- W takiej sytuacji? - spytałem, ale
pokręciłem po chwili głową. - Nieważne w sumie.
I właściwie to nie miałem czasu na
kontynuowanie myśli. Już po chwili chłopak zajął ławkę obok mnie, a reszta
klasy wpłynęła do Sali i rozpoczęła się lekcja. Nudna, bo nudna, ale skupiać
się trzeba było. Pilnie spisywałem notatki, ale nie oznaczało to, że nie
pozwalałem sobie na okazjonalne granie pod ławką. W pewnym momencie spojrzałem
znudzony na mojego nowego współlokatora i zauważyłem jak się komuś pilnie
przygląda. Podążyłem za jego wzrokiem i już po chwili spoglądałem na Chrystiana…Jak
mu tam było. Na serio. Ludzie w
dzisiejszych czasach nie mieli pomysłów na wygodniejsze imiona… Pokręciłem
głową. Dopiero po lekcjach zagadałem o tym z chłopakiem.
- Czyżby ci się podobała nasza dwójeczka? -
spytałem. Byłem jak taki szpieg. Dokładnie znałem każdej osoby rangę. W końcu
trzeba było wiedzieć komu lizać stopy, a kogo wyśmiać. - Może Bad boye chodzą w
parach? - Zaśmiałem się, ale chłopakowi coś nie było do śmiechu. - No dobra…
Widzę, że go nie lubisz, więc nie dręczę tematu.
Westchnąłem cicho i jak powiedziałem, tak
zrobiłem. Oczywiście, jeśli w jakiś sposób skomentował moją wypowiedz, to go
wysłuchałem. Może nawet jakoś odpowiedziałem na to, ale zbytnio się nie
przejąłem. Moje myśli były gdzie indziej. A dokładniej od momentu przekroczenia
drzwi laboratorium zdałem sobie sprawę, że mamy dzisiaj sekcję żab. Przełknąłem
nerwowo ślinę.
Założyłem biały fartuszek i gogle. No tak, bo
jeszcze nam chlapnie krwią…Zadrżałem na samą myśl. Wirtualna krew nie była
jeszcze taka zła. Co prawda trochę mnie mdliło jeśli był jej nadmiar, a jak
była możliwość jej wyłączenia to tak robiłem, ale jednak…Było to inne wobec
prawdziwej, ciepłej, ludzkiej czy zwierzęcej krwi.
Zająłem swoje miejsce. Moje dłoni nerwowo
zacisnęły się na krawędzi blatu. Nawet nie zauważyłem jak obok mnie stanął
Meph. Nie miałem nawet okazji nad zastanowieniem się nad tym czy za mną podąża
czy też to przypadek. Nauczyciel z szerokim uśmiechem zaczął tłumaczyć, co i
jak, a potem kazał wziąć skalpele w dłoń. Zrobiłem tak i spojrzałem na martwą
żabę leżącą na tacy przede mną. Jej łapki były przykute do tacy, a skóra na jej
brzuszku „ładnie” naprężona. Wziąłem głęboki wdech i przyłożyłem ostrze do jej
tułowia. Moja dłoń na tyle się trzęsła, że musiałem powtarzać tę czynność trzy
razy, aby trafić na sam środek. Zamknąłem oczy. Już mi było słabo na samą myśl
tego, co miało nastąpić. Choć prawdą jest, że nawet nie byłem świadom tego, co
miało się stać.
Ostrze powoli zatopiło się w miękkiej tkance.
Pech chciał, że…Sam nie wiem, co się stało. Krew wypłynęła rzeczką z martwego
ciała i polała się po mojej dłoni i tacy. Nagle zrobiło mi się gorąco. Pokój
jakby się zmniejszył i widziałem tylko szkarłatną stróżkę. Niedobrze mi było.
Jestem pewien, że miałem chwilowy odruch wymiotny. Szybko zakryłem dłonią usta.
Zapach martwego płaza uderzył moje nozdrza, a krew ubrudziła skórę na twarzy.
To już było dla mnie za dużo. Chwyciłem blat, czując jak nogi się pode mną
uginają, ale już nie zdążyłem zareagować. Poczułem jak ktoś mnie łapię, nim
moje ciało zdążyło uderzyć o twardą posadzkę. Już po chwili pociemniało mi
przed oczami, a ja zemdlałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz