19 listopada 2015

Zimowy Bal 2015 (YoungMin)

YoungMin obudził się stosunkowo wcześnie, być może dlatego, że słyszał na korytarzu kroki. Wyjątkowo płytki sen, nieciekawa rzecz. Azjata swoimi brązowymi oczami spenetrował pokój, po czym zsunął z siebie kołdrę. Uniósł kąciki ust nieco, dzisiaj miał odbyć się bal. Brak rang, anonimowość. Wciąż nie dotarł do niego fakt, iż znalazł kartę waleta. Urodzonym szczęściarzem nie był. Zazwyczaj okropna z niego chuda niezdara, przez co kiedy ujrzał kartę przyjaciela króla, jego oczy nienaturalnie się rozszerzyły, jakby miały wypaść pod postacią kuleczek do mini kręgli. Nastolatek nigdy nie nosił garniturów, dlatego wierzył, iż ubranie białej koszuli i niedociągnięty krawat, czarne spodnie oraz rękawiczki okrywające jego trupie dłonie – będzie odpowiedni. Maska w tym wypadku również była niezbędna. Zaraz po wstaniu naszykował wszystkie ubrania, a kolejno z szafy wydobył zakopaną gdzieś wenecką maskę wzorowaną na podobiznę lisa. Ozdobiona różnymi błyszczącymi elementami, okrywała twarz od czoła po nos, włącznie z nim oczywiście. Chłopak uśmiechnął się jakby sam do siebie, wyobrażając sobie jak przebiegnie cały bal. Idealna zabawa, zachowane detale, które powinny być wytrawne i bardzo gustowne. W starych filmach widział wiele takich scen. Nie raz pragnął przenieść się do takiego miejsca, by spędzić choć kilka magicznych sekund. Przygotowany na kąpiel, zabrał ubrania i pomaszerował w swojej ulubionej piżamie do drzwi. Tam jednak zastała go niespodzianka. W ich róg wtrącona została koperta, po której otworzeniu YoungMin dowiedział się z kim właściwie ma iść na całą uroczystość.
Nicodem Black, król. Yomi wzdrygnął się na samą myśl, iż pozna właściwie osobiście tego z najwyższą rangą. Znał go z widzenia, kojarzył, aczkolwiek nigdy nie miał z nim do czynienia twarzą w twarz. Poniekąd stało się to wyzwaniem, bowiem spotkanie konkurowało ze stresem. Prezent przyszykował już dawno, jakoby na zapas. Dlatego to nie było już dla niego zmartwieniem. Odetchnął więc głęboko i dumnie pomaszerował pod prysznic. Zwyczajna kąpiel i był już gotowy. Ubrany stanął przed lustrem w publicznej łazience. Stres jął go pożerać. Nałożył rękawiczki na dłonie, po czym palcami podniósł swoje usta, tworząc z nich uśmiech. Wyglądało to bowiem tak, jakby chciał ułożyć go na żel, by już nie opadał. Nie. Dzisiaj musiał stać się kimś innym. Wcielić się w kompletnie nieznaną postać. Dla większości powinien być anonimowy. Raz jeszcze uniósł wzrok na swoje lustrzane odbicie. Dopiero potem na twarzy ułożył maskę i umocował ją. Jej pomarańczowo rudy kolor pasował do odcieniu włosów Koreańczyka. Całość zgrała się idealnie. Z drugiej jednak strony przydałoby się przywdziać jeszcze marynarkę, prawdopodobnie gdzieś w odmętach ubrań, poniewierała się w szafie. Przez resztę czasu szukał jej w pokoju, nie na marne. Teraz można rzec – był już skompletowany od stóp do głów. Kiedy tylko wybiła odpowiednia godzina, YoungMin pokierował się do Sali, gdzie miał odbyć się bal. Mężczyzna przyjmujący bilety wcale nie wyglądał na miłego. Chłopak przełknął cicho ślinę i poluzował jeszcze trochę swój krawat. Bez zbędnych pogadanek wpuszczono go do środka. Wszystko wyglądało wspaniale, jakby ktoś rzucił czar na całe pomieszczenie. Można by pogratulować tym, którzy włożyli w to tak wiele pracy, bo z pewnością wszystkie przygotowania nie mało ich kosztowały. Po wypatrzeniu stolika, do jakiego go przydzielono, dostrzegł też młodego mężczyznę odzianego w maskę lisa. Król – ta jedyna myśl przebiegła przez jego umysł. Prędko spróbował go oczyścić. Bal, brak rang, brak stresu. Puknął się lekko w głowę kostkami zamkniętej dłoni i spokojnym krokiem ruszył do stolika. Krótka rozmowa oraz przywitanie, wręczenie prezentów. Jak to się mówi, pierwsze koty za płoty. Znajomy damski głos, tak przyjazny dla ucha. Jego jedyna póki co przyjaciółka, tak, chciał ją określać w ten sposób. Szum i gwar nieco zdezorientował go. Po pewnym czasie, jedyne słowa jakie usłyszał dobrze to zapowiedź prowadzącego o pierwszym wolnym tańcu. Nicodem odszedł do kogoś innego, toteż nie musiał z nim od razu tańczyć czyż nie? Poniekąd kamień spadł mu z serca, obawiał się tego. Kilka słów zamienionych z Saiyą. Pierwsze spokojne nuty. Miał stać się dzisiaj inny, odważniejszy, pewniejszy siebie! Wyciągnął więc dłoń do stojącej przed nim brunetki. Jedynie widoczny był uśmiech chłopaka, który nie został skryty pod maską lisa.
- Zatańczysz? – skłonił lekko głowę.
Uważał to za stosowne zachowanie, które było jak najbardziej na miejscu. Tak, rękawiczki, nie wstydził się tak jak zazwyczaj. Nie musiał ukrywać swoich dłoni, nie musiał tego pilnować. Ten wieczór miał stać się wieczorem bez ograniczeń, który zostanie w pamięci. Zimowy bal, czas magii.
[ Saiya, Nicodem?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz