19 listopada 2015

Od Mike'a C.D: Diego

- Diego? - spytałem niepewien tego, co ci robili… Chcieli wykupić cały sklep?
- Słucham cię, Mike. - Odpowiedział.
- Są tu praktycznie same napoje i zajmują 1/3 wózka, a zostało jeszcze sporo regałów takich jak ten. Nie zmieścisz tu wszystkiego… - powiedziałem, wciąż podążając za nimi. Zastanawiało mnie skąd mają kasy na to wszystko bardziej niż jak zdołają to zjeść. Może to zapasy na miesiąc… Lub pół roku.
- To proste, Lucas pójdzie po drugi wózek.
A więc jednak zamierają wykupić cały sklep…
- Zaraz przyniosę jeszcze jakieś skrzydełka z kurczaka w panierce to później sobie podgrzejemy w kuchni o ile mają tu kuchnię dla uczniów… Nie no, na pewno mają. - Powiedział.
Nie wspomniałem o tym, że nie ma kuchni dla uczniów. Nie uważali to za bezpieczne zważając na to, że najmłodsi mają tu 14 lat. Nie chcieli widzieć dzieciaków biegających z nożami czy bawiącymi się palnikami. Niekoniecznie oznaczało to, że nie można było zakupić mikrofalę do pokoju czy czajnik. A jak potrzebowali piekarnika, to takie też chyba występowały w wersji miniaturowej na kabel… Chyba.
- Hmm… Chyba mamy już wszystko… Możemy iść do kasy.
No, nareszcie. Nie wiedziałem jak można kupić tyle produktów. Ale… Za razem to w sumie było zabawnie. Coś nowego i takie tam. Widząc ilość siatek postanowiłem im pomóc.
- Pomóc wam? - zapytałem, nie chciałem na siłę się im wpychać.
- Tak, pomożesz nam zjeść pizzę za chwilę.
Westchnąłem zaledwie w odpowiedzi i patrzyłem jak ten pyta jakąś dziewczynę o najbliższą pizzerię. Sam w sumie nie wiedziałem, która jest warta odwiedzania, a która nie. Nigdy nie miałem potrzeby to i nie korzystałem. Ot okazjonalnie wyszedłem na kawę czy na drobniejsze zakupy. Za dużo pieniędzy nie miałem, więc szaleć mi nie było dane.
Na miejscu zdjąłem z siebie swoją kurtkę i zawiesiłem ją na oparciu krzesła, rozglądając się po Sali. Było tu przyjemnie moim zdaniem. Nie za głośna muzyka, zapach świeżego jedzenia, otwarta na salę kuchni. Fajnie było patrzeć jak przyrządzają pizzę. Szczególnie, że od dłuższego czasu interesowałem się gotowaniem i nawet sprawiało mi to przyjemność. Aż szkoda, że jednak w szkole nie było kuchni dla uczniów.
Wziąłem menu i dokładnie zacząłem je badać poznając nazwę każdego dania, jak i składniki. Niektóre były mi nowe, więc chciałem mniej więcej wiedzieć, czego się spodziewać po możliwym zamówieniu. Pod koniec uznałem za dobry pomysł zwykłą sałatkę, którą następnie zamówiłem po tym jak mnie spytano o to jaką chcę pizzę. Obawiałem się, że całej bym nie był w stanie zjeść, a sałatka wydawała się być bezpieczniejszym wyjściem. Do tego poprosiłem o szklankę soku pomarańczowego. Mogło to wyglądać albo jakbym był na diecie, albo nie lubił pizzy… Żadne z tych tu nie pasowały tak naprawdę.
- Nie jestem malutki… - odpowiedziałem na wcześniejszy komentarz.
Normalnie jadłem za dziecka. Oboje rodziców po prostu nie było zbyt wysokich. Choć ja sam z siebie zbytnio nie narzekałem na swój rozmiar. Dodawało mi to ponoć uroku, a i wiele plusów to miało. Czasami tańsze ciuchy, większa przestrzeń na łóżku czy tego podobne.
Kiedy otrzymaliśmy nasze zamówienia pierwsze, co zrobiłem to zacząłem grzebać w misce jakby przeglądając co w niej jest. Takie przyzwyczajenie, którego trudno było się pozbyć. Ale w sumie to i mi nie przeszkadzało. Skosztowałem część i uznałem, że mogli trochę lepiej doprawić. Sam z siebie dodałbym trochę soku z świeżej cytryny i płatków chili dla ostrości. Oczywiście nie za dużo, bo sałatki nie powinny być czymś wielce ostrym. Ot dla zaostrzenia smaku. Nie to, że mi nie smakowało. Przeciwnie. Ale można mieć własne zdanie, nie?
Spojrzałem na chłopaków zajętych swoimi pizzami i się do nich uśmiechnąłem.
- Przypominacie mi trochę moich znajomych. Z tym, że oni są bliźniakami jednojajowymi… Nie wiem, czemu to mówię - pokręciłem głową. Możliwe, że tęskniłem trochę za domem. Uśmiechnąłem się po tym do nich. - Skąd jesteście?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz