Chłodny pokój utrzymany w
odcieniach szarości, za oknem mgła. Dzień nie zapowiadał się na wyjątkowo
przyjemny. Otoczenie dawało zapoczątkowanie przygnębienia bez uzasadnienia.
Jedyne co zdawać by się mogło, było kolorowe w pokoju zakwaterowania szkolnego,
była zielona pościel siedemnastolatka oraz jego piżama. Biała koszulka i
czerwone w kratę spodnie do kompletu. W jednej chwili szczupłe ciało rudawego
chłopaka poruszyło się w geście przeciągnięcia. Z jego gardła wyrwało się ciche
mruknięcie temu towarzyszące. Kolejno powieki uchyliły się, a oczy dostały
lekkiego szoku, w pierwszej bowiem chwili YoungMin nie zrozumiał gdzie się
znajduje. Rozejrzawszy się przetarł oczy i uspokoił. Kołdra w mig powędrowała
na koniec chłodnego łóżka. Na skórze siedemnastolatka pojawiła się tak zwana
gęsia skórka. Cóż, to miejsce nie przywitało go w żaden sposób ciepło. Bez
dłuższego namysłu wstał i podszedł do szafy, jeszcze nie do końca rozpakowany.
W szafie znajdowała się jego walizka, z której wyjął ulubiony sweter w kolorach
czerni i bieli, w paski. Pierwsze lepsze luźniejsze spodnie, bokserki,
kosmetyczkę. Nie posiadał w pokoju łazienki przez co zmuszony był korzystać z
publicznych. To nie stwarzało jednak zbyt dużego problemu. Co do pokoju,
wiedział, że z czasem ładnie go ozdobi. Nad oknem pojawią się światełka, ładne
obrazy natury, dywan i roślinki. Wiele roślinek, które będzie mógł pielęgnować.
Byłoby to umileniem czasu wolnego. Z tego co wiedział, szkoła miała wysoki
poziom, w dodatku należała do tych drogich, dlatego chciał się wiele uczyć. Dla
rodziny, która go opłacała. Wszystko mogłoby być tańsze, gdyby mieszkali blisko
Charleston High.
Tak jednak nie było, zmuszony został więc do zamieszkania
osobno. Sądził, że mu się tutaj spodoba. Gdyby jednak nie wszystko szło zgodnie
z planem, wmawiałby tak sobie. Wyszedł więc w stronę łazienek i tak zająwszy jeden z prysznicy męskich,
rozpłaszczył się i zasłaniając kotarę, puścił strumień ciepłej wody. W tamtej
właśnie chwili przypomniał sobie o karcie. Dokładnie o piątce. W głowie multum myśli
dotyczących gry. Wszystko mogło wyglądać jak wyścig szczurów, kto pierwszy
znajdzie lepszą kartę, ten zwyczajnie awansuje rangą. On tylko pragnął skupić
się na nauce, może zawarciu przyjaźni szkolnej. W taki sposób stał murem za
przekonaniem, iż mu się to nie uda. Komu właściwie mógłby ufać, ludziom ze
swojej rangi, z piątki. W oczach wyższych już stawał się popychadłem, mimo, że
nie znali go jeszcze, a on ich. Strumień wody zastygł, a YoungMin po wytarciu
się, założył naszykowane ubrania i podszedł do umywalek. Lustra nad nimi
zaparowały, a Yomi pozwolił sobie napisać palcem na nich numer pięć. W pobliżu
nikogo nie było, nie miał więc kto go zauważyć. Z jednej strony poczuł ulgę, z
drugiej, to nie było nic nadzwyczajnego. Nikt z dorosłych, niewtajemniczonych
nie mógł wiedzieć o co chodzi. Tylko on i uczniowie. No właśnie, on i oni…
Teraz musiał wybrać się na lekcje. Co miało być pierwsze? Nawet tego nie zdołał
zapamiętać. Dobrze, że i tak potrzebował powrotu do pokoju, musiał w końcu
zostawić swoją piżamę, pościelić łóżko, zabrać torbę i nakarmić fretkę, której
nadał niegdyś imię Ginewra. Jego mała, wierna przyjaciółka, rzadko opuszczała
jego ramię, bądź głowę, gdzie czuła się bezpiecznie. W poprzedniej szkole nawet
niepostrzeżenie przez lekcje przesiadywała w jego torbie wraz z książkami. Była
biała, niczym śnieg. YoungMin zrobił więc w pokoju to co do niego należało i
zapewniając Ginewrę, że do niej wróci po ukończeniu zajęć, wyszedł z pokoju
zamykając drzwi na kluczyk. Odetchnął głęboko i chowając dłonie do kieszeni
ruszył w stronę budynku szkolnego. Na zewnątrz również nie było ciepło. Mgła
pokryła świat, a pole widoczności oka ludzkiego zostało bardzo ograniczone.
Chłopak nie znał dokładnie drogi do budynku, więc było to dla niego
utrudnieniem. Mimo wszystko dzielnie dostał się tam, gdzie miał się dostać. Z
niewielką pomocą Susan Farris, sprzątaczki budynku B, gdzie miał mieć
matematykę. Pomogła dotrzeć mu pod klasę. Dzwonek nie obwieścił jeszcze
początku lekcji. Był przed czasem, dobrze, YoungMin nie lubił się spóźniać.
Oparł się więc o ścianę i jął bawić się nitką przy rękawie swetra. To nie było
kreatywne czy chociaż interesujące, po prostu tym zabijał czas. Nikogo jeszcze
nie znał. Prawdopodobnie zapoznanie się, tym bardziej w takim społeczeństwie,
do prostych nie należy. Niektórzy patrzyli na niego wilkiem, inni omijali go
łukiem, ewentualnie po prostu nie zwracali na niego uwagi. Siedemnastolatek nadął
lekko policzki i wysunął dolną wargę w przód, powodem tego zachowania mogło być
zdenerwowanie kryte pod postacią zwyczajnego stresu. Kiedy zadzwonił dzwonek na
lekcje, wypuścił powietrze z ust wprost na grzywkę, która chwilowo się uniosła,
a kolejno znowu upadła w idealnym ładzie. Yomi odbił się plecami od ściany i
stanął nieco bliżej drzwi sali, czekając z klasą na nauczyciela.
[ Ktokolwiek? ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz