Zmiana kart? Świetnie! Koniec z rozmową na
nieznany mi temat. No chyba, że nagle zaliczę kujona, albo znów trafi mi się
Otaku. Nie wiem czy bym przeżył to po raz drugi. Z drugiej strony
najważniejszym było nie znaleźć Jokera. Znalezienie Jokera będzie się równało z
moim ciągłym chorowaniem. Takim trwającym do…Następnego rozdania kart. Może
nawet i kilka dni później. Ale cóż. Jak mus, to mus. Ważne szukać w miarę
szybko, nim znikną wszystkie dobre karty. Oraz szukać samemu. Były przypadki
gdzie znajomości się popsuły przy znalezieniu Królewskiej karty. No, nie tylko
znajomości.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i włożyłem
słuchawki do uszu. Puściłem muzykę, schowałem telefon wraz z dłońmi do kieszeni
i na spokojnie ruszyłem korytarzem. Pierwsze miejsce, w jakie się udałem była…
A jak! Królewska klasa. Oparłem się o ścianę i udałem, że gram, ze względu na
paru uczniów kręcących się tu i tam. Nie chciałem by ktokolwiek przyłapał mnie
na wchodzeniu bez pozwolenia do klasy zarezerwowanej dla ”VIP’u”. Schowałem w
końcu konsolę do torby i delikatnie zapukałem do drzwi. Ot tak na wypadek,
jakby się okazało, że Król jednak tam przebywa, po tym jak wysłał swoją
lizodupę czy kogoś po kartę dla siebie. Zdarzały się i takie przypadki. Brak
odpowiedzi jednak uświadomił mnie w tym, że sala jest pusta. Nacisnąłem klamkę
i otworzyłem drzwi. Przeszedłem przez niewielkie otwarcie, a następnie
powolutku zamknąłem drzwi za sobą.
- Ciekawe czy coś tu jest - mruknąłem do
siebie i wyjąłem słuchawki z uszu, aby mieć pewność, że jak co usłyszę osobę,
która mogłaby tu wejść.
Miałem nadzieję na kartę Króla, lecz wyglądało
na to, że mój pomysł nie był tak owocny jak przypuszczałem. Przeszukałem
większość pokoju i znalazłem zaledwie Jokera. Nie zamierzałem się jednak poddawać,
ani stać się celem. Los się jednak do mnie uśmiechnął. Pod poduszkami na sofie
znalazłem Jack’a. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie było źle. Jak już tak wysoka
karta to lepiej jak najszybciej iść ją wpisać, nim ktoś inny się stawi z
podobną. Jeśli dobrze pamiętałem po szkole rozrzuconych był czterech Jack’ów.
Kto pierwszy znajdzie i doniesie, ten pierwszy będzie Jack’iem.
Ostrożnie wyszedłem z pokoju i ruszyłem w
stronę odpowiedniej klasy.
-Co właściwie myślisz o tym wszystkim…o tej
grze?- Zapytano mnie nagle. Nawet nie załapałem, że to był Meph, póki się nie odezwał.
- Przynajmniej w szkole nie jest nudno. I moim
zdaniem to dobry pomysł. Kiedyś silniejszy miał władze nad słabszym. Teraz
decyzję podejmuje los. Popatrz na nasz wcześniejszy cel. Teraz nawet on ma
szansę na bycie kimś ważnym. Bez tej gry nigdy nie udałoby mu się postawić na
swoim
-A ty… znalazłeś już swoją kartę, madame?
O właśnie. Karta. Miałem ją przecież oddać.
Wyjąłem z kieszeni i mu pokazałem, skoro jeszcze posiadałem ją na swojej
osobie.
-Zastanawiam się czy szukać króla, czy zostać
z tą… - powiedziałem szczerze.
-Bycie prawą ręką króla nie jest zapewne
złe…no chyba że… trafisz na niewyżytego sadystę który się tobą zajmie i użyje
twojej prawej ręki do innych celów niż wypada…
No właśnie tylko tego się obawiałem. Były
poniektóre osoby, których ”przyjacielem” nie chciałbym być. Na przykład…Ten
dupek z klasy Pana Dane’a. Pewno ciągle by mnie posyłał po dziwki czy coś. Albo
właśnie jak mój towarzysz powiedział. Skorzysta dosłownie z mojej prawej dłoni.
Czy czego innego. Fe~
- Czemu ty... Co... Ach... Nieważne. Nawet nie
mogę się wysłowić – Nie byłem nawet w stanie odpowiedzieć.
- Idę jeszcze do biblioteki… chciałbyś…może…
Przypominając sobie o tym, że byłem na dziś umówiony
ze znajomymi, już siedziałem w swoim wirtualnym świecie i pomagałem im z
przejściem misji. Oczywiście nie zapominałem o moim pierwotnym planie oddania
karty. Jednakże dopiero po chwili zauważyłem, że Mephiego już nie ma, a ja
wyszedłem z budynku B.
- Jack czerwo… - mruknęła dziewka z sztuczna głową kota. - To nie ta karta, którą schowaliśmy w pokoju Króla? Oj, nie ładnie panie
Anson.
Chyba jednak wpadłem… Ups? Chyba bardziej
stresujące było to, że ”królik” pocierał swoją brodę, jakby zastawiając się czy zaakceptować
przyniesioną przeze mnie kartę, czy też jednak nie.
- Dokładnie ta sama - mruknął, a mi się przez
chwilę wydawało, że znam ten głos. - Ale cóż. Może poprosił kogoś o
przeszukanie danego pokoju. Kto wie… Któż wie?
Zaśmiał się chwile, a ja tylko kontynuowałem swoją
misję. Oczywiście słuchałem go, ale przecież nie mogłem teraz zostawić swoich
towarzyszów. Już prawie ubiliśmy ostatniego bossa.
- Charles Anson, Jack - powiedział w końcu po
długiej przerwie, a jego kotek zapisała to i zabrała moją kartę. - Teraz
tylko czekać na Króla. Mamy się spodziewać twojego powrotu?
- Emm… - chwilę się zawiesiłem, gdy moja
postać była bliska śmierci. - No ożyw go do… Dziękuję. - Zaledwie na chwilę
spojrzałem na tamtą dwójkę. Brakowało trzeciego. - Nie no, kartę oddałem, a teraz mam parę misji do
zaliczenia, więc musicie mi wybaczyć, lecz to moja jedyna próba w tej
rozgrywce.
Najzwyczajniej na świecie…Wróciłem do pokoju,
aby grać w spokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz