- A ja jestem twoim Jack’iem - powiedziałem w
odpowiedzi na przedstawienie się i w pełni zignorowałem pytanie dziewczyny -
więc należy mi się, choć odrobina szacunku. Ogólnie za samą śmiałość
nadepnięcia na moją osobę powinienem kazać cię zdegradować do roli celu czy coś
podobnego.
Przy tej przemowie starałem się być w pełni
poważny, ale nie wytrzymałem. Już po chwili się zaśmiałem i wyprostowałem.
Przełożyłem ładowarkę do dłoni, w której trzymałem konsolę i wyciągnąłem przed
siebie teraz już wolną dłoń.
- A tak na serio to jestem Charles Anson, ale
możesz mi mówić Charlie - przedstawiłem się z uśmiechem. - I nie, nie jest
okey. Rano padł mi telefon, teraz padła mi konsola i jak ja mam niby grać?
Dopiero po tych słowach spojrzałem na twarz
dziewczyny. Ta zdawała się mi być znajoma, lecz nie byłem pewien. W końcu tyle
osób ile widuję na korytarzach…Dziewka może być przypadkowo spotykaną przeze
mnie uczennicą. Ot tu przeszedłem obok, tam widziałem jak rozmawia ze
znajomymi. Łatwo było zapamiętać jej twarz, lecz nie być pewnym, kim jest. Ale
mnie jednak wydawało się, że to nie o to chodzi. Że coś głębszego w tym siedzi.
W końcu miałem wspaniałą pamięć do twarzy!
- Chwila, Eunice Havkins? - spytałem, gdy coś
zaświtało mi w głowie. - Parę razy widywałem cię z tym… Jak mu tam…
Kurde. Tak jak miałem pamięć do kobiet, tak
mężczyźni szybko mi wypadali z głowy. Kojarzyłem jak typek wyglądał, ale za nic
na świecie nie byłem w stanie zapamiętać rzeczy typu wiek, rodzeństwo czy
choćby imię. Z kobietami? Ba, nigdy nie byłoby wpadki żebym pomylił dwie
kobiety ze sobą. Ale z mężczyznami zawsze był problem. A mówią, że wroga
powinno się dobrze znać czy coś takiego.
- Nieważne. Parę razy spotykaliśmy się w
Londynie. Na imprezach u wspólnych kumpli. A przynajmniej tak mi się wydaje…
Nie sądzę, że pomyliłem cię z kimś.
Teraz w sumie to zacząłem powątpiewać w to czy
trafiłem na właściwą osobę. Jak nie to zajmę się dalszym poszukiwaniem gniazdka,
aby podłączyć konsolę. Jeśli jednak okaże się właściwą osobą. To pogadam,
zobaczę, co tam, zapytam jak tam w Londynie, o ile jest tu od niedawna, bo w
końcu byłem na święta, a potem… Potem się już zobaczy. Nie wygląda na to, żeby
była ze mną w jednej klasie to i za często się nie będziemy widywać. Ot raz na
sto lat na korytarzu i na tym zapewne się skończy. Wszystko zależało od mojej
nowej znajomej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz