15 listopada 2015

Od Diego C.D: Mike

Rozglądałem się po mieście zapisując w umyśle ulice, przez które właśnie szliśmy. Ludzi było nadal wielu, można by wręcz powiedzieć, że zbyt wielu dla mnie. Lubiłem towarzystwo, ale nie otoczenie w którym nie znałem nikogo. W tym miejscu czułem się nieco dziwnie, nieswojo... Byłem tu obcy. Razem z Lucasem mieszkaliśmy w Toronto w Kanadzie. Owszem kilka razy byliśmy w Chicago, ale nie potrafiłem wtedy zapamiętać żadnych konkretnych miejsc. Teraz razem z nowym kolegą i moim bratem znaleźliśmy ogromny sklep. Wszedłem więc do budynku i spojrzałem na regały z produktami spożywczymi, ale i także na te na których stały środki czystości, zabawki i wiele, wiele innych rzeczy. Wziąłem wózek i razem z dwójką chłopaków ruszyłem na podbój sklepu. Ruszyłem do pierwszego regału i zacząłem powoli zapełniać wózek.
- Diego?
- Słucham cię Mike. - Powiedziałem szybko myśląc co wziąć jeszcze z tego regału.
- Są tu praktycznie same napoje i zajmują 1/3 wózka, a zostało jeszcze sporo regałów takich jak ten. Nie zmieścisz tu wszystkiego... - Powiedział chłopak patrząc na wózek który właśnie został zaprowadzony do następnego działu, tym razem ze słodyczami.
- To proste, Lucas pójdzie po drugi wózek. - Po chwili z kolejnego działu przyleciał Lucas wrzucając do wózka kilka pudełek z pizzą.
- Zaraz przyniosę jeszcze jakieś skrzydełka z kurczaka w panierce to później sobie podgrzejemy w kuchni o ile mają tu kuchnię dla uczniów... Nie no na pewno mają. - Powiedział i poleciał po jedzenie, ale już po chwili był ponownie przy wózku. Następnie poszliśmy po nabiał. Kupili serki, jogurty i polecieli dalej. W wózku pojawiły się płatki, zupki chińskie, kisiel, dżem, pieczywo, wędliny, kiełbaski, popcorn, orzeszki, chipsy, ciastka, żelki, cukierki, czekolada i kilka innych rzeczy.
- Hmm.. Chyba mamy już wszystko... Możemy iść do kasy. - Powiedziałem i poszliśmy do kasy gdzie w kolejce staliśmy mniej więcej kwadrans. Zapłaciłem i z Lucasem wzięliśmy torby, które z trudem wytrzymywały ciężar jedzenia będącego w nich.
- Pomóc wam? - Spytał Mike obserwując chłopaków niosących torby.
- Tak, pomożesz nam zjeść pizzę za chwilę. - Powiedział Lucas wychodząc ze sklepu i podszedł do jakiejś dziewczyny, która była wyraźnie zaskoczona czując jak ktoś kładzie jej nagle rękę na ramieniu. Biedna dziewczyna spojrzała na chłopaka, zadzierając przy tym głowę, jakby patrzyła w niebo. - Przepraszam, że zaczepiam panienkę w takim miejscu, ale potrzebuję pomocy... Wiesz może gdzie jest tu jakaś dobra pizzeria? - Dziewczyna wytłumaczyła gdzie Lucas musi się skierować aby dojść do wyznaczonej przez nią pizzerie. Pożegnał się z dziewczyną i podszedł do mnie i Mike'a tłumacząc gdzie mamy iść. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Ja zamówiłem sobie pizzę z kurczakiem mającą 50 cm, a Lucas o tej samej wielkości zamówił sobie pizzę hawajską. Do tego zamówiliśmy colę i sok pomarańczowy. Gdy kelnerka stała jeszcze przy stoliku i spojrzała na mnie pytając czy chcemy coś jeszcze, spojrzałem na kolegę, który siedział zamyślony.
- Mike, a ty jaką pizzę chcesz? - Spytałem oczekując, że chłopak zgodzi się z nami coś zjeść, choć nie wyglądał na żarłoka.
- Musisz z namicoś zjeść. Pewnie dlatego, że w dzieciństwie mało jadłeś to teraz jesteś taki malutki. - Powiedział Lucas szczerząc się do chłopaka, było dla mnie zaskoczeniem, że mój brat jeszcze nie dokuczał chłopakowi z powodu jego wzrostu. - Ja ci polecam hawajską, jest najlepsza, chyba że nie jesz mięsa to w menu też coś się znajdzie. To jak, co wybierasz?

~ Mike? Przyjmij to jako zaproszenie ~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz