Znajomy, błogi, a zarazem wkurzający dźwięk dotarł do Chrystiana uszu.
Chłopak wstał z ławki z zamiarem wyjścia, jednak śnieżnobiała kartka w
rogu ławki jakby samym swym wyglądem krzyczała do niego: "Weź mnie!
Musisz mnie wypełnić, pamiętasz?" W dodatku ten jego partner zauważył go
nim zdążył się ulotnić...
- Umm. Chcesz to załatwić w bibliotece. Lub twoim czy moim pokoju? - usłyszał z jego ust.
-
Eh, daj człowieku pierw innym ochłonąć. - wstał i dał mu swoją kartkę
na przechowanie - Spotkamy się u Ciebie. Nie musisz tłumaczyć gdzie to
jest i jak tam dojść. - rzucił przez ramię.
Rozstali się przy
wyjściu z klasy. Chrystian poszedł w stronę klozetu, odświeżyć się.
Spojrzał w swe odbicie. Odbicie człowieka bez przyszłości, celu i
świadomości jaką drogą zmierza. Jak nisko musisz upaść, byś to wreszcie
zrozumiał?
Oblał twarz zimną wodą. Znowu zabrakło ręczników
papierowych. Na tle odbić brudnych klozetów i pisuarów ujrzał coś
czerwonego mieniącego się w świetle jarzeniówek. Przy bliższym
spojrzeniu okazało się to być rulonem kolorowego papierka. Z jednej
strony tylko. Z ciekawości wyjął go, a było schowane w rolce papieru
toaletowego. Rozwinął to. Tak, teraz sobie przypomniał o tajemniczych
osobach w środku lekcji i kartach o jakich była mowa. Jednak wiele
innych rzeczy umknęło mu z pamięci, jak na przykład to gdzie i do której
mają odnieść karty. Z jednej strony uważał tę zabawę za żałosną i dla
plebsu, z drugiej zaś mógł poobserwować jak inni starają się dopasować,
tracąc siebie, by nie stać się celem. Coś za coś.
Wcisnął kartę w kieszeń spodni i wyszedł. Dopyta partnera co ma z tym zrobić. Sodom i Gomora mogą poczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz