- W prawdzie mówiąc nie za bardzo. Jestem
fatalnym tancerzem i pewnie zgodzisz się ze mną.- przyznałam bez owijania.
Wreszcie odetchnęłam, a czułam się jakbym była
największym powodem globalnego ocieplenia. Jeśli na twarzy się nie
zaczerwieniłam jak burak to to jest cud. Na serio nie jestem stworzona do
tańca. Raz na rok, może rzadziej, poszłam na jakąś potańcówkę czy wesele, ale
głównie po to by podpierać ściany i korzystać z darmowego bufetu. Nikt sam z
siebie nie zapraszał mnie do tańca. Jak już to same stare dziady. Wtedy
grzecznie odmawiałam i uciekałam na drugi koniec sali. Niegdyś zdarzyło się że
z kimś zatańczyłam; skończył z połamaną stopą, ponieważ był to mój pierwszy i
ostatni dzień w szpilkach.
-Przesadzasz.- uśmiechnęła się -Nie było aż
tak źle. Nauczysz się jeszcze.
Jej uśmiech sprawił, że zrobiło mi się trochę
lżej na sercu. Wciąż jednak w swoim domniemaniu wiedziałam ile razy nadepnęłam
jej na nogę.
-Nie myślę, że mamy czas na uczenie takiej
niezdary jak ja. Bal kończy się równo o dwunastej, a jest wpół do.- zaśmiałam
się nerwowo, kręcąc na palcu kosmykiem włosów.
Wilcze uszka z włosów już mi się rozpadły.
-Otworzyłaś prezent ode mnie? Podoba Ci się?-
zmieniłam temat.
Czy koniecznie chcę tu zostać do końca? Widać
po samej mnie, że próbuję się jak najszybciej zmyć od początku.
<Claire? Wybaczam u.u.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz