20 stycznia 2016

Od Jurija C.D: Skylare

W nocy spadł śnieg, hm… Dosyć ciekawie i bardzo łatwo się poślizgnąć, jeżeli się nie uważa. Bardzo prosty sposób na upozorowanie czyjejś śmierci… „Wysoki Sądzie, on się poślizgnął, a ja chciałem mu pomóc. To już nie moja wina, że akurat tam leżał mój odbezpieczony granat. Pyta Pan, gdzie była zawleczka od niego? Odpowiedź na to jest banalna. Jako, że jest mróz, a ja miałem mokre ręce, bo dopiero co je myłem, po odlaniu się, To granat mi wyśliznął się z rąk. Los tak chciał, że zahaczyłem jednym palcem o to kółeczko. To naprawdę nie moja wina, Wysoki Sądzie, to on się poślizgnął”, ciekawe, czy w tym kraju taka wymówka by przeszła… W Rosji nawet by nie było takiej sprawy w sądzie, jak zgaduję.
Wyszedłem na zewnątrz zaraz po zajęciach, chcąc się przejść i jednocześnie zapalić. Nie brałem kurtki, ponieważ jestem przyzwyczajony do takiej pogody. Na ławce, na której zazwyczaj palę, siedziała już jakaś dziewczyna. W głębi ducha modliłem się, żeby nie okazała się taką samą lalunią jak poprzednia… Bo jeżeli Sasz ma rację i każda dziewczyna w tej szkole jest pusta, to chyba w razie potrzeby zacznę się rozglądać poza kampusem. Z racji, że tylko w tym miejscu nikt się do mnie nie przyczepia o to, że palę, postanowiłem, że albo się do niej przyłącze, albo ją stąd wygonię, chociaż szacunek do kobiet mi na to nie pozwala. Podszedłem tam i stanąłem nad nią, wyjmując ręce z kieszeni bluzy.
-Tutaj nie wolno palić-Powiedziałem to tak beznamiętnie, że aż sam się tego przeraziłem.
Dziewczyna odwróciła się do mnie z miną mówiącą, że jest zniecierpliwiona gadaniem, gdzie może, a gdzie nie może palić.
-A w jakim miejscu mogę palić? -Uniosła jedną brew, nie spuszczając ze mnie swojego ciemnoniebieskiego spojrzenia.
-Mówiąc „tutaj”, mam na myśli akurat tą ławkę, ale w sumie tak patrząc, to co mi szkodzi, jeżeli chociaż raz nie będę ponurym gburem-Mówiąc to usiadłem obok niej, sam sobie się dziwiłem, że właśnie powiedziałem coś takiego-Zapomnij o tym zdaniu, które zaczęło to rozmowę.
Wyciągnąłem z kieszeni fajki, a z paczki zapalniczkę z sentencją po rosyjsku, którą odpaliłem jednego z papierosów, czekając aż dziewczyna z miejsca obok odezwie się. Wciąż miałem nadzieję, że nie jest ona głupią dziewczynką, która jest tutaj, bo tatuś i mamusia tak kazali.
Zaciągnąłem się głęboko, po czym wypuściłem dym nosem. Obłoczek z moich nozdrzy scalił się z obłoczkiem, wypuszczonym z ust dziewczyny; tylko po to, by po chwili rozmyć się między płatkami sypiącego śniegu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz