5 grudnia 2015

Od Charliego C.D: Mephistopheles

- W takiej sytuacji? - spytałem, ale pokręciłem po chwili głową. - Nieważne w sumie.
I właściwie to nie miałem czasu na kontynuowanie myśli. Już po chwili chłopak zajął ławkę obok mnie, a reszta klasy wpłynęła do Sali i rozpoczęła się lekcja. Nudna, bo nudna, ale skupiać się trzeba było. Pilnie spisywałem notatki, ale nie oznaczało to, że nie pozwalałem sobie na okazjonalne granie pod ławką. W pewnym momencie spojrzałem znudzony na mojego nowego współlokatora i zauważyłem jak się komuś pilnie przygląda. Podążyłem za jego wzrokiem i już po chwili spoglądałem na Chrystiana…Jak mu tam było. Na serio. Ludzie w dzisiejszych czasach nie mieli pomysłów na wygodniejsze imiona… Pokręciłem głową. Dopiero po lekcjach zagadałem o tym z chłopakiem.
- Czyżby ci się podobała nasza dwójeczka? - spytałem. Byłem jak taki szpieg. Dokładnie znałem każdej osoby rangę. W końcu trzeba było wiedzieć komu lizać stopy, a kogo wyśmiać. - Może Bad boye chodzą w parach? - Zaśmiałem się, ale chłopakowi coś nie było do śmiechu. - No dobra… Widzę, że go nie lubisz, więc nie dręczę tematu.

Westchnąłem cicho i jak powiedziałem, tak zrobiłem. Oczywiście, jeśli w jakiś sposób skomentował moją wypowiedz, to go wysłuchałem. Może nawet jakoś odpowiedziałem na to, ale zbytnio się nie przejąłem. Moje myśli były gdzie indziej. A dokładniej od momentu przekroczenia drzwi laboratorium zdałem sobie sprawę, że mamy dzisiaj sekcję żab. Przełknąłem nerwowo ślinę.
Założyłem biały fartuszek i gogle. No tak, bo jeszcze nam chlapnie krwią…Zadrżałem na samą myśl. Wirtualna krew nie była jeszcze taka zła. Co prawda trochę mnie mdliło jeśli był jej nadmiar, a jak była możliwość jej wyłączenia to tak robiłem, ale jednak…Było to inne wobec prawdziwej, ciepłej, ludzkiej czy zwierzęcej krwi.
Zająłem swoje miejsce. Moje dłoni nerwowo zacisnęły się na krawędzi blatu. Nawet nie zauważyłem jak obok mnie stanął Meph. Nie miałem nawet okazji nad zastanowieniem się nad tym czy za mną podąża czy też to przypadek. Nauczyciel z szerokim uśmiechem zaczął tłumaczyć, co i jak, a potem kazał wziąć skalpele w dłoń. Zrobiłem tak i spojrzałem na martwą żabę leżącą na tacy przede mną. Jej łapki były przykute do tacy, a skóra na jej brzuszku „ładnie” naprężona. Wziąłem głęboki wdech i przyłożyłem ostrze do jej tułowia. Moja dłoń na tyle się trzęsła, że musiałem powtarzać tę czynność trzy razy, aby trafić na sam środek. Zamknąłem oczy. Już mi było słabo na samą myśl tego, co miało nastąpić. Choć prawdą jest, że nawet nie byłem świadom tego, co miało się stać.
Ostrze powoli zatopiło się w miękkiej tkance. Pech chciał, że…Sam nie wiem, co się stało. Krew wypłynęła rzeczką z martwego ciała i polała się po mojej dłoni i tacy. Nagle zrobiło mi się gorąco. Pokój jakby się zmniejszył i widziałem tylko szkarłatną stróżkę. Niedobrze mi było. Jestem pewien, że miałem chwilowy odruch wymiotny. Szybko zakryłem dłonią usta. Zapach martwego płaza uderzył moje nozdrza, a krew ubrudziła skórę na twarzy. To już było dla mnie za dużo. Chwyciłem blat, czując jak nogi się pode mną uginają, ale już nie zdążyłem zareagować. Poczułem jak ktoś mnie łapię, nim moje ciało zdążyło uderzyć o twardą posadzkę. Już po chwili pociemniało mi przed oczami, a ja zemdlałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz