19 stycznia 2016

Od Hayley C.D: Eunice

Otworzyłam oczy i ze zdumieniem spostrzegłam, że w pokoju jest ciemno. Usiadłam tak gwałtownie, że zakręciło mi się w głowie i przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz upadnę, przez ten krótki moment czułam się całkowicie rozbudzona, jednak rozespanie wróciło niemal od razu. Zniechęcona zrzuciłam nogi z łóżka, potrącając przy tym stojącą obok niego walizkę, która upadła z okropnym łoskotem. Skrzywiłam się i natychmiast ją podniosłam, rozsypując znajdujące się w niej książki, pościel i kosmetyczkę. Jęknęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wydawało się niewyraźne. Przez chwilę widziałam w rogu pokoju siedzącą na krześle postać. Zamrugałam, by wyostrzyć wzrok i okazało się, że to tylko torba leżąca n krześle przy biurku. Zegar, który postawiłam na szafce wskazywał godzinę 10.00, ale przecież niemożliwe było żebym przespała cały dzień. Potrząsnęłam głową, aby się rozbudzić, a gdy to nie przyniosło efektów wygrzebałam butelkę wody spod zawartości walizki, wylałam sobie część jej zawartości nią ręce i przetarłam oczy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że żaluzje w oknach są zasłonięte. Zaklęłam zirytowana własną dezorientacją. Podeszłąm do okna i pociągnęłam za sznurek. Natychmiast pokój rozjaśniło światło słoneczne, które raziło mnie w oczy. Ten dzień zapowiadał się okropnie. Przymrużyłam powieki i podnosząc z podłogi kosmetyczkę powoli powlokłam się w stronę łazienki, błogosławiąc ten pokój za to, że przynajmniej nie muszę wychodzić na korytarz i dzielić pomieszczenia z tłumem innych dziewcząt. Weszłam pod prysznic w koszulce i dżinsach, w których zasnęłam trzy godziny temu wyczerpana piętnastogodzinną podróżą. Gorąca woda rozbudziła mnie na dobre i trochę uspokoiła.
Ściągnęłam z siebie ubrania, umyłam włosy i niechętnie wyszłam spod prysznica. Uczesałam się, umyłam zęby i doprowadziłam do stanu, w którym nie wyglądałam jak siedem nieszczęść. Opuściłam łazienkę owinięta puchatym ręcznikiem, z mokrymi włosami i poczuciem, że będę chora. Zimny podmuch z rozszczelnionego okna tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu. Zadrżałam z zimna, ale suche ubrania miałam jeszcze w torbie, więc nie miałam co na siebie ubrać. W międzyczasie postanowiłam wteszcie porządnie przyjrzeć się pokojowi. Wyglądał bardziej jak sala szpitalna, niż pomieszczenie w akademiku. Surowe, puste meble, biała pościel na łóżkach i prosta lampa na suficie. Do tego czarne żaluzje w oknach i białe ściany, które jeszcze potęgowały ponury nastrój. Nie czułam się tu dobrze i nawet własna pościel i plakaty z czarno-białymi obrazami nie były w stanie tego zmienić. W dodatku nie było przecież najmniejszego powodu, bym tu tkwiła. Przeklęłam w myślach tę szkołę i moich rodziców, za to, że mnie tu wysłali. Na szczęście to tylko pół roku, a w wakacje jakoś przekonam ich, że Boston był dużo lepszym rozwiązaniem. Marudząc pod nosem i potykając się o leżące na ziemi książki podeszłam do krzesła, chwyciłam ogromną, czarną torbę z nadrukiem białego kruka z krzesła, wyjęłam z niej bieliznę, pierwsze lepsze spodnie i ciepłą, pluszową bluzę, ubrałam się, po czym zaczęłam systematycznie wyciągać z torby pogniecione ubrania. Bluzki, wszystkie w podobnych, ciemnoszarych i czarnych odcieniach, spodnie w równie ciemnych kolorach, dwie dżinsowe kurtki, jedną materiałową, zieloną i dwie pary martensów, bordowe i czarne. W jednym z nich leżała złożona na ćwierć kopertę podpisana „Otworzyć w urodziny (inaczej spotka cię gniew boży)”. Uśmiechnęłam się delikatnie i natychmiast ją chwyciłam i mało delikatnie rozerwałam. Wyjęłam ze środka plik zdjęć, moich, Hazel, Hilary i Harrego oraz liścik o zwięzłej treści: „A jednak otworzyłaś. Wiedz, że twoje życie zamieni się w koszmar”. Uśmiech stał się dużo szerszy. Wyjęłam telefon i, nie zważając na to, że, jak na normalne, grzeczne dziecko przystało, Hazel powinna być w szkole, wysłałam jej wiadomość:
<3 U
I od razu otrzymałam odpowiedź:
ćśśś, idź spać...
A może jednak nie jest takim przykładnym dzieckiem. Na to właśnie liczyłam, w końcu była moją przyjaciółką. Z zamyślenia wyrwało mnie skrzypienie drzwi. Uśmiech natychmiast spełzł z mojej twarzy, a ja zdezorientowana spojrzałam w stronę opadającej klamki. W panice zapięłam bluzę i zaczęłam zbierać z podłogi wszystkie porozrzucane rzeczy, gdy do pokoju wtoczyła się turkusowowłosa dziewczyna z ogromnym plecakiem na plecach z dwoma walizkami w rękach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz