***
Wyjrzałem znudzony przez okno obserwując płatki śniegu, leniwie sunące przed siebie, prosto w dół jakby oczekiwały swojej wolnej bezsensownej śmierci i same do niej lgnęły, dziś był pierwszy dzień ferii świątecznych i na korytarzu słychać było krzątaninę, ciągle ktoś trzaskał drzwiami, krzyczał coś do kogoś lub szurały kółka walizek. Ciekawe ile osób spędzi ten okres w szkole razem ze mną, Laurence już wczoraj zwinął się, szczęśliwy z możliwości spotkania swojej ukochanej matki i siostrzyczki wcześniej upewniając się ile razy tylko mógł czy aby na pewno nie ma dokupować drugiego biletu dla mnie. Jednak ja nie chciałem wracać, nie tam do ludzi którzy nawet nie chcieli mnie widzieć, ich sztuczna radość oraz sztuczny smutek napawała mnie obrzydzeniem. Kazała każdej cząsteczce ciała trzymać się z dala, szczególnie po odwiedzinach w dzień otwarty kiedy to ojciec uderzył mnie pięścią w twarz, kto by pomyślał iż nawet on może stracić swą żelazną równowagę...
Wyjrzałem znudzony przez okno obserwując płatki śniegu, leniwie sunące przed siebie, prosto w dół jakby oczekiwały swojej wolnej bezsensownej śmierci i same do niej lgnęły, dziś był pierwszy dzień ferii świątecznych i na korytarzu słychać było krzątaninę, ciągle ktoś trzaskał drzwiami, krzyczał coś do kogoś lub szurały kółka walizek. Ciekawe ile osób spędzi ten okres w szkole razem ze mną, Laurence już wczoraj zwinął się, szczęśliwy z możliwości spotkania swojej ukochanej matki i siostrzyczki wcześniej upewniając się ile razy tylko mógł czy aby na pewno nie ma dokupować drugiego biletu dla mnie. Jednak ja nie chciałem wracać, nie tam do ludzi którzy nawet nie chcieli mnie widzieć, ich sztuczna radość oraz sztuczny smutek napawała mnie obrzydzeniem. Kazała każdej cząsteczce ciała trzymać się z dala, szczególnie po odwiedzinach w dzień otwarty kiedy to ojciec uderzył mnie pięścią w twarz, kto by pomyślał iż nawet on może stracić swą żelazną równowagę...
Oczywiście zrobił to gdy zostaliśmy sami
i swym surowym mętnym, bezpłciowym tonem zaczął mówić o mojej przyszłej roli w
jego teatrzyku której nie chciałem przyjąć, zwieńczeniem ostatniego aktu miał
być ślub. Nie wiedziałem wtedy dlaczego tak nagle się tym interesował, możliwe
że to matka wyprosiła go o to by ze mną porozmawiał. Nie zamierzałem ukrywać mojego stanowiska,
mówiąc mu wprost iż musi brać poprawkę na to że ślub wezmę tylko z drugim panem
młodym, mój szyderczy uśmiech chyba nie złagodził sytuacji bo mężczyzna nim zdążyłbym
zareagować obrócił się i tracąc całą aurę kamiennego spokoju uderzył mnie w
twarz, sygnet który miał na palcu zrobił na moim poliku uroczą rankę,
zwieńczoną rosnącą powoli opuchlizną… Nie czekając na żadne słowa wróciłem
wtedy do pokoju. Charlie obmył mi ranę, wspomnienie jak bardzo przejęty był gdy
pytał co się stało wywołało na mojej twarzy uśmiech, lecz tylko na chwilę bo i
ten zaraz przerodził się w bezkształtny grymas. Westchnąłem głęboko wracając na
łóżko, usiadłem na nim i patrząc jak
Charlie pakuje ostatnie rzeczy starałem się nie myśleć o nieprzyjemnościach
tamtego dnia. Samolot jak dobrze pamiętałem miał mieć wieczorem więc zbytnio się nie śpieszył, w jednej ręce
trzymając telefon, drugą zaś nieśpiesznie wrzucając do torby drobiazgi.
- Zabijesz się kiedyś - mruknąłem jakoś tak smętnie do Charliego widząc jak
ledwo chodzi przez ciągłe skupienie na ekranie telefonu
- Mam to już wyćwiczone jak każde dziecko XXI wieku –Odpowiedział chłopak
nawet na mnie nie zerkając by po chwili dodać – A wiedziałeś, że ponoć
ewoluujemy przez technologie? Naukowcy mówią, że nasz organizm przyzwyczaja się
do sms'owania podczas chodzenia, poprzez stawianie większych, ale ostrożniejszych
kroków – I kończąc to zdanie potknął się o własną walizkę boleśnie
lądując na ziemi
- I tak właśnie wygląda twoja ewolucja madame… - Powiedziałem z rezygnacją
kręcąc głową, po chwili jednak wstałem i pomogłem mu się pozbierać z ziemi. –
Jeszcze jakieś teorie ty mój inteligencie?
-Że…Mam dwie lewe nogi i musisz mi podać okulary – Bez słowa wytarłem dokładnie szkiełka
i wsunąłem mu okulary z powrotem na nos nawet nie komentując tego uroczego
cyrku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz