7 stycznia 2016

Od Laurence C.D Chrystian

Laurence nie zamierzał grzecznie potakiwać, powoli zaczął uspokajać oddech, nadal nie ruszając się z ziemi, mierzył Chrystiana zimnym spojrzeniem. Pocierał przy tym obolałą szyję, gdy w pewnym momencie na jego wargi wypełzł delikatny uśmieszek.
-Nie mogę wyjść? Nie myślisz chyba że jesteś bez karny, wystarczy że powiedziałbym odpowiednim osobą… i piekło by się skończyło –Powiedział wciąż słabym od wcześniejszego uderzenia w gardło głosem, mimo to w jego cichych słowach była jakaś stanowczość. Chociaż…znając  jego, były to czcze wyrazy wypowiedziane by choć trochę przestraszyć Chrystiana, nie lubił sprawiać problemów, nienawidził gdy ktoś musiał się o niego martwić, dlatego starał się z wszystkim radzić sobie samemu, w tym z nim.
- Nie masz dowodów. Mało kto uwierzy ci na słowo.
–P
rychnął oschle, nie biorąc mnie na poważnie. Nie próbując prowadzić dyskusji dalej, Laurence podniósł się z ziemi, od razu żałując swojej decyzji. Niemal natychmiast dopadły go mdłości, a głowa zaczęła pękać z bólu poczętego głównie z stresu i szlochu jaki jeszcze przed chwilą władał jego umysłem, próbując ignorować narastające uczucie rozbicia, zrobił krok do przodu chwiejąc się z lekka i wtedy jego współlokator, chyba zlękniony tym że naprawdę może się wygadać zastąpił mu drogę. –A ty gdzie się wybierasz? -Do łazienki, może…jeszcze do pielęgniarki, boli mnie głowa – Odpowiedział jednym ciągiem, tak że trudno było rozróżniać słowa, lecz Chrystian zdawał się zrozumieć wszystko, Lau mierząc go pokrótce wzrokiem, musiał często mrugać bo wszystko stawało się z chwili na chwilę co raz bardziej rozmazane i niewyraźne.
-To idź – Rzucił krótko… i to jedyne co Laurence zdążył usłyszeć bo świat zalała mu kotara ciemności.
Obudził się leżąc na kozetce w gabinecie pielęgniarki, nad nim pochyliła się wysoka blondynka z delikatnym opanowanym uśmiechem.
-O widać że już się obudziłeś, twój kolega z pokoju, Chrystian mówił że znalazł cię nieprzytomnego prawie że pod drzwiami pokoju i od razu przyniósł do mnie. Strasznie go martwił twój nagły stan dlatego postanowiłam pozwolić mu zostać. – Słysząc te słowa, Laurence podniósł się na łokciach i spojrzał w stronę chłopaka, jego wzrok zdawał się mówić ,, Morda na kłódkę’’, z zrezygnowanym jęknięciem opadł więc z powrotem na twardy materacyk, zamykając oczy.
-Nic nie pamiętam – Powiedział tak wiarygodnym umęczonym tonem, iż gdyby nie palące boleśnie wspomnienia uwierzyłby sam sobie. –Tylko ciemność, a potem, obudziłem się tutaj… - Mimo zamkniętych oczu, niemalże namacalnie czuł skierowany w jego stronę triumfalny uśmieszek Chrystiana. Pielęgniarka upewniając się czy aby na pewno nie brał żadnych używek ani nie pił alkoholu, podała mu odpowiednie przeciwbólowe tabletki, zabandażowała większe stłuczenia i z westchnieniem stwierdzając że nie może już nic zrobić zwróciła się do Chrystiania
-Zabierzesz swojego kolegę do pokoju ? Potrzebuje teraz wypoczynku i chwili spokoju… - Słysząc potwierdzenie uśmiechnęła się lekko lecz gdy chłopak podszedł wziąć Laurence ten wyrwał się wstając o własnych siłach
-Pójdę sam – Burknął pod nosem, jednak opamiętując się, podziękował kobiecie za pomoc i wyszedł z sali zaraz za Chrystianem, szedł blisko niego i Lau zaczął mieć dziwne wrażenie jakoby go pilnował.
-Mam wrażenie, jakbym był więźniem prowadzonym na egzekucje  - Stwierdził wsuwając ręce do kieszeni i nawet na niego nie patrząc
-Mam wrażenie, jakbym niańczył bachora z ręką w nocniku. –Warknął beznamiętnie, Chrystian, wciąż idąc obok Laurence, chłopak z względu na opustoszenie korytarza odważył się stanąć przed Chrystianem z swoim upartym, buntowniczym wyrazem twarzy
-Nie doszłoby do niczego, gdybyś potrafił się opanować. –Opowiedział mu od razu chłopak, z lekka rozglądając się czy nikt na nich nie patrzy.
-Nie doszłoby do niczego, gdybyś pilnował swojego tyłka. –Specjalnie zadarł nosa, chyba po to by pokazać swoją wyższość. Lau z lekka cofnął się do tyłu, rzucając mu podły uśmieszek, pewny o tym że tu; na korytarzu, nie grozi mu nic z jego strony a przynajmniej nie mógł go uderzyć.
-Czyli, chcesz mi powiedzieć iż przy tobie muszę uważać na swój tyłek ?– Uniósł kpiąco brew.
-Szczególnie –Niby od tak sobie strzelił stawami, a Lau wydał z siebie tylko naburmuszone ,,uch ‘’ wymijając go i idąc dalej korytarzem, starał się przy tym ignorować jego obecność obok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz