I w tym momencie parę osób się zaśmiało. Ja
zbyt zajęty czytaniem treści na kartce, którą mi wręczono nawet nie załapałem,
o co chodzi. Spojrzałem w kierunku nauczyciela, który akurat znajdował się obok
mojego partnera do wypracowania. Westchnąłem kręcąc głową. Zawsze byłem
nastawienia, że nawet najbardziej irytujący nauczyciele zasługiwali choćby na
odrobinę szacunku. W sumie to każda osoba na niego zasługiwała. Z drugiej
strony widać, że tamten raczej ma wylane na sporo tematów. Ale to nie moja
sprawa. Ani nie jestem jego rodzicem, ani partnerem życiowym, ani nic innego.
Ot znamy się z lekcji.
Jako, że nie było zbytnio nic do roboty,
odetchnąłem i wygodniej siadłem w siedzeniu. Następnie z nudów zacząłem
spoglądać na każdego z moich znajomych z klasy.
Mephisto…Mef…No nasz król. Dziwna osoba. Mało
rozmawia, ale radzi sobie na lekcjach. Szczególnie na Angielskim, jeśli chodzi
o literaturę. Z wyglądu… No normalny. W sensie, że nie w moim stylu. Jego ”przyjaciel”,
Charles Anson. Okazjonalnie w jego mowie dało się wyłapać Angielski akcent.
Albo pochodzi stamtąd, albo dopiero uczy się tego akcentu. Zawsze siedzi z
konsolą. Aż dziwne, że kiedykolwiek ma jakieś notatki z lekcji. Wygląd. No.
Znowu nie mój typ. Nicoś… Znam go chyba najlepiej z reszty klasy. Dziwny typ w
sumie. Ale ma ładne ciało… Trudno czasami powstrzymać się przed spoglądaniem na
niego, kiedy chodzi bez koszulki. Kogo my tu jeszcze mamy… Laurence.
Normalniejszy z braci Darnsk. Zdaje się być pozytywną osobą. Może i dałoby się
z nim dogadać, ale z pewnością nie jest interesujący pod innym punktem…
Mi-Koreańczyk. Z pewnością nie. I nie chodzi o jego pochodzenie. Wygląd mi nie
pasuje, tak samo jak z Koreańczykiem numer dwa. Saszka? Kochany w sumie. Taki
duży misio. Tu przytuli, tam walnie łapką. Lepiej nie denerwować. Ale za to. Te.
Oczy… Bracia Reaves, na pewno wysocy.
Ale nie wiem. Chyba nie ten charakter. Mój aktualny partner w wypracowaniu? Cholera,
nie ważne jak bardzo mówię, że nie odpowiedni rodzaj na partnera, mój mózg nie
chce się ze mną zgodzić. Głupia istota…
Więcej osób zbadać nie było mi dane. Już po
chwili zadzwonił dzwonek, a ja wziąłem się za powolne pakowanie torby, aby
upewnić się, że niczego nie zapomnę. Większość osób wykorzystało ostatnie kilka
minut i już wtedy się spakowało. Oznaczało to, że już parę sekund po dzwonku
część osób opuściła klasę, a gdy ja przewiesiłem torbę przez ramię, została
jakaś piątka. Podszedłem do jednej z tych osób, którą był mój wcześniejszy
partner z balu.
- Umm… Chcesz to załatwić w bibliotece… Lub
twoim czy moim pokoju? - spytałem z nadzieją, że nie zostawi mnie z tym samego.
Nie to, że bym sobie nie poradził, ale nie chciałem spędzić resztę dnia na
wypracowaniach i innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz