Kolejne lekcje mijały mu tak nudno. Każda minuta, sekunda –
dłużyła się. Jakoby na przekór Yomi’emu. Przerwy spędzał samotnie pod ścianą.
Spoglądał na ludzi spod chmary opadających na oczy kosmyków grzywki. Jego Noona
odeszła ze szkoły, przez co tęsknił, a nawet gdzieś w środku bolało go to. Była
jedyną osobą, która się dla niego tutaj liczyła. Nie posiadał innych
przyjaciół. Ludzie, których kojarzył z klasy, na korytarzu nawet nie witali się
z nim. Ona jako pierwsza wyciągnęła do niego rękę, pokazała i wytłumaczyła co
się właściwie dzieje w tej szkole. Nie znał powodu, dla którego zrezygnowała z
dalszej edukacji w Charleston High. Może ranga w hierarchii ją przerastała?
Przecież górowała na lekcjach, miała dobre oceny. Może to on YoungMin zachował
się źle w stosunku do niej i spłoszył ją swoim zachowaniem. Popełnił
jakikolwiek błąd podczas znajomości z nią? Tak wiele pomysłów i pytań ciążyło
na jego głowie. Nie potrafił jednak znaleźć odpowiedzi na nie. Dlatego dni
mijały mu samotnie, wciąż przygnębiony w pokoju zadurzał się w książkach. Nawet
jego fretka nie mogła go pocieszyć, miał ochotę raz jeszcze przytulić Saiyę,
albo po prostu, zwyczajnie posiedzieć z nią na przerwie, gdziekolwiek,
rozmawiając o bzdetach.
Rzadko radził sobie z takimi sprawami, tym bardziej
jeśli brakowało mu żywej duszy obok siebie. Takiej, która mogłaby się nim
zająć, tak jak zrobiła to ona. Tutaj nie mógł się odnaleźć, wciąż odnosił
wrażenie, iż każdy patrzy na niego jakby miał go pożreć. To z jednej strony
przytłaczające, bowiem aż strach podejść do kogokolwiek. Nie szła mu nawet gra
w siatkówkę na wychowaniu fizycznym, zdarł kolana dosyć dotkliwie przez co
musiał pielęgniarka była zmuszona zrobić mu opatrunek. Niewielka rana na tak
szczupłym i delikatnym ciele potrafi wywołać ból. Niektórzy mogli postrzegać go
jako mięczaka, mówiąc kolokwialnie. Nie było wiele co ukrywać, nie jest on
najsilniejszy psychicznie czy fizycznie, niemniej jednak w obronie osoby, na
której mu zależy, zrobiłby wiele, choć pewnie nie wszystko. Jak na swój wiek to
nadzwyczaj delikatna osoba, która wymaga poświęcenia czasu. Yomi marnuje się w
samotności, nie ma większego celu prócz nauki, dla którego mógłby się rano
budzić z uśmiechem. Przez czas tęsknoty za swoją Nooną, zdawał się być wrakiem
człowieka. Do końca lekcji, szwendał się od klasy do klasy jak duch. Zdarte
kolana oraz drobne siniaki na wewnętrznej stronie rąk, od złych dolnych odbić,
nie dawały o sobie zapomnieć. Ostatni dzwonek oznaczający koniec lekcji, okazał
się być zbawieniem. Wreszcie mógł udać się do pokoju i odpocząć, odsapnąć.
Niektórzy wychodzą gdzieś do miasta, w grupach lub samotnie. Zapowiadało się
jednak na deszcz, a YoungMin nie miał ochoty moknąć, by jeszcze bardziej się
dobić. Postanowił poczytać, bo nie miał konieczności nauczyć się czegoś na
kolejne lekcje, większość po prostu rozumiał. Przez całą niedługą drogę do
pokoju myślał o swojej randze. Dlaczego akurat tą kartę zdobył, nawet nie
nadaje się na Waleta. Równie dobrze, mógłby zostać kimś mniej widocznym,
zlewającym się w tłumie. Zastanawiał się też, jakie życie wiedzie Cel, czy jest
bardzo gnębiony, czy może wcale, czy ktokolwiek się nim bardzo przejął. Jako
przyjaciel Króla, nie miał w zamiarze gnębienia nikogo. Cała ta hierarchia
wydawała mu się być chora, ale cóż on sam jeden mógł na to poradzić. Nie lubił
krzywdy innych, a wiedział, iż kiedyś może paść ofiarą nękania fizycznego i
psychicznego. Póki co, to go nie dotyczyło, chyba, że ze strony Króla. W środku
miał jednak nadzieję, że nie jest on taki. Co dziwne, kiedy wszedł do pokoju i
ułożył się wygodnie na łóżku z książką w ręku, ktoś zapukał do drzwi. Chwilę
myślał, że tylko mu się wydawało, jednak kiedy ponowiło się głośniej, a fretka
wskoczyła na jego ramię – wstał i podreptał otworzyć je.
[ Ktoś, może, coś, ten, no. Yomi złamane serduszko itepe. :v ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz