Ta znajomość już od początku mu się podobała.
Poczuł się jak u siebie, w swojej szkole, gdzie większość osób znał i lubił.
Dziewczyna wzmagała uśmiech na jego delikatnej twarzy, to było takie przyjemne.
Po zaproponowaniu kęsa kanapki, bez dłuższego zastanowienia się ugryzł ją. Była
smaczna, teraz był pewien w stu procentach, że chce takich śniadań w szkole.
Nie jadał kanapek, owszem w tym kraju można było znaleźć sporo knajpek
miejskich, w których sprzedawano zdrowe lub niezdrowe kanapki. Uśmiechem
podkreślił, że bardzo mu smakuje, ale nie będzie mówił z jedzeniem w ustach. To
dosyć niekulturalne. Znikąd jednak w ich uszach rozbrzmiał dzwonek kończący
przerwę, a rozpoczynający lekcję. Do której klasy mieli się udać? Nie przepadał
za spóźnialstwem, dlatego tym razem wolał pójść za zapewne zorientowaną Saiyą.
Wolałby zwyczajnie nie zostać skrzyczanym, czułby się z tym źle, tym bardziej
podczas pierwszego dnia w nowej szkole. Strasznie niestosowne. Słysząc więc
dzwonek, YoungMin wstał i wsunął za sobą krzesło.
- Nie
spóźnijmy się. – spojrzał na nią nieco przejęty faktem lekcji i braku
orientacji na terenie szkoły.
Widział,
iż dziewczyna jeszcze nie dokończyła jedzenia. Właściwie jeszcze część jego
sałatki tkwiła na talerzyku, westchnął cicho. Kolejno chwycił talerzyk i
wrzucił go z resztką jedzenia do pobliskiego kosza na odpadki. Od razu potem
schował ręce do kieszeni, nie chcąc zbyt długo pokazywać ich ludziom. Kościste,
długie palce, widoczne kolorowe żyły. Nic do podziwiania. Jedynie wstyd. Wstyd
kryjący się pod ubraniami. Nadmierna chudość, której nie potrafił zwalczyć. Jak
cień, którego nie da się pozbyć. Niepotrzebny, a jednak konieczny z
niewiadomych powodów. Niezrozumiałe. Nienawidził swojego ciała, niekiedy
zazdrościł innym mężczyzną wspaniałego umięśnienia, idealnej sylwetki. Nie mógł
ćwiczyć jak oni, nie osiągnąłby niczego. Wieszak na ubrania. Żenujący wygląd
delikatnego chłopczyka, który nic nie potrafi. Jak bardzo samoocena może być
zaniżona? Za bardzo, zwłaszcza w jego przypadku. YoungMin chwilę zadłużył
się we własnych rozmyślaniach, wybity z rytmu życia. Ocknął się w chwili
chwycenia go za łokieć. W pierwszej chwili nie zrozumiał o co chodzi. Kiedy
jego wzrok oderwał się od ziemi – rozejrzał się. No tak, stołówka, szkoła,
Saiya. Dziewczyna z uśmiechem pociągnęła go za sobą, jakby ówcześnie czytając
jego myśli o trafieniu pod właściwą klasę. Wyciągniętym krokiem szedł obok
niej.
-
Mieszkasz na terenie szkoły? – spojrzał na nią z pytaniem, które od pewnego
czasu chodziło mu po głowie.
Tak, to
ważne. Chciał widywać się z nią stosunkowo często, pielęgnować budzącą się
przyjaźń. Chciał ją poznawać i wywoływać uśmiech na twarzy, od tak, zwyczajnie.
Lubił to, lubił kiedy ktoś się uśmiecha dzięki niemu. To zawsze radowało jego
serce. Smutek jest okrutny. Nikt nie powinien go doświadczać. Gdyby istniało
magiczne zaklęcie, które może go powstrzymać. Niestety, życie do baśni nie
należy. Szkoda, bowiem niekiedy przydałoby się nieco magii, na jakąkolwiek
okazję, od tak, dla urozmaicenia monotonii dnia, chociażby. Cóż on, sam jeden,
mógł na to poradzić. Prawdę mówiąc, nic. Jest jedynie maleńką istotą podłóg
całego ziemskiego globu, ba, nawet kosmosu. Gdyby bóg istniał, przed sądem
ostatecznym sam nie wiedziałby kim jest większość ludzi. W końcu są niczym
mrówki w swoich koloniach. Jedna mrówka nie zrobi nic, ale za to ich cała
chmara może naprawdę wiele. Dostrzegł jak brunetka zawiesza na nim swój
wzrok, pewnie w gotowości do odpowiedzi na nurtujące go pytanie.
[ Tak, wiem, nie należy do najlepszych. (...) Ale obiecuję poprawę. ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz