4 stycznia 2016

Charles Anson

Zmiana kart? Świetnie! Koniec z rozmową na nieznany mi temat. No chyba, że nagle zaliczę kujona, albo znów trafi mi się Otaku. Nie wiem czy bym przeżył to po raz drugi. Z drugiej strony najważniejszym było nie znaleźć Jokera. Znalezienie Jokera będzie się równało z moim ciągłym chorowaniem. Takim trwającym do…Następnego rozdania kart. Może nawet i kilka dni później. Ale cóż. Jak mus, to mus. Ważne szukać w miarę szybko, nim znikną wszystkie dobre karty. Oraz szukać samemu. Były przypadki gdzie znajomości się popsuły przy znalezieniu Królewskiej karty. No, nie tylko znajomości.
Zaśmiałem się cicho pod nosem i włożyłem słuchawki do uszu. Puściłem muzykę, schowałem telefon wraz z dłońmi do kieszeni i na spokojnie ruszyłem korytarzem. Pierwsze miejsce, w jakie się udałem była… A jak! Królewska klasa. Oparłem się o ścianę i udałem, że gram, ze względu na paru uczniów kręcących się tu i tam. Nie chciałem by ktokolwiek przyłapał mnie na wchodzeniu bez pozwolenia do klasy zarezerwowanej dla ”VIP’u”. Schowałem w końcu konsolę do torby i delikatnie zapukałem do drzwi. Ot tak na wypadek, jakby się okazało, że Król jednak tam przebywa, po tym jak wysłał swoją lizodupę czy kogoś po kartę dla siebie. Zdarzały się i takie przypadki. Brak odpowiedzi jednak uświadomił mnie w tym, że sala jest pusta. Nacisnąłem klamkę i otworzyłem drzwi. Przeszedłem przez niewielkie otwarcie, a następnie powolutku zamknąłem drzwi za sobą.
- Ciekawe czy coś tu jest - mruknąłem do siebie i wyjąłem słuchawki z uszu, aby mieć pewność, że jak co usłyszę osobę, która mogłaby tu wejść.

Miałem nadzieję na kartę Króla, lecz wyglądało na to, że mój pomysł nie był tak owocny jak przypuszczałem. Przeszukałem większość pokoju i znalazłem zaledwie Jokera. Nie zamierzałem się jednak poddawać, ani stać się celem. Los się jednak do mnie uśmiechnął. Pod poduszkami na sofie znalazłem Jack’a. Uśmiechnąłem się do siebie. Nie było źle. Jak już tak wysoka karta to lepiej jak najszybciej iść ją wpisać, nim ktoś inny się stawi z podobną. Jeśli dobrze pamiętałem po szkole rozrzuconych był czterech Jack’ów. Kto pierwszy znajdzie i doniesie, ten pierwszy będzie Jack’iem.
Ostrożnie wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę odpowiedniej klasy.
-Co właściwie myślisz o tym wszystkim…o tej grze?- Zapytano mnie nagle. Nawet nie załapałem, że to był Meph, póki się nie odezwał.
- Przynajmniej w szkole nie jest nudno. I moim zdaniem to dobry pomysł. Kiedyś silniejszy miał władze nad słabszym. Teraz decyzję podejmuje los. Popatrz na nasz wcześniejszy cel. Teraz nawet on ma szansę na bycie kimś ważnym. Bez tej gry nigdy nie udałoby mu się postawić na swoim
-A ty… znalazłeś już swoją kartę, madame?
O właśnie. Karta. Miałem ją przecież oddać. Wyjąłem z kieszeni i mu pokazałem, skoro jeszcze posiadałem ją na swojej osobie.
-Zastanawiam się czy szukać króla, czy zostać z tą… - powiedziałem szczerze.
-Bycie prawą ręką króla nie jest zapewne złe…no chyba że… trafisz na niewyżytego sadystę który się tobą zajmie i użyje twojej prawej ręki do innych celów niż wypada…
No właśnie tylko tego się obawiałem. Były poniektóre osoby, których ”przyjacielem” nie chciałbym być. Na przykład…Ten dupek z klasy Pana Dane’a. Pewno ciągle by mnie posyłał po dziwki czy coś. Albo właśnie jak mój towarzysz powiedział. Skorzysta dosłownie z mojej prawej dłoni. Czy czego innego. Fe~
- Czemu ty... Co... Ach... Nieważne. Nawet nie mogę się wysłowić – Nie byłem nawet w stanie odpowiedzieć.
- Idę jeszcze do biblioteki… chciałbyś…może…
Przypominając sobie o tym, że byłem na dziś umówiony ze znajomymi, już siedziałem w swoim wirtualnym świecie i pomagałem im z przejściem misji. Oczywiście nie zapominałem o moim pierwotnym planie oddania karty. Jednakże dopiero po chwili zauważyłem, że Mephiego już nie ma, a ja wyszedłem z budynku B.

- Jack czerwo… - mruknęła dziewka z sztuczna głową kota. - To nie ta karta, którą schowaliśmy w pokoju Króla? Oj, nie ładnie panie Anson.
Chyba jednak wpadłem… Ups? Chyba bardziej stresujące było to, że ”królik” pocierał swoją brodę, jakby zastawiając się czy zaakceptować przyniesioną przeze mnie kartę, czy też jednak nie.
- Dokładnie ta sama - mruknął, a mi się przez chwilę wydawało, że znam ten głos. - Ale cóż. Może poprosił kogoś o przeszukanie danego pokoju. Kto wie… Któż wie?
Zaśmiał się chwile, a ja tylko kontynuowałem swoją misję. Oczywiście słuchałem go, ale przecież nie mogłem teraz zostawić swoich towarzyszów. Już prawie ubiliśmy ostatniego bossa.
- Charles Anson, Jack - powiedział w końcu po długiej przerwie, a jego kotek zapisała to i zabrała moją kartę. - Teraz tylko czekać na Króla. Mamy się spodziewać twojego powrotu?
- Emm… - chwilę się zawiesiłem, gdy moja postać była bliska śmierci. - No ożyw go do… Dziękuję. - Zaledwie na chwilę spojrzałem na tamtą dwójkę. Brakowało trzeciego. - Nie no, kartę oddałem, a teraz mam parę misji do zaliczenia, więc musicie mi wybaczyć, lecz to moja jedyna próba w tej rozgrywce.
Najzwyczajniej na świecie…Wróciłem do pokoju, aby grać w spokoju.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz