Szczerze ten gest z odkupieniem jedzenia był normalny, zapewne sam był
głodny, więc dlaczego miałem mu odmówić? Może ta moja natura z byciem
miły była przesada, ale nie mogłem nic na to zaradzić. Michael jadł
bardzo długo swoją zupę, co mnie nieco zdziwiło. No w końcu ile można? A
to, że ja pochłaniałem bardzo szybko jedzenie było tylko
przyzwyczajeniem, ponieważ nawet w domu nie miałem dużo czasu aby ze
spokojem spożywać dany posiłek. Ciągle musiałem się uczyć wszystkiego
dokładnie, również pracować jako wolontariusz, a do tego jeszcze dawać
korekty z każdego przedmiotu.. Przyznam, że interes bardzo dobrze się
rozwinął, uzbierałem na motor i broń do airsoftu. Mundur otrzymałem od
swojego wujka, który ma firmę zajmującą się produkcją tej odzieży.
Zdziwicie się pewnie jak trafiłem na swoją grupę do airsoftu. Na
początku nie znałem ich, szczerze to nikogo.. Ale pewnego dnia podszedł
do mnie pewien chłopak. Nie wyglądał na szczęśliwego ani też, na
zadowolonego swoją sytuacją. Otóż jak się dowiedziałem ich kapitan
odchodził z grupy, a członkowie nie byli za mili. Stwierdziłem, że im
pomogę jakoś ich zjednolicić, albowiem moim pomysłem było, aby
uprowadzić tego chłopca i tak jakby go "więzić".
Nieźle spanikowali gdy
młody zaginął, bardzo im na nim zależało, więc taktyka zadziałała i
zaczęli razem współpracować. Przesiadywałem z nim jakby nigdy nic na
drzewie i słuchałem jego opowieści o drużynie. Na końcu naszej rozmowy
zapytał się mnie czy chcę być ich kapitanem. Stwierdziłem, że mógłbym
się zgodzić jedynie pod warunkiem gdy jego znajomi stwierdzą, że chcą.
Zostawiłem mu swój numer telefonu, żeby dał mi znać. Koledzy Naile'a, bo
tak się ten chłopak nazywał.., zbliżali się w naszym kierunku. Zdziwili
się widząc nas siedzących na gałęzi, nie wiem co sobie pomyśleli, ale
wybuchnęli śmiechem. Ja jakby nigdy nic się pożegnałem i zmyłem. Dzień
później otrzymałem sms'a. Miałem się zjawić w tym samym miejscu gdzie
siedziałem z moim nowym znajomym. Zdziwiłem się, ale poszedłem. Może
byłem około piętnastu metrów przed wskazanym punktem, gdzie zauważyłem
ich siedzących dookoła. Po ich twarzach sądziłem, że pewnie zrobili
imprezę na terenie do gry, ale tak nie było. Jak się okazało była to
impreza powitalna kapitana. Nie zauważyłem Naile'a, liczyłem, że chociaż
on mi coś wytłumaczy. Czekaliśmy parę minut, a tu nagle chłopak się
rzucił mi na szyję zadowolony krzycząc "witaj kapitanie". Prawie
straciłem równowagę, bo byłem oparty o drzewo.
Westchnąłem cicho uchylając powieki, było to moje pierwsze z tych
ważnych wydarzeń. Miło jest mi je powspominać. Jakby nie patrzeć
zyskałem dość sporą grupę wspaniałych znajomych, którzy mi ufają, a ja
im. Z mojego "dalszego zamyślenia" i również długiego oczekiwania na
odpowiedź usłyszałem głos współlokatora.
- A co, szykujesz się na ”polowanie”? - zażartował. - Wnętrze też czyścisz przed zabawą? - spytał gdy dopił w końcu swoją zupę.
Zaśmiałem się cicho na jego pytania.
- To jest broń do airsoftu, nie jest na ostrą amunicje tylko na kulki.
Wnętrze też czyszczę, w końcu nie chcę by się kulka "zatrzymała", przez
mały drobiazg w lufie.. - mruknąłem. - Nie słyszałeś nigdy o
Airsofcie?- spytałem go po chwili, podnosząc na niego wzrok znad
ściereczki i broni.
Musiałem się jeszcze rozpakować, eh, no i pozwiedzać dokładnie szkołę i
jej tereny. Dzisiejszy dzień jak stwierdziłem był zawalony tym
wszystkim.
<Mike? i teraz ja stawiam cię w kropce ;-; przepraszam, wybacz mi ;----; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz