Sen był krótki i mało przyjemny. Był to błąd.
Mój organizm nie lubił snu za dnia. Co prawda czasami spałem do dwunastej w
weekendy, ale generalnie wolałem pobudki o wcześniejszych porach. W przeciwnym
razie łeb bolał bardziej niż nim zasnąłem bądź czułem się jakbym wciąż spał.
Tym razem jednak… O dziwo zawroty głowy przeszły. Byłem zaledwie lekko
przyćmiony. Nie do końca rozumiałem, co się dzieje dookoła mnie. Spojrzałem ku
biurku i zauważyłem rozmazaną postać siedzącą przy nim. Miałem nadzieję, że to
mój współlokator. Kolory by się zgadzały.
- Meph, co...robisz? - spytałem.
Chyba chciałem po prostu okazać mu, że już nie
śpię. I byłem ciekaw, co robi. Nie znałem go zbytnio. Nie zwracałem na niego
zbytnio uwagi. W końcu liczyła się tylko konsola. Trudno mi więc było
powiedzieć czy odrabiał pracę domową, czy siedział przy laptopie, pisał,
rysował, czytał. Wszystko było możliwe. Sięgnąłem zatem do stolika przy łóżku
po swoje okulary. Założyłem je na nos i zamrugałem parę razy. Od razu lepiej. Może kupię szkła kontaktowe? Przeszło mi
przez głowę. Z drugiej strony pewno bym prędzej się zapłakał na śmierć, niż
wsadził do gówno na moją gałkę oczną. Sama myśl o tykaniu jej przyprawiała mnie
o ból oczu.
Wstałem z łóżka, lecz lekko się zachwiałem.
Złapałem zatem równowagę i poszedłem do drzwi łazienki. Otworzyłem je i
podszedłem do zlewu nie przejmując się zamknięciem się w łazience. W końcu nie
odczuwałem takiej potrzeby. To tylko umycie twarzy. Chłodna woda spływała
między mymi placami, aby następnie trafić do ścieków. Część z niej trafiła na
moją ciepłą twarz. Dokładnie ją przemyłem, a następnie ją wytarłem i zakręciłem
kurek tym samym zatrzymując przepływ wody. Oczywiście by wymyć twarz musiałem
ponownie pozbyć się okularów, lecz teraz je na nowo założyłem, a następnie wróciłem
na swoje łóżko i spojrzałem na Mepha.
- Czyli dzisiaj bierzemy sobie wolne, nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz