18 grudnia 2015

Od Chrystian'a C.D: Laurence

Zapowiadać się miało, iż ciota nie wróci do pokoju... znowu. Jak błogo. Do momentu gdy marzenia zostały przekreślone przez odgłos klucza w drzwiach. Przekroczywszy próg mógł przy okazji paść na kolana i błagać o przebaczenie, bądź modlić się by nie bolał kolejny cios. Tym razem Chrystian okazał się dobrotliwym nie mając ochoty na zaczepki. Czytał pod przykrywką gazety Playboya swój dawny kontrakt szkolny, obowiązujący go do dobrego zachowania, i który łatwo złamał. Doczytał się do rubryki wymieniającej powody. Najwyraźniej pisał ją jakiś niespełniony poeta, kiszący swój rzekomy talent w szkole dla uczniów pod szczególnym nadzorem.
,,Być może to właśnie ten siniak pozwolił mi zauważyć go - zasadniczy kontrast, skaza, która najpierw przykuwa uwagę patrzącego, a następnie pozwala zdefiniować resztę."
Rey O' Conor przyznał się. Tak, teraz jest pewny, że to był on. Ten, który miał niewyparzoną gębę, który zawsze prosił się o manto. A kiedy  przyszło co do czego zgrywał niewiniątko. Tak to jest jak nie utniesz na czas języka.
Wcisnął czasopismo w przerwę pomiędzy łóżkiem a ścianą. Co rusz, rzucił spojrzenie na Laurence. Że ten mały gnojek śmie tu wciąż wracać... Przeszkodzenie mu teraz byłoby zabawne, zaś wygonienie - ulgą dla nerwów.
-Twoje prześcieradło...- zaczął, upewniając się, że dobrze go słychać -Jest brudne. Śpisz jak świnia.
O wilku mowa... Wilku? Gdzie? No oczywiście mowa o tym o świńskiej masce.Tym prosiaczku, który podczas nieobecności współlokatora robił na jego łóżku co mu się żywnie podobało.
-Przy okazji, wyprałbyś nasze brudy.- to nie była prośba, to był rozkaz kipiący aż z okna duszy, czyli oczu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz