Przeczesałem mokre włosy ręką i uśmiechnąłem się do Mike'a.
- Jestem pewien, że Lucas zna już każdy zakamarek tego miejsca... - Przez chwilę zastanawiałem się czy nie mam żadnych ważnych pytań do chłopaka, po chwili spojrzałem na wejście i od razu zapytałem chłopaka. - Trzeba mieć jakąś zgodę na wyjście do miasta?
- Ogólnie to trzeba się wpisać, że się gdzieś wychodzi i powiedzieć o której się mniej więcej wróci. Czemu się pytasz?
- Jestem głodny, a porcja taka jak w szpitalu mi i mojemu bratu nie wystarczy. - Powiedziałem z uśmiechem, nie wstydziłem się przyznawać do tego, że mam apetyt.
- Nie, nie przesadzajmy są większe niż w szpitalu, choć nie za wiele. - Powiedział spoglądając na swoje ubrania, były mokre podobnie jak moje.
- Pewnie chcesz się przebrać... Będziesz chciał wybrać się ze mną i z Lucasem do miasta po jedzenie? - Spytałem choć ta oferta chyba nie była zadowalająca, tak mi się przynajmniej wydawało.
- Jeśli nie będzie mocno padać to mogę się z wami wybrać. - Powiedział lekko się uśmiechając. - O której mam po was zajść? - Spytał idąc ze mną po schodach.
- Jestem pewien, że Lucas zna już każdy zakamarek tego miejsca... - Przez chwilę zastanawiałem się czy nie mam żadnych ważnych pytań do chłopaka, po chwili spojrzałem na wejście i od razu zapytałem chłopaka. - Trzeba mieć jakąś zgodę na wyjście do miasta?
- Ogólnie to trzeba się wpisać, że się gdzieś wychodzi i powiedzieć o której się mniej więcej wróci. Czemu się pytasz?
- Jestem głodny, a porcja taka jak w szpitalu mi i mojemu bratu nie wystarczy. - Powiedziałem z uśmiechem, nie wstydziłem się przyznawać do tego, że mam apetyt.
- Nie, nie przesadzajmy są większe niż w szpitalu, choć nie za wiele. - Powiedział spoglądając na swoje ubrania, były mokre podobnie jak moje.
- Pewnie chcesz się przebrać... Będziesz chciał wybrać się ze mną i z Lucasem do miasta po jedzenie? - Spytałem choć ta oferta chyba nie była zadowalająca, tak mi się przynajmniej wydawało.
- Jeśli nie będzie mocno padać to mogę się z wami wybrać. - Powiedział lekko się uśmiechając. - O której mam po was zajść? - Spytał idąc ze mną po schodach.
- Jak będziesz gotowy. -
Odparłem, byłem pewien, że szybko się z Lucasem zbierzemy. W sumie to ja
musiałem się jeszcze przebrać bo nie przepadałem chodzić w mokrych
ubraniach.
- Który masz numer pokoju? Raczej nie mam ochoty chodzić po każdym pokoju, aby was znaleźć.
-
101. Kwadrans wystarczy ci na przygotowanie się? - Spytałem sugerując,
że w takim przedziale czasowym każdy prócz dziewczyn zdąży się
przygotować.
- Powinien wystarczyć. Okey, będę u was za kwadrans. -
Powiedział wchodząc do swojego pokoju, ja tylko przyłożyłem dwa palce do
głowy w ten sposób salutując, co u mnie było gestem przy żegnaniu, ale i
także witaniu się. Poleciałem szybko do pokoju i zacząłem się zbierać.
Brat leżąc na łóżku spojrzał na mnie zastanawiając się czy to pora
treningu. Gdy jednak zauważył, że nie biorę z szafy sportowych ubrań,
domyślił się, że pewnie gdzieś idę bo wybrałem również czarną kurtkę z
kapturem.
- Gdzie się wybierasz? - Spytał siadając z zaciekawieniem w
oczach. Lubiliśmy swoje towarzystwo i mimo różnych charakterów zawsze
się trzymaliśmy blisko siebie.
- Wybieram się z takim jednym
chłopakiem do miasta po żarcie. Idziesz z nami? - Spytałem, choć było to
bezcelowe, gdyż wiedziałem, że Lucas by i tak ze mną poszedł nawet
gdybym mu zabronił. Mój brat zaśmiał się głośno i zaczął wkładać buty
oraz biorąc portfel i kurtkę.
- Głupie pytania zadajesz bracie.
Skoczymy też na pizzę? - Spytał na co ja się uśmiechnąłem, jeszcze
bardziej zrobiłem się głodny i chciałbym już być na miejscu. Spojrzałem
na telefon jeszcze kilka minut i nasz nowy znajomy powinien tu przyjść.
Przebrałem się szybko i założyłem kurtkę chowając portfel do wewnętrznej
kieszeni i biorąc telefon na którym pojawiło się zdjęcie Charlotte...
Dlaczego dzwoniła? Od czasu gdy mnie zdradziła minęło dobre pół roku i
ani razu się do siebie nie odezwaliśmy. Odrzuciłem połączenie czując na
sobie wzrok mojego brata.
- Czego może chcieć? - Spytał, a ja
wzruszyłem tylko ramionami. Po kilku sekundach ktoś zapukał do drzwi.
Tak się spodziewałem był to Mike.
- Gotowi? - Spytał patrząc na mnie i na Lucasa. Oboje byliśmy od niego znacznie wyżsi, co pewnie go trochę krępowało.
-
Tak... - Powiedział mój brat patrząc na obcego. - Jestem Lucas, tego
cielaka. - Powiedział z uśmiechem wyciągając do chłopaka rękę.
- Mike. - Odpowiedział i również się lekko uśmiechnął.
-
Okey, gdzie musimy się wpisać? - Spytałem Mike'a chcąc jak najszybciej
trafić do sklepu. Lucas jednak już zaczął zgadywać chłopaka, który go
jeszcze słuchał i jak widać nadal rozumiał szybko następujące po sobie
zdania.
-... Bo wiesz, Diego je w podobnych ilościach co dinozaur, a
gdy Charlotte go... - Tu jednak nie zdążył dokończyć ponieważ dałem mu
porządnego kuksańca w bok. Ten tylko syknął i spojrzał z uśmiechem na
mnie. Nawet gdyby mu rękę odrąbali to by nadal się śmiał. - Tak więc nie
zdziwi się jeśli wyjdziemy z dziesięcioma torbami jedzenia.
-
Taaak... Więc gdzie musimy się wpisać Mike? - Spytałem chłopaka, który
pewnie wyobrażał sobie jak my zjemy tyle żarcia, co będzie mieściło się w
dziesięciu torbach. To co Lucas powiedział było prawdą, więc pewnie
będzie trzeba zrobić w szafach miejsce na jedzenie.
~ Mike? Aha i na pizzę też skoczymy, ale spokojnie chłopcy w ramach zapoznania zafundują mu darmową kolację. ~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz