Westchnełam głośno i spojrzałam biernym
wzrokiem na chłopaka. Szliśmy szeroką, leśną ścieżką. Powoli zaczynało się
ściemniać. Zawróciliśmy.
-No wiesz, tu bardziej chodzi o moich rodziców.
- zaczełam temat - całe życie pracują, mają od chu*a kasy, a mnie całe
życie mają w dupie. Przykucnełam na pobilskim pieńku, a z moich oczu znów zaczeły
wydobywać się perłowe łzy. Chłopak już raczej postanowił nie wypytywać o
szczegóły tylko przycupnął obok mnie, objął jedną ręką i próbował pocieszyć
mówiąc, że będzie dobrze chociaż na to się nie zanosiło. Z kieszeni płaszcza
wypadła mi paczka papierosów. Diego popatrzył chwilę, chwycił paczkę z ziemi i
podał mi.
- Palisz? - spytał zaskoczony
- Tylko czasem - odpowiedziałam szlochliwym
głosem ocierając oczy które były już całe czerwone.- Odstresowuje mnie to.
Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, a chłopak
bawił się paczką w jednej dłoni, drugą zaś trzymał mnie. Cała zdenerwowana i
zapłakana wyrwałam mu paczkę z dłoni i wyrzuciłam daleko w krzaki.
-Chichoo...-ręka chłopaka powędrowała na
moje udo i przesuwała się z góry na dół, widocznie w taki sposób próbował mnie
uspokoić. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Oparłam głowę na jego ramieniu.
-Może wrócimy i pójdziemy do mnie na film?
Jest zimno - zadrżałam i wciągnełam nos. Chłopak spojrzał na mnie i się
uśmiechnął.
-Nie dziwnie się skoro jesteś rozpięta -
chwycił górny guzik płaszcza i zaczął go zapinać. Zrobiło mi się bardzo
miło. Było w nim coś wyjątkowego. Był taki troskliwy i delikatny pomimo iż krótko
się znaliśmy.
Diego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz