Zapadła grobowa cisza i żaden nie śmiał jej przerywać. Chrystian mógł, choć nie chciało mu się prawić kolejnych gróźb, za wcześnie na to. Od wyjścia z pokoju lekarskiego czuł zniesmaczenie do Laurence i tego jakie z niego ciepłe kluchy. ,,Chłopaki nie takie obrażenia mieli, a wychodzili z tego trzeźwo.", pomyślał.
Na tyle był pewny, że chłopak po wszystkim nawet do kibla nie wejdzie bez oglądania się za siebie, iż postanowił zostawić go samego w pokoju gdy pójdzie po przepustkę. Taka łania może niewiele zrobić, a i prędzej sobie wyłącznie zaszkodzi.
Jak co weekend, Chrystian wymykał się ze szkoły na miasto. Więc panie i panowie z sekretariatu znali już powód numer jeden jego przyjścia. Drugi powód mają na myśli, gdy coś przeskrobie, lecz wtedy ma na karku nauczyciela, który go przyłapał na gorącym uczynku. I zazwyczaj tylko po to, by zawiadomić o tym jego rodziców, co nauczyli się mieć wyjebane na skargi. Wybacz, czytelniku, jeśli jesteś osobą wierzącą.
Następny dzień nadszedł szybciej niż się zapowiadało. Albo czas niemiłosiernego czekania na świt był tak długi, iż część z totalnego braku aktywności przeszła w niepamięć. O punkt dwunastej Chrystian zaprowadził Mikołaja do jego pokoju. To chłopiec około półtora metra wzrostu, o ciemnobrązowych gęstych włosach i wypukłych policzkach. Nosił o rozmiar za duże ubrania jak na swój wiek, jednak nie przeszkadzało mu to. Bluza jak i spodnie oraz buty miały odcień brudnej szarości. Gdy poprawił grzywkę, ukazał swe oczy wyróżniające go z tłumu; Jedna część obydwóch oczu była koloru piwnego, a druga odcieni świeżej trawy. Z ciekawością obserwował wyciąganie węża z szafy. To zaś był pyton królewski długości na oko metra. Wiek nieznany.
- Wygląda jakby dawno stamtąd nie wychodził. - zauważył młody, gdy Chrystian położył gada na podłodze, a ten zaczął badać otoczenie.
Stali nad nim w przykucu. Obserwowali co zrobi.
- Nie miałem kiedy go wypuszczać. Czasami mu otwierałem szafę, ale tak to... Cały czas jak na złość w pokoju był Laurence...- mruknął Chrystian.
- Kto? - zaśmiał się.
- Laurence, sąsiad z drugiego łóżka... - powtórzył bezinteresownie - Ginekolog się musiał pomylić i powiedział matce, że będzie mieć dziewczynkę.
Brunet wydął policzki, powstrzymując nagły napad śmiechu. W rzeczywistości jedynie gromadził go, by móc potem wybuchnąć nim ze zdwojoną siłą. Z jego ust wydobył się przeraźliwy skowyt hieny. Zanim stał się głośniejszy, Chrystian zakrył mu dłonią jadaczkę.
- Mikołaj, bądźże cicho! Nikt oprócz mnie nie musi wiedzieć, że tu jesteś! - warknął przez zęby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz