W nocy spadł śnieg,
hm… Dosyć ciekawie i bardzo łatwo się poślizgnąć, jeżeli się nie uważa. Bardzo
prosty sposób na upozorowanie czyjejś śmierci… „Wysoki Sądzie, on się
poślizgnął, a ja chciałem mu pomóc. To już nie moja wina, że akurat tam leżał mój
odbezpieczony granat. Pyta Pan, gdzie była zawleczka od niego? Odpowiedź na to
jest banalna. Jako, że jest mróz, a ja miałem mokre ręce, bo dopiero co je
myłem, po odlaniu się, To granat mi wyśliznął się z rąk. Los tak chciał, że
zahaczyłem jednym palcem o to kółeczko. To naprawdę nie moja wina, Wysoki
Sądzie, to on się poślizgnął”, ciekawe, czy w tym kraju taka wymówka by
przeszła… W Rosji nawet by nie było takiej sprawy w sądzie, jak zgaduję.
Wyszedłem na zewnątrz zaraz
po zajęciach, chcąc się przejść i jednocześnie zapalić. Nie brałem kurtki,
ponieważ jestem przyzwyczajony do takiej pogody. Na ławce, na której zazwyczaj
palę, siedziała już jakaś dziewczyna. W głębi ducha modliłem się, żeby nie
okazała się taką samą lalunią jak poprzednia… Bo jeżeli Sasz ma rację i każda
dziewczyna w tej szkole jest pusta, to chyba w razie potrzeby zacznę się
rozglądać poza kampusem. Z racji, że tylko w tym miejscu nikt się do mnie nie
przyczepia o to, że palę, postanowiłem, że albo się do niej przyłącze, albo ją
stąd wygonię, chociaż szacunek do kobiet mi na to nie pozwala. Podszedłem tam i
stanąłem nad nią, wyjmując ręce z kieszeni bluzy.
-Tutaj nie wolno
palić-Powiedziałem to tak beznamiętnie, że aż sam się tego przeraziłem.
Dziewczyna odwróciła
się do mnie z miną mówiącą, że jest zniecierpliwiona gadaniem, gdzie może, a
gdzie nie może palić.
-A w jakim miejscu
mogę palić? -Uniosła jedną brew, nie spuszczając ze mnie swojego
ciemnoniebieskiego spojrzenia.
-Mówiąc „tutaj”, mam
na myśli akurat tą ławkę, ale w sumie tak patrząc, to co mi szkodzi, jeżeli
chociaż raz nie będę ponurym gburem-Mówiąc to usiadłem obok niej, sam sobie się
dziwiłem, że właśnie powiedziałem coś takiego-Zapomnij o tym zdaniu, które
zaczęło to rozmowę.
Wyciągnąłem z kieszeni
fajki, a z paczki zapalniczkę z sentencją po rosyjsku, którą odpaliłem jednego
z papierosów, czekając aż dziewczyna z miejsca obok odezwie się. Wciąż miałem
nadzieję, że nie jest ona głupią dziewczynką, która jest tutaj, bo tatuś i
mamusia tak kazali.
Zaciągnąłem się
głęboko, po czym wypuściłem dym nosem. Obłoczek z moich nozdrzy scalił się z
obłoczkiem, wypuszczonym z ust dziewczyny; tylko po to, by po chwili rozmyć się
między płatkami sypiącego śniegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz