Wpatrywałem się
zamyślony w przestrzeń przed sobą. Podbiegłem do okna. Deszcz. Najlepsza pogoda
na przemyślenia. Usiadłem na parapecie, wsłuchując się w muzykę wiatru i
kropli. Wyjąłem z kieszeni kartę. Nie zmieniła się ani trochę, nic nowego się
na niej nie pojawiło. A szkoda. Przymknąłem powieki. Rzuciłem się biegiem do
pokoju. Znaczy ten..... Mojego i Mephistopheles'a. Niestety nie miałem jeszcze
okazji, aby go poznać. Wziąłem kartkę i długopis. Zacząłem pisać, co popadnie.
Wena pisarska. Później ułożę z tego jakąś sensowną całość. Byłem nowy w
tej szkole i ciągle gubiłem się w plątaninie korytarzy. Każde piętro wyglądało
praktycznie tak samo. Zszedłem piętro niżej. Chciałem wybadać, czym różni się
od tego, na którym znajduje się mój pokój. Przy okazji wrzuciłem do urny
karteczkę ze swoim imieniem i nazwiskiem. Chciałem pójść na ten bal. Może
poznam kogoś interesującego? Mniejsza z tym. Na ławce siedziała jakaś skulona
postać. To chyba był chłopak, ale nie ręki bym sobie uciąć nie dał. Przykładał
do twarzy zakrwawioną chusteczkę. Zaciekawił mnie owy osobnik.
- Ej? Nic Ci nie jest? Może Ci jakoś pomogę?
<ktoś? coś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz