Obudziłem się wcześnie rano, otworzyłem swoje ociężałe powiem i
rozglądnąłem się po pokoju. W półprzytomny po wczorajszej imprezie
usiadłem na swoim obolałym tyłku...Tylko co ja takiego robiłem..? Ah,
głowa tak strasznie mnie bolała, że nie mogłem sobie przypomnieć nawet
jak wyglądał barman z którym filtrowałem..Odkryłem się, pierwsze co
zobaczyłem to ślad malinek na swoim brzuszku i udzie... Coś czuje, że
pewnie w sobie też coś mam... Westchnął i wstałem chwiejnym krokiem
kierując się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic dokładnie czyszcząc
swoje ciało. Otworzyłem szeroko oczy zauważając krew spływającą ze mnie.
Skąd ona..? Przecież nie mam na sobie żadnej rany..? Nagle poczułem
przeszywający ból z tyłu głowy, zamknąłem powieki sycząc cicho i
upadając na kolana. Miałem przed sobą obraz pociętego człowieka, ale
czemu?! Czemu ja miałem ten nóż w swojej dłoni!? Nie, przecież...To nie
mogłem być ja!
Dlaczego ja to robię i nie pamiętam uczucia, które mi towarzyszyło? Po
moich policzkach spływały łzy zmieszane z ciepłą wodą. Poczułem dziwne
kłucie w sercu... ~No już, nie płacz, w końcu tak pragnąłeś go pociąć..
Łaknąłeś jego krwi... Jego krzyku i bólu.. - mówił do mnie cichy szept,
nie widziałem nawet skąd on dobiegał. Miałem wrażenie, że jest on
wszędzie.
-Nie wcale tego nie chciałem..To jest nie prawda...- mruknąłem pod
nosem.- On...- nie zacząłem porządnie zdania kiedy rozległo się pukanie
do drzwi. - Endi! Wyłaź! Masz 13 minut żeby się ogarnąć!- poinformował
mnie głos przyszywanej matki, który po tych słowach zniknął.
Westchnąłem ciężko, szybko się umyłem i podkreśliłem oczy czarną kredką.
Wysuszyłem włosy i ułożyłem je dokładnie na emo. Miałem już wcześnie
przygotowane czyste ubranie w łazience, tak więc ubrałem je. Czarne
rurki, tego samego koloru luźną bluzę z białym napisem "Fu'ck Away The
Pain". Upewniłem się czy na szyi nie miałem żadnych malinek, ale na
farta nie było. Zadowolony z tego faktu wyszedłem z pomieszczenia i
przeszedłem do pokoju. Sprawdziłem co zdążyłem wrzucić do torby, nie
była duża, a ja nie miałem dużo ubrań. Wszystko było na swoim miejscu
więc wyciągnąłem sztylet spod materaca i schowałem do rękawka bluzy.
Założyłem słuchawki na uszy, które były podpięte do telefonu, na lewe
ramię torbę z rzeczami, a na drugie torbę z książkami. Wyszedłem z domu
puszczając muzykę i odcinając się od świata. Zdążyłem złapać busa, który
jechał do szkoły. Facet był zdziwiony moim wyglądem, ale nie komentował
tego, zapłaciłem za przejazd mówiąc mu wcześniej gdzie wysiadam i
zająłem wolne miejsce. Jechałem dobre trzydzieści minut, wysiadłem na
odpowiednim przystanku i wędrowałem dalej piechotą. Gdyby nie mój niski
wzrost oberwałbym jakimś patykiem, który pewien chłopak rzucał do
jakiegoś kolegi przed terenem szkoły. Popatrzyli po sobie, a potem na
mnie, jednak ja uśmiechnąłem się pobłażliwe wysuwając sztylet z rękawa i
bawiąc się nim w palcach. Nie rozumiałem tego gestu, który zrobiłem
praktycznie nieświadomie. A najlepsze wyobrażenie, że w tej chwili
spycham ich pocięte ciała do przepaści~ Nie, nie, nie.. O czym jak do
cholery myślę? Westchnąłem cicho, poprosiłem o kluczyk do pokoju kobiety
z dużymi cyckami i ruszyłem do niego. Zostawiłem rzeczy na łóżku
upewniając się, że z nikim go na razie nie współdzielę. Jak się okazało
wszystkie szafki były puste więc położyłem torbę z ciuchami na łóżku i
ruszyłem na zajęcia.
Wydrukowałem sobie wcześniej plan zajęć. Usiadłem pod ścianą obok drzwi
do sali, schowałem ostrze do rękawa by w razie niebezpieczeństwa móc się
obronić. Siedziałem sam, trzymając przy sobie torbę z książkami na
dziś, aż nagle ktoś do mnie podszedł.
- Cześć...- usłyszałem pierwsze słowo wypowiedziane męskim głosem przez co z lekka się wzdrygnąłem.
- Siemka...- odparłem niepewnie.
< ktoś coś? chyba się mnie boicie moje myszki hmm? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz