1 listopada 2015

Od Nicodem'a C.D: Mike

- Już wiadomo, kto wygra te $20. - Powiedział ze słodkim uśmiechem chłopak. - Przez to, że trudno jest wypowiedzieć jego nazwisko, zrobił jakby mały konkurs. Pierwsza osoba z jego grupy, która da radę je wypowiedzieć, bez błędów i przerw, otrzyma $20 nagrody.
- Rozumiem... - mruknąłem.
Hah, więc tak mają się sprawy szkolne, nauczyciel zaoferował konkurs. Przyznam, że bardzo fajny pomysł, aby zmotywować uczniów do poprawnej wymowy. Jenak mój zapał do tego konkursu wynosi zero, nie potrzebowałem tych pieniędzy, zawsze znajdzie się ktoś komu to może "uratować" życie, a mi nic nie zmieni. Skierowałem swe oczy na chłopaka szperającego w torbie, jak widać czegoś szukał. Jak się okazało był to skrawek papieru, zauważyłem, że był to plan zajęć na tydzień.
- Mnie się już nie przyda. Pamiętam całość. Plus mam kopię nad biurkiem, więc możesz zatrzymać. - Znowu się uśmiechnął. - A! Mam na imię Michael, jak co. Ale możesz mi mówić Mike czy jak tam chcesz. A ty?
Lekko zdezorientowany byłem tym, że Mike wręczył mi bez problemu swój plan lekcji. Zawsze jak miałem jakikolwiek plan to nie mogłem zapamiętać, gdzie mamy pierwszą lekcję. Orientowałem się jedynie jakie są przedmioty w danym dniu i w jakiej chronologii. Zawsze miałem spisane ręce w której mamy najpierw sali.
- Dzięki Mike..- uśmiechnąłem się lekko do niego. - Jestem Nicodem, ale możesz mi mówić Nico, a z resztą jak chcesz... - odparłem. Przeczytałem pierwszą rubrykę z przedmiotami na dziś. Szkoda, że nie wziąłem książek, ale co tam. Nie wiedziałem w końcu co miałem wziąć, a na dodatek nie mogłem otrzymać listy z książkami na ten rok szkolny. Jakby to powiedzieć... Pewna zacna dama, przestraszyła się moich włosów, wyzywając mnie od przeklętych, a następnie usiłując mnie zabić książką. Próbowałem parę razy, jednak za każdym reakcja była taka sama.
Nagle na korytarzu pojawiali się uczniowie, w sumie nie powoli. Wpadali niczym sfora wilków na polanę, gdzie leżała padła zwierzyna. Westchnąłem cicho i oparłem się o ścianę. Zamieniłem parę słów z Mike, mniej więcej jacy są nauczyciele i czy dobrze nauczają. Jedynie zdążył ich wypowiedzieć, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. Jak w każdej szkole przez 45 minut panowała cisza i ład na korytarzach. Zająłem ławkę z tyłu niedaleko Mike. Nie wiem czemu ale wolałem mieć go na oku, spojrzenia osób w klasie na niego nie wróżyły niczego dobrego. Nie mogłem przecież ich upominać, jestem w końcu zwykłym uczniem, nieprawdaż? Lekcje na tym piętrze minęły zadziwiająco szybko, a następnie nadszedł czas na zejście niżej. Gdy schodziłem zauważyłem Michaela i dwóch jak dla mnie "debili" stojących za nim... Już czarnowłosy miał robić pierwszy krok, gdy ci go najprościej w świecie pchnęli z całej siły do przodu. Moja reakcja była szybka, nie pozwoliłem sobie by znajomy, którego ledwo znam ucierpiał w mojej obecności. Dlatego złapałem go i przyciągnąłem do siebie tak aby on złapał równowagę.
- Uważaj na siebie dobrze?- mruknąłem uśmiechając się lekko do niego.
Nieznajomym rzuciłem wzrok typu " jeszcze raz, a będzie wpierdol". - Chodź, jeszcze cię ktoś zabije na tych schodach..- westchnąłem i ciągnąłem go za sobą, trzymałem go lekko za nadgarstek. Gdy byliśmy pod salą puściłem go. - Nic ci nie jest? - zapytałem patrząc mu w oczy.

< Miiike? : * >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz