Szedłem sobie zadowolony po korytarzu szukając jakiejś ciekawej osoby do rozmów... Heh... Znaczy się dla tej drugiej osoby zawsze to było piekło na ziemi, ale co ja na to poradzę. Zagadałem do kilku dziewczyn, jednakże ciężko jest się z kimś droczyć skoro ktoś jest tępy jak... O ludzie! Co dziś ze mną jest? Mam wrażenie, że się zgubiłem z samego rana. Brakuje mi ciągle słów, jestem jakiś nieprzytomny i ogólnie się dziwnie czuje. Tak jakby ktoś mnie włożył do ciała jakiegoś wstydliwego pesymisty. Porażka... Może to wszystko przez tą pogodę? Niższe ciśnienie jednak nie wyjaśnia wszystkiego, słów mi nigdy nie brakowało, a dziś mam trudności z wysłowieniem się. Dalej tak rozmyślając poczułem zderzenie z czymś, przez chwilę zastanawiałem się co to mogło być. Co lepsze gapiłem się na chłopaka przede mną myśląc co on tu robi. Widząc moje rozkojarzenie chciał to wykorzystać i pójść dalej mówiąc przy tym cicho "przepraszam". Zmrużyłem oczy zatrzymując chłopaka.
- Gdzie idziesz przyjacielu? - Spytałem znajomego z lekkim uśmiechem próbując w ten sposób się rozbudzić.
- Nie wiem, gdzieś przed siebie. - Odpowiedział chłopak znów cicho nie patrząc na mnie.
- Boisz się mnie? - Spytałem ukazując dwa rzędy białych zębów w ogromnym uśmiechu. Chyba zacząłem odzyskiwać swoją pierwotną formę.
- Ciebie? - Spojrzał na mnie z... Rozbawieniem? - Jeszcze czego... - Powiedział i obejrzał mnie szybko i byłem pewien, że chciał to jeszcze jakoś skomentować, ale się powstrzymał.
- Myślę, że powinieneś zacząć. - Powiedziałem z uśmiechem patrząc na niego w taki sam sposób w jaki on spojrzał na mnie jeszcze kilka sekund temu. W moim umyśle ponownie pojawiły się pomysły na urozmaicenie tego dnia. Zastanawiałem się czy chłopak długo ze mną wytrzyma. Miał taki dziwny akcent i jego słowa brzmiały dosyć nieprzyjemnie poprzez chłodne brzmienie. Ciekawe skąd pochodził, bo Amerykaninem to on na pewno nie jest, a co ciekawsze. Z pewnością żyje według zasad które obowiązują w jego kraju. Może u niego konflikty rozwiązuje się bójkami? Nie raczej niewiele miejsc pozwala na takie działanie. Jeśli jednak rozchodzą się bez słowa to będę musiał się bardziej wysilić, aby go sprowokować. Spojrzałem w jego szare oczy, w których nie było niczego co mogłoby zwrócić moja uwagę. - Ludzie uciekają na wszelkie możliwe sposoby, ale ja jestem jak cień który podąża za każdą poznaną osobą. Nie pozwalam im od siebie uciec. Tym żyję. Uwielbiam ich obserwować gdy w końcu udaje mi się doprowadzić do stanu krytycznego, gdy w końcu wybuchają. A ty? Czym żyjesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz