Jestem w parze z… delikatnie zaczęłam otwierać kopertę, w
środku znajdowała się mała karteczka. Powoli wyciągnęłam ją. Na
powierzchni papieru widniały, ozdobne litery, “MyungSoo Kim”. Lekko
zdezorientowana spojrzałam w stronę mojego przyszłego towarzysza balu.
Nie znałam go, całkowicie, chyba nawet ani razu ze sobą nie
wymieniliśmy, choćby słowa. Takie życie, sama się do tego zgłosiłam.
Tylko co ja mu kupię. Może jakieś perfumy? Chyba nie odbierze tego jako,
subtelne zwrócenie mu uwagi, że nie ładnie pachnie? Raczej nie jest aż
tak głupi. Po klasie rozniosło się, czyjeś, nie znane mi imię.
Odwróciłam się w stronę biurka, aby zobaczyć, kto ruszył w jego stronę.
Osobą którą zobaczyłam, był nie kto inny jak mój, ukochany, Krasnal. Gdy
dziewczyna wróciła do swojej ławki, podeszłam w jej stronę. Nie miałam
do niej pretensji, o to że mnie okłamała, jednak chciałam wiedzieć
czemu. Mocno uderzyłam w ławkę Ruby, aby wyrazić swoje sztuczne
oburzenie. Dziewczyna powiedział tylko, że nie lubi swojego imienia i
kazała mi zostawić to na później. Niech jej będzie, raz jej odpuszczę,
przecież każdy ma prawo do nazywania się, jak mu się żywnie podoba.
Przeszłam do najbardziej zatłoczonej części sali i zaczęłam, żywo
rozmawiać o przyszłym balu.
Po całym moim pokoju po rozrzucane były, najróżniejsze
kosmetyki. Przecież nie mogę zostawić swojej twarzy pustej i mieć
nadzieje, że nikt nie ściągnie mi maski. Spojrzałam jeszcze raz w
lustro. Idealnie. Powoli zaczęłam zbierać swoje klamoty. Jeszcze tylko
ułożę włosy i nałożę sukienkę, a potem będę musiała spędzić czas z moim
cudownym partnerem, którego nawet nie znam. Gdy na głowie miałam luźnego
koka, przy którym przypięte były duże uszy, które miały imitować uszy
fenka, a moje ciało okalała czarna sukienka, do kolan, byłam gotowa do
wyjścia. Chwyciłam za maskę, przedstawiającą lisa pustynnego i prezent
dla MyungSoo, czyli perfumy, o jakże dźwięcznej nazwie “Acqua di Gio”.
Są to moje ulubione męskie perfumy, więc mam nadzieje, że chłopak polubi
ich zapach. Wyszłam z pokoju.
-Zabawę czas zacząć- szepnęłam zamykając drzwi.
-Zabawę czas zacząć- szepnęłam zamykając drzwi.
Na balu wszyscy wyglądali lekko zabawnie. Maski zwierząt
okazały się wręcz komicznym pomysłem. Nie rozumiem kto wpadł na tak
dziwny pomysł. Cierpliwie siedziałam przy swoim stole czekając, aż
pojawi się MyungSoo, ciekawe na jakiej zasadzie miałam go poznać,
przecież miał mieć na sobie maskę. Miejmy nadzieję, że chłopak
zapamiętał mój nietypowy kolor włosów. Przy stole siedział, ze mną
jeszcze jeden chłopak. Jak dobrze, że wcześniej przypisano nam miejsca
przy stołach, dzięki temu miałam pewność, że owy jegomość, nie jest moim
partnerem, tylko niejakim Hakyeon’em. Po paru minutach do naszego stołu
podszedł chłopak w masce wilka.
-Witaj-powiedział w moją stronę, czyli to pewnie on ma mi towarzyszyć, przez następne parę godzin- Jak zapewne się domyślasz, jestem twoim partnerem na dzisiejszy bal
-Miło mi, wiem że to raczej nie jest zbyt miłe… ale nie chcę popełniać błędów. Jak poprawnie powinno się wymawiać twoje imię, bo słyszałam parę wersji i nie jestem pewna- tak wiem, jestem mistrzynią budowania przyjaźni, a związków to już w ogóle… ale czego innego, można się spodziewać, po osobie która do niedawna była całkowitym samotnikiem?
-Witaj-powiedział w moją stronę, czyli to pewnie on ma mi towarzyszyć, przez następne parę godzin- Jak zapewne się domyślasz, jestem twoim partnerem na dzisiejszy bal
-Miło mi, wiem że to raczej nie jest zbyt miłe… ale nie chcę popełniać błędów. Jak poprawnie powinno się wymawiać twoje imię, bo słyszałam parę wersji i nie jestem pewna- tak wiem, jestem mistrzynią budowania przyjaźni, a związków to już w ogóle… ale czego innego, można się spodziewać, po osobie która do niedawna była całkowitym samotnikiem?
<MyungSoo? Tak jestem mistrzynią budowania nastroju i dodawania czegoś do akcji^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz