Piękny dzień, dosłownie, wpadła mi piątka z biologi. W końcu miałem
pierwszą ocenę, nie ma to jak zgłosić się do odpowiedzi i mieć święty
spokój. Wszedłem jak burza do pokoju i wskoczyłem pod prysznic chcąc
się odświeżyć. Mike został na zajęciach dodatkowych więc nie musiałem
się martwić, z resztą Królowa nie była zła i chyba by zareagowała.
Odrobiłem zadania, pouczyłem się chwilę na lekcję następną, a raczej
zdążyłem przeczytać pierwsze zdanie gdy mój brzuch zaburczał. Ubrałem
się i zszedłem na dół udając się do budynku A, moje najczulsze zmysły
łaknęły jednego-> jeść! Chociaż równie dobrze mogłem zamówić pizzę,
ale od pewnego człowieczka dowiedziałem się co serwują. Wbiłem na
stołówkę i poprosiłem o danie główne. Pracownica spojrzała na mnie i
nałożyła mi malutko gulaszu na talerz. Więcej było kaszy...
- Ekhem.... Czy chce pani żebym umarł i nękał w nocy? - uniosłem lekko brew.
- To jest duża porcja..- skrzywiła się.
- Ja tu widzę dwa kawałki mięska, sos i w 4 dupy kaszy...- mruknąłem.
Westchnęła cicho, ale widząc, ze jej nie odpuszczę dała mi więcej mięska. Zadowolony wziąłem swoją porcję i ruszyłem do wolnego stolika zabierając się za jedzonko. Ah! Idealnie ugotowana wołowinka, palce lizać, sos... Nie powiem, lekko za bardzo słony, ale nie najgorszy, a kasza jak kasza... Zjadliwa. Patrzyła na mnie przerażona, kiedy to w niecałe cztery minuty odstawiłem jej pusty i czysty talerz jak po umyciu.
- Dziękuję... - wytarłem kulturalnie usta w serwetkę, którą zabrałem ze stolika.
Wyszedłem i wracałem do budynku z którego wyszedłem. Zauważyłem jakiegoś chłopaka, który został pożegnany przez..., matkę? Chyba tak..
- Jesteś nowy? - spytałem go, kiedy w końcu wszedłem do budynku. - Pomóc ci w czymś? - cóż, ja jako król wolałem dbać o swoich "poddanych".
< brak wenki ;-; >
- Ekhem.... Czy chce pani żebym umarł i nękał w nocy? - uniosłem lekko brew.
- To jest duża porcja..- skrzywiła się.
- Ja tu widzę dwa kawałki mięska, sos i w 4 dupy kaszy...- mruknąłem.
Westchnęła cicho, ale widząc, ze jej nie odpuszczę dała mi więcej mięska. Zadowolony wziąłem swoją porcję i ruszyłem do wolnego stolika zabierając się za jedzonko. Ah! Idealnie ugotowana wołowinka, palce lizać, sos... Nie powiem, lekko za bardzo słony, ale nie najgorszy, a kasza jak kasza... Zjadliwa. Patrzyła na mnie przerażona, kiedy to w niecałe cztery minuty odstawiłem jej pusty i czysty talerz jak po umyciu.
- Dziękuję... - wytarłem kulturalnie usta w serwetkę, którą zabrałem ze stolika.
Wyszedłem i wracałem do budynku z którego wyszedłem. Zauważyłem jakiegoś chłopaka, który został pożegnany przez..., matkę? Chyba tak..
- Jesteś nowy? - spytałem go, kiedy w końcu wszedłem do budynku. - Pomóc ci w czymś? - cóż, ja jako król wolałem dbać o swoich "poddanych".
< brak wenki ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz