16 grudnia 2015

Od Mephistopheles'a C.D Charliego

Przez drobną chwilę przypatrywałem się z dokładnością  jego delikatnej twarzy, skąpanej w promieniach porannego słońca wpadających niewinnie przez spore okno, by z równą niewinnością prześlizgiwać się po jego ciele. Nie skupiałem zbytniej uwagi na jego słowach lecz gdy zapytał czy nie jestem doktorem na moich ustach wykwitł delikatny ironiczny uśmieszek.
-Żaden ze mnie lekarz, chociaż mogę porobić za twojego prywatnego doktora… Umiem kilka przydatnych rzeczy – Mówiąc te słowa wzruszyłem z lekka ramionami zapalając upragnionego papierosa, zaciągnąłem się nim by wypuścić z ust małe kółeczko dymu
 – Posiadam trochę wiedzy medycznej, z pewnością zdatnej do pierwszej pomocy a może i wykraczającej poza informacje posiadane przez szkolną pielęgniarkę. Jednakże lepiej będzie dla nas obu jeżeli w podzięce za pomoc przemilczysz każde słowo jakie do ciebie wymówię, a ja może kiedyś pokarzę ci co potrafię…szczególnie gdy nadarzy się ciekawa okazja. – Brzmiało to może tajemniczo lecz tak naprawdę nie chodziło mi o nic szczególnego, chociaż moje maleńkie hobby mogłoby przysporzyć mi wiele kłopotów, w sumie nie tylko mnie ale także mojej rodzinie, nie przywiązywałem do niego zbyt wielkiej wagi. I mimo że było to dla mnie drobną rozrywką, jak gra w szachy z samym sobą i w zabawie zmuszony byłem czasami poświęcać różne pionki, by w przyszłości wygrać z prawdziwym przeciwnikiem...Ale to…jeszcze nie teraz, zerknąłem na chłopaka widząc jak uchyla wargi by coś powiedzieć. Przeszkodziło mu w tym jednak pukanie do drzwi po którym nastąpiło chwilowe szarpanie się z klamką i do pokoju wpadł mój brat obładowany trzema torbami.
-Zapomniałeś rzeczy więc pomyślałem że przyniosę – Powiedział z nieśmiałym uśmiechem odkładając torby na podłogę. –Będziesz jeszcze wracał na lekcje ? –Zapytał nagle patrząc na mnie w taki sposób jakby sam nie chciał wracać do sali.
-Nie, zostanę już z Charliem w razie gdyby coś się stało – Oznajmiłem spokojnie, a chłopak mruknął coś pod nosem w niezadowoleniu po czym z naburmuszonym wyrazem twarzy rzekł już wyraźnie
-Chcesz się wymigać z lekcji i tyle – Potargałem go z lekka w odpowiedzi z cichym westchnieniem, po czym wskazałem na drzwi
-Może, a teraz młody szoruj na lekcje, już, już dzieciaku – Posłusznie ruszył do wyjścia lecz na odchodnym pokazał mi jeszcze język i dopiero wyszedł, jest tylko o rok młodszy ale wciąż dzieciaczek z niego…czasem jakby miał trzynaście lat. Przeniosłem bez słowa torbę z podłogi na łóżko Charliego, po czym chowając na razie do szuflady sole, zapytałem z pozoru obojętnym tonem jakby z poczucia obowiązku.
-Jak się właściwie czujesz, mdłości, bóle głowy? –Usiadłem ale już na swoim łóżku powracając do przyglądania się jego twarzy, wyglądał słabo, jego twarz zbladła lecz mimo to pozostawało w nim coś, co nie pozwalało tak po prostu odwrócić wzroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz