Dzień jak co dzień. Rutyna goniła
rutynę, a ja powoli w nią wsiąkałem. Pozwalałem jej zawładnąć mym własnym
życiem i wcale mi to już nie przeszkadzało. Nawet powoli przyzwyczajałem się do
systemu hierarchii w tej dziwnej szkole i cieszylem się, że nie muszę robić nic
specjalnego. Dzięki swej karcie mogłem być tym kim chciałem, a jedynym
mankamentem był brak jakichkolwiek przyjaciół. Z drugiej jednak strony, może to
i lepiej?
Ziewnąłem szeroko przekładając
głowę na drugą stronę i jeszcze na moment zamykając oczy. Lekcje miały się
zacząć już za moment, ale Arturowi zdarzało się spóźniać toteż miałem jeszcze
spokojne 5 minut błogiej drzemki. Postanowiłem jednak przełamać tę rutynę i
poszedłem do łazienki, a kiedy wracałem udało mi się nie potknąć o siedzącego
przed salą chłopaka.
- Cześć – przywitałem się z
przybyszem, obserwując go nieco uważniej. Czarnowłosy spojrzał na mnie nieco
zaskoczony, najwyraźniej nie spodziewał się nawiązać z kimkolwiek kontaktu. Nic
dziwnego. Sam również bym to zrobił, gdyby tylko nie zajął mi miejsca.
Rozejrzałem się więc po korytarzu i usiadłem obok niego.
- Nie wyglądasz za ciekawie – zauważyłem
tylko, na razie starając się jak najbardziej rozwinąć swą elokwentność. Och
czemuż to Matka Natura musiała akurat mnie pozbawić umiejętności nawiązywania
nowych kontaktów? Oblizałem lekko swe spierzchnięte usta. – Ciężka noc? –
zainteresowałem się, po czym oparłem czoło o ramiona i zaśmiałem się cicho z
własnej głupoty. No któż to widział, robił z siebie idiotę. Cóż, takie życie.
Może właśnie od zawsze nim byłem i dopiero teraz na to wpadłem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz