunąłem do niej
otwarta dłoń. Z uśmiechem na twarzy uścisnął moja rękę. Mieliśmy umowę. Byłem
bardzo uradowany. W sumie to nie wiem, czy z powodu rozpoczęcia roku szkolnego
w nowej szkole, wielu pozytywnych wrażeń, czy może z powodu sprzymierzeńca,
którego zyskałem. Spojrzałem jeszcze raz na dziewczynę.
Była promienia i pełna energii. Nagle
spojrzałem w dół. Nie umiem wytłumaczyć czemu. Lissa nie miała 1 buta, a
jedynie skarpetę. Rozbawiony, a jednocześnie zdziwiony oddałem.
-A ty dzika gazelo tak po śniegu hasasz bez
buta?-odgarnąłem ręką włosy do tylu, aby upewnić się, że na pewno dobrze widzę.
Zerknąłem na lekko już brudną i mokra skarpetkę dziewczyny.
-Zgubiłam go w śniegu, ale nie mam pary
zapasowej.-lekko się zasmuciła.
-To nic...pomogą ci szukać, ale najpierw
pójdziemy do mnie do pokoju. Dam ci jakieś zastępcze buty na czas szukania
twojego.-założyłem kurtkę na plecy i powoli ruszyłem w stronę wyjścia ze
stołówki, nie dając Lissie szansy na odpowiedź. Chciałem jej pomóc i nie
przyjąłbym odmowy.
Lissa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz