10 listopada 2015

Od Mike'a C.D: Nicodem

Nie byłem w stanie nie uśmiechnąć cię, kiedy ten tak na mnie patrzył. Właściwie to ledwie się powstrzymałem od zachichotania jak jakaś nastolatka. Nie wiem czemu, ale po prostu poprawiał mi humor. W sumie to nawet trochę smutno mi się zrobiło, gdy znaleźliśmy się już w klasie. Musiałem siedzieć z daleka od niego i przy osobach, których nie lubiłem. A raczej oni nie lubili mnie. Nie, ostateczna poprawka. Kochali mnie. Prześladować i znęcać się nade mną. W sumie to tylko jeden był natrętny tym razem. W kółko marudząc na temat pieniędzy, które musiałem ostatnio od niego pożyczyć. Nigdy więcej.
Spakowałem swoje książki i się przeciągnąłem. Nareszcie koniec dnia. No, prawie. Wpierw wrócić do pokoju, umyć się, iść na obiad, a potem odrobić lekcje. Ponoć jeszcze miałem poznać nowego współlokatora. Miejmy nadzieję, że będzie to ktoś z Asem lub dwójką. Najlepiej jednak, jeśli z asem. Chyba wolę ograniczać męczenie mnie tylko do lekcji. Zawsze w sumie mogłem przenieść się wtedy do pokoju jednoosobowego. Droższy, co prawda, ale miałbym spokój.
Z zamyślenia wyrwał mnie tępy ból spowodowany uderzeniem plecami o drzewo. Spojrzałem na znajomą i twarz i się mimowolnie skrzywiłem. Nie ma to jak dupek z rangą próżniaka.
- No, co Holtzer? Nie dasz mi dzisiaj swojej dupy? Co? A może, nie masz mojej kasy hymmm? Zobaczysz, jeszcze zrobię tak, że zdechniesz sam w piwnicy i nikt nie przyjdzie po twoje zwłoki...
Z jakiegoś powodu gorzej się czułem z tym o piwnicy niż z daniem mu dupy. Jeśli to miało dać mi spokój to może w sumie czemu nie. Z piwnicą… Głupio przyznać, ale w sumie to bałem się ciemności. Zawsze widziałem w niej ruszające się cienie czy słyszałem dziwne dźwięki. Tylko dlatego zdecydowałem się na pokój dwuosobowy.
Nagle spojrzałem zdziwiony na mojego nowopoznanego towarzysza. Po raz kolejny mnie ratował z opresji. Tylko, czemu?  Przecież nie miał w tym żadnego zysku… Z drugiej strony przedstawienie zapewnione przez niego było niezwykle zabawne.
- Pomyśleć, że skuwka od markera jest pomocna... - westchnął i schował drobny obiekt do kieszonki. - Nie uszkodził Cię? - zapytał.
- Nie… Nie uszkodził… - powiedziałem cicho. - To było bardzo kreatywne. - Powiedziałem, stosując się do jego wcześniejszej prośby uważając ją za rozkaz. W końcu musiałem się go słuchać. - Choć wiesz, że już zostały ogłoszone wszystkich rangi? Musiałby się ciebie posłuchać. Był z naszej klasy to jesteś dla niego Królem. Ale i tak dziękuję…
Obdarowałem go uroczym uśmiechem.
- Chociaż w sumie to by się wtedy zaliczało za pomoc celowi... Ech, na serio chcesz się wkopać w kłopoty. - Zaśmiałem się cicho. - Emm… Mogę już iść do pokoju? Nie chciałbym się spóźnić na obiad… Ale oczywiście zostanę jeśli tego chcesz.

[A może odprowadzisz młodego? Tak by się nie zabił po drodze.]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz