16 stycznia 2016

Od Charliego C.D: Mephistopheles

Czując materiał między nogami uznałem, że znowu było mi gorąco w nocy i po prostu tuliłem się do kołdry. Dopiero, gdy ów ”kołdra” się poruszyła doszło do mnie, że to nie możliwe. Powoli rozchyliłem powieki i zauważyłem rozmazany obraz głowy. Wyglądało na to, że połowa mego ciała przez sen wyemigrowała na to należące do Mepha, tym samym sprawiając, że byłem w pełni wtulony w jego plecy, z palcami swej dłoni splecionymi z jego. Chyba po przebudzeniu się za bardzo nie myślę, bo nawet nie zauważyłem, kiedy wtuliłem czoło w jego kark. Miałem tylko nadzieję, że ten jednak śpi. Później pewno nie dałby mi spokoju lub coś takiego, a ja zapadłbym się pod ziemię. Powolutku i ostrożnie zszedłem z łóżka, a następnie nie słysząc nic ze strony drugiego zacząłem szukać okularów. Nie byłem pewien gdzie je zostawiłem, więc szukałem na ślepo. Te po chwili pojawiły się w mojej dłoni. Wyglądało na to, że mój towarzysz jednak nie spał.
- Dzięki - mruknąłem i założyłem je po przetarciu dłonią twarzy.  
- Zastanawia mnie, kiedy moja madame się przyzwyczai, że o nią dbam - uśmiechnął się.
- Przy tobie chyba przestanę szukać okularów. Zawsze się magicznie pojawiają na moim nosie czy w dłoni.

- A przeszkadza ci to? -  Spytał, powoli wstając z łóżka.
- Nie, w sumie to nie - podszedłem do swojej szafki z ubraniami. Spora część została w szafie, więc nawet się nie przejmowałem zabieraniem ciuchów ze sobą. W ten sposób miałem miejsce w walizce na inne rzeczy. Wziąłem parę czarnych dżinsów (tych z rodziny ciaśniejszych, niżli luźnych), bielizna oraz pierwszą lepszą koszulkę. - Nie muszę wtedy szukać okularów po całym pokoju. Raz przez sen je zrzuciłem z półki i skończyło się na nadepnięciu na nie. Ale nie lubię szkieł kontaktowych.
-Osobiście często noszę szkła, nie są złe - Wzruszył ramionami.
- Ja tam łzawię nawet jak patrzę na tykanie oczu. Nie wiem. Brat się nabija, że jestem zbyt delikatny, bo raz się nawet mało nie porzygałem, kiedy myłem szczoteczką ósemki. A jak mowa o myciu to wejdę na dłuższą chwilę do wanny. Mam nadzieję, że ci to nie przeszkodzi? Jak co pilot oraz kontroler jest obok na stoliku. Telewizja i gry, co tam wolisz. Czuj się jak u siebie.
Jako, że tamten zdawał się nie mieć nic więcej do powiedzenia, wszedłem do łazienki i postanowiłem w końcu pozwolić sobie na kąpiel w wannie. Odłożyłem ciuchy na półkę i włączyłem wodę. Włączyłem radio i zdjąłem z siebie wczorajsze ubrania, po czym wrzuciłem je do kosza na pranie. Wnet przypomniało mi się, że zostawiłem konsolę w torbie. Byłem przyzwyczajony do tego, że zawsze trzymałem ją przy sobie i nie pomyślałem nawet o tym. Owinąłem biodra jednym z dwóch ręczników przygotowanych zapewne przez moją matkę i wyszedłem z łazienki po konsolę. Mając jedną dłoń zajętą trzymaniem ręcznika trudno było przeszukać plecak, lecz w końcu znalazłem swoją zgubę.
- Hm...Charlie, rozmyśliłeś się i stwierdziłeś, że wolisz przyjść nagi do mnie?
 - Nie, do konsoli - uśmiechnąłem się do niego i pokazałem swoją przenośną konsolę.
- No cóż... To było do przewidzenia - Westchnął teatralnie.
- Może uda ci się zająć pierwsze miejsce. Próbuj dalej - zażartowałem i wróciłem do łazienki.
Po godzinie grania i relaksu w wannie, w końcu wyszedłem z łazienki. Przeczesałem dłonią mokre włosy i spojrzałem na mojego towarzysza.
- Mam nadzieję, że nie zanudziłeś się na śmierć. Wybacz…
- Nie rozumiem jak możesz tak długo siedzieć w tej paskudnej cieczy - wzdrygnął się.
- Tak samo jak ty mogłeś pokroić tamtą biedną żabkę - odłożyłem konsolę na stolik, co rzadko robiłem.
- Była martwa... - Wzruszył ramionami - w sumie, co za różnica i tak bym ją pokroił.
Przyłożyłem dłoń do ust, gdy na samą myśl mnie zemdliło. Akurat mieliśmy iść na śniadanie, a mnie przeszedł głód. Zacząłem myśleć o czymś innym, co na szczęście mi pomogło.
- Umm… Okey. Tylko nie wspominaj tego przy śniadaniu albo zwrócę.
Z jakiegoś powodu jego wzrok stracił swą typową przyjazność i był jakiś chłodny. W sumie to było przecież dla niego normalne. Zawsze zdawał się być nieobecny lub bez uczuć. Albo to moja brak uwagi. Łatwo było się pomylić, gdy 90% uwagi poświęcało się grze.
- Och, a już miałem mówić, jak to cię wybawiłem z opresji!
- Tego też bym nie wspomniał przy śniadaniu… No chyba, że będziemy jedli tutaj to spoko. Inaczej brat mi później nie da spokoju. A jak już mowa o śniadaniu to głodnyś?
- Nie, a przed swoim bratem, mogłeś mnie uprzedzić - Skrzywił się, ale nic więcej nie dodał.
- Uprzedzić? - uniosłem brew.
- Nieistotne...
- No okey. Pewien, że nie chcesz śniadania? - chciałem się upewnić.
- Nie jadam śniadań.
- Kolejna nastolatka z kompleksami - pokręciłem głową, nie mogąc powstrzymać się przed uśmiechem, po czym wyszedłem z pokoju nim ten zdążył coś powiedzieć.
Wróciłem w miarę szybko. Ot zrobiłem sobie kanapkę i powrót. Usiadłem na łóżku i dopiero wtedy przypomniałem sobie o tym, że się obudziłem w nim z Mephem. Czyżbym przez sen mu wlazł do łóżka? Cóż…Lepiej nie zaczynać tego tematu.
- Co powiesz na mały shopping jak zjem? - zapytałem. Dawno nie miałem okazji na porządne zwiedzenie sklepów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz