Otworzyłam oczy i ze zdumieniem spostrzegłam,
że w pokoju jest ciemno. Usiadłam tak gwałtownie, że zakręciło mi się w głowie
i przez chwilę miałam wrażenie, że zaraz upadnę, przez ten krótki moment czułam
się całkowicie rozbudzona, jednak rozespanie wróciło niemal od razu. Zniechęcona
zrzuciłam nogi z łóżka, potrącając przy tym stojącą obok niego walizkę, która
upadła z okropnym łoskotem. Skrzywiłam się i natychmiast ją podniosłam,
rozsypując znajdujące się w niej książki, pościel i kosmetyczkę. Jęknęłam i
rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wydawało się niewyraźne. Przez
chwilę widziałam w rogu pokoju siedzącą na krześle postać. Zamrugałam, by
wyostrzyć wzrok i okazało się, że to tylko torba leżąca n krześle przy biurku.
Zegar, który postawiłam na szafce wskazywał godzinę 10.00, ale przecież
niemożliwe było żebym przespała cały dzień. Potrząsnęłam głową, aby się
rozbudzić, a gdy to nie przyniosło efektów wygrzebałam butelkę wody spod
zawartości walizki, wylałam sobie część jej zawartości nią ręce i przetarłam
oczy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że żaluzje w oknach są zasłonięte.
Zaklęłam zirytowana własną dezorientacją. Podeszłąm do okna i pociągnęłam za
sznurek. Natychmiast pokój rozjaśniło światło słoneczne, które raziło mnie w
oczy. Ten dzień zapowiadał się okropnie. Przymrużyłam powieki i podnosząc z
podłogi kosmetyczkę powoli powlokłam się w stronę łazienki, błogosławiąc ten
pokój za to, że przynajmniej nie muszę wychodzić na korytarz i dzielić pomieszczenia
z tłumem innych dziewcząt. Weszłam pod prysznic w koszulce i dżinsach, w
których zasnęłam trzy godziny temu wyczerpana piętnastogodzinną podróżą. Gorąca
woda rozbudziła mnie na dobre i trochę uspokoiła.
Ściągnęłam z siebie ubrania,
umyłam włosy i niechętnie wyszłam spod prysznica. Uczesałam się, umyłam zęby i
doprowadziłam do stanu, w którym nie wyglądałam jak siedem nieszczęść.
Opuściłam łazienkę owinięta puchatym ręcznikiem, z mokrymi włosami i poczuciem,
że będę chora. Zimny podmuch z rozszczelnionego okna tylko utwierdził mnie w
tym przekonaniu. Zadrżałam z zimna, ale suche ubrania miałam jeszcze w torbie,
więc nie miałam co na siebie ubrać. W międzyczasie postanowiłam wteszcie
porządnie przyjrzeć się pokojowi. Wyglądał bardziej jak sala szpitalna, niż
pomieszczenie w akademiku. Surowe, puste meble, biała pościel na łóżkach i
prosta lampa na suficie. Do tego czarne żaluzje w oknach i białe ściany, które
jeszcze potęgowały ponury nastrój. Nie czułam się tu dobrze i nawet własna
pościel i plakaty z czarno-białymi obrazami nie były w stanie tego zmienić. W
dodatku nie było przecież najmniejszego powodu, bym tu tkwiła. Przeklęłam w
myślach tę szkołę i moich rodziców, za to, że mnie tu wysłali. Na szczęście to
tylko pół roku, a w wakacje jakoś przekonam ich, że Boston był dużo lepszym
rozwiązaniem. Marudząc pod nosem i potykając się o leżące na ziemi książki
podeszłam do krzesła, chwyciłam ogromną, czarną torbę z nadrukiem białego kruka
z krzesła, wyjęłam z niej bieliznę, pierwsze lepsze spodnie i ciepłą, pluszową
bluzę, ubrałam się, po czym zaczęłam systematycznie wyciągać z torby
pogniecione ubrania. Bluzki, wszystkie w podobnych, ciemnoszarych i czarnych
odcieniach, spodnie w równie ciemnych kolorach, dwie dżinsowe kurtki, jedną
materiałową, zieloną i dwie pary martensów, bordowe i czarne. W jednym z nich
leżała złożona na ćwierć kopertę podpisana „Otworzyć w urodziny (inaczej spotka
cię gniew boży)”. Uśmiechnęłam się delikatnie i natychmiast ją chwyciłam i mało
delikatnie rozerwałam. Wyjęłam ze środka plik zdjęć, moich, Hazel, Hilary i
Harrego oraz liścik o zwięzłej treści: „A jednak otworzyłaś. Wiedz, że twoje
życie zamieni się w koszmar”. Uśmiech stał się dużo szerszy. Wyjęłam telefon i,
nie zważając na to, że, jak na normalne, grzeczne dziecko przystało, Hazel
powinna być w szkole, wysłałam jej wiadomość:
<3 U
I od razu otrzymałam odpowiedź:
ćśśś, idź spać...
A może jednak nie jest takim przykładnym
dzieckiem. Na to właśnie liczyłam, w końcu była moją przyjaciółką. Z zamyślenia
wyrwało mnie skrzypienie drzwi. Uśmiech natychmiast spełzł z mojej twarzy, a ja
zdezorientowana spojrzałam w stronę opadającej klamki. W panice zapięłam bluzę
i zaczęłam zbierać z podłogi wszystkie porozrzucane rzeczy, gdy do pokoju
wtoczyła się turkusowowłosa dziewczyna z ogromnym plecakiem na plecach z dwoma
walizkami w rękach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz