Ciemność, cicha,
bezwzględna i nic wokół, jakby wszystko zmniejszyło swój żywot do małej grudki
czerni osadzonej gdzieś wewnątrz umysłu. Zdawać by się mogło że owa zasłona nie
ma prawa żyć, mimo to, kłębiła się gdzieś tam okrutnie. Szeptała i wiła, na
przekór wszystkim prawą logiki które pojął mózg ludzki, mieszała się z
rzeczywistością, szlochała. Nadal nie rozbijając swej struktury poczucia
nicości, sucha melodia szlochu, gdzieś w oddali. Lecz nie tu, teraz jej nie
było, teraz istniała tylko cisza, głucha i szumiąca w uszach, a szum jej stawał
się głośniejszy, zabijając zmysły i wtedy zdałem sobie sprawę, że ten szloch w
oddali, to moje własne błaganie o pomoc. Gdzieś, w oddali, za zasłoną umysłu.
Szloch nagle urwał swoje wycie, razem z bezlitosnym szumieniem a zastąpił go
uprzejmy kobiecy głos, dochodzący z małego głośnika pokładowego
-…Będziemy lądować na lotnisku Londyn Luton za
2 godziny, właśnie rozpoczynamy obniżenie lotu, uprzejmie przypominamy o
zachowaniu wszelkich środków ostrożności… -Ignorując podziękowania za
skorzystanie z ich właśnie linii, obróciłem się z lekka w kierunku śpiącego
przy mnie Charliego, zupełnie już zapominając o śnie, jeszcze przed chwilą
doprowadzającym mnie do szaleństwa. Przywykłem już z resztą do bezdennych, bezkształtnych
koszmarów które powracając niemal każdej nocy sprawiały iż nie wyczekiwałem
nocy z utęsknieniem. Choć przy chłopaku, widmo snu szybko rozmazało się
pozwalając mi skupić umysł na jego delikatnej twarzy i miarowym oddechu,
wydawał mi się w tej chwili tak delikatny i niewinny... Chociaż w rzeczywistości miał cięty język i
odpowiedź niemal na wszystko, nie była to jednak wada a w moich oczach
rozkoszna zaleta. Pogłaskałem go po policzku, a Charlie w odpowiedzi uchylił
oczy, mrucząc coś bez większego znaczenia jeszcze jedną nogą w świecie snów.
-Pospałeś trochę ?
–Zapytałem z lekka czułym tonem, jednak sądząc po mnie, brzmiało to bardziej
jak wymuszona uprzejmość, nadal nie umiałem przyzwyczaić głosu do szczerości w
okazywaniu niektórych uczuć, jednak Charlie zdawał się dla odmiany już
wiedzieć jak należy odbierać moje gesty.
-A która godzina? –
Burknął zaspanym tonem, szukając bezwiednie okularów, zamiast odpowiedzieć,
podniosłem się więc na łokciu i złapałem za jego szkiełka by wsunąć mu na nos –E,
dzięki ? – Poprawił je po czym wygrzebał się z łóżka chyba speszony bliskością,
wiedziałem że czasem ją lubi i że czuje się samotny, lecz tylko na krótką metę
bo po chwili znów odsuwał się na powrót odgradzając, swoją małą niewidzialną
barierą.
-Myślałem że
przyzwyczaiłeś się już do tego że ci je zakładam…a godzina jest, jeżeli
się nie mylę 22 więc w Anglii powinno być około 3, z tego co mówił pilot,
wylądujemy za około 2 godziny – Ten w odpowiedzi tylko kiwnął głową a ja z
powrotem osunąłem się na łóżko wzdychając i na powrót przymykając oczy
– Charlie, co myślisz
o osobach mordujących na zlecenie ?-Zapytałem jakby z znudzenia, po prostu
chcąc zapełnić czymś ciszę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz