7 stycznia 2016

Od Mephistoheles'a C.D Charlie

Ciemność, cicha, bezwzględna i nic wokół, jakby wszystko zmniejszyło swój żywot do małej grudki czerni osadzonej gdzieś wewnątrz umysłu. Zdawać by się mogło że owa zasłona nie ma prawa żyć, mimo to, kłębiła się gdzieś tam okrutnie. Szeptała i wiła, na przekór wszystkim prawą logiki które pojął mózg ludzki, mieszała się z rzeczywistością, szlochała. Nadal nie rozbijając swej struktury poczucia nicości, sucha melodia szlochu, gdzieś w oddali. Lecz nie tu, teraz jej nie było, teraz istniała tylko cisza, głucha i szumiąca w uszach, a szum jej stawał się głośniejszy, zabijając zmysły i wtedy zdałem sobie sprawę, że ten szloch w oddali, to moje własne błaganie o pomoc. Gdzieś, w oddali, za zasłoną umysłu. Szloch nagle urwał swoje wycie, razem z bezlitosnym szumieniem a zastąpił go uprzejmy kobiecy głos, dochodzący z małego głośnika pokładowego

-…Będziemy lądować na lotnisku Londyn Luton za 2 godziny, właśnie rozpoczynamy obniżenie lotu, uprzejmie przypominamy o zachowaniu wszelkich środków ostrożności… -Ignorując podziękowania za skorzystanie z ich właśnie linii, obróciłem się z lekka w kierunku śpiącego przy mnie Charliego, zupełnie już zapominając o śnie, jeszcze przed chwilą doprowadzającym mnie do szaleństwa. Przywykłem już z resztą do bezdennych, bezkształtnych koszmarów które powracając niemal każdej nocy sprawiały iż nie wyczekiwałem nocy z utęsknieniem. Choć przy chłopaku, widmo snu szybko rozmazało się pozwalając mi skupić umysł na jego delikatnej twarzy i miarowym oddechu, wydawał mi się w tej chwili tak delikatny i niewinny... Chociaż w rzeczywistości miał cięty język i odpowiedź niemal na wszystko, nie była to jednak wada a w moich oczach rozkoszna zaleta. Pogłaskałem go po policzku, a Charlie w odpowiedzi uchylił oczy, mrucząc coś bez większego znaczenia jeszcze jedną nogą w świecie snów.
-Pospałeś trochę ? –Zapytałem z lekka czułym tonem, jednak sądząc po mnie, brzmiało to bardziej jak wymuszona uprzejmość, nadal nie umiałem przyzwyczaić głosu do szczerości w okazywaniu niektórych uczuć, jednak Charlie zdawał się dla odmiany  już wiedzieć  jak należy odbierać moje gesty.
-A która godzina? – Burknął zaspanym tonem, szukając bezwiednie okularów, zamiast odpowiedzieć, podniosłem się więc na łokciu i złapałem za jego szkiełka by wsunąć mu na nos –E, dzięki ? – Poprawił je po czym wygrzebał się z łóżka chyba speszony bliskością, wiedziałem że czasem ją lubi i że czuje się samotny, lecz tylko na krótką metę bo po chwili znów odsuwał się na powrót odgradzając, swoją małą niewidzialną barierą.
-Myślałem że przyzwyczaiłeś się już do tego że ci je zakładam…a  godzina jest, jeżeli się nie mylę 22 więc w Anglii powinno być około 3, z tego co mówił pilot, wylądujemy za około 2 godziny – Ten w odpowiedzi tylko kiwnął głową a ja z powrotem osunąłem się na łóżko wzdychając i na powrót przymykając oczy
– Charlie, co myślisz o osobach mordujących na zlecenie ?-Zapytałem jakby z znudzenia, po prostu chcąc zapełnić czymś ciszę

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz