Co może robić ktoś taki jak ja, o 7 rano,
kiedy jeszcze prawie, że nikt nie chodził po szkole? No cóż. Oświecę was. JUŻ
siedziałem pod klasą, z swoim zeszytem otwartym i leżącym na moich kolanach.
Słuchawki w uszach, moja ulubiona muzyka i nauka. Tylko tyle mi było potrzeba
do szczęścia. Nie zwracałem wtedy uwagi na cały świat. No może… Może tylko
słodki szczeniak byłby w stanie wyciągnąć mnie z tego transu. Nie czułem
zmęczenia. Tylko znudzenie. Chciałem, żeby lekcja już się zaczęła. Byłem gotowy
na test. Byłem gotowy na jakiekolwiek dodatkowe pytania ze strony nauczyciela.
Na testy, kartki, na pochłonięcie nowej wiedzy. Musiałem zdać ten rok jak
najlepiej. W końcu to był już mój ostatni w tej szkole. Już wybrałem trzy uniwersytety
i szykowałem na nie papiery. Z pieniędzmi nie było najłatwiej, ale z tym
również musiałem sobie jakoś poradzić. A sposobów było przecież multum.
Możecie uznać mnie za nudną osobę. Pomyśleć,
że nie traktuję swojej kasty poważnie i lepiej nadawałbym się na kujona. No,
ale niestety niektórych przyzwyczajeń się nie zmieni. A już na pewno nie
zamierzałem stracić szansy dostania się na uniwersytet tylko dlatego, że
znalazłem kartę ”cztery pik”. Poza tym moja karta w sumie ładnie do mnie
pasowała. Wiecznie nosiłem tylko czarny, bo inne kolory mi nie pasowały. Włosy
miałem czarne. Wyróżniały się tu zaledwie moje błękitne oczy, ale te zwykle
były chwalone przez innych. Że niby są moim atutem. A przynajmniej uważali to
za atut, dopóki nie poznawali tego innego...
Zaśmiałem się na samą myśl i pokręciłem głową.
Zamiast się skupiać na matematyce znowu uciekłem do krainy przemyśleń i marzeń.
Wyglądało na to, że nauka do głowy mi już nie wejdzie w takim stanie. Zamknąłem
zeszyt i schowałem go do torby, z której następnie wyjąłem niewielką butelkę z
zwykłą wodą. Odkręciłem ją i upiłem łyk. Jeden, drugi, przy trzecim już mi
brakowało tchu, więc przestałem. Otarłem usta dłonią i na nowo schowałem
plastik z cieczą do torby.
Wciąż nie zabiłem jednak nudy, a telefon
informuje, że zostało mi jakieś czterdzieści pięć minut do lekcji. Długo czasu,
mało opcji. Mogłem jednak zostać te półgodzinki dłużej w ciepłym łóżeczku.
Mogłem, ale wtedy bym nie spotkał jego. Był interesującą osobą. Poza tym, że
jak zwykle była to osoba wyższa ode mnie, miał on ciekawe włosy. Od zawsze
lubiłem ten kolor we włosach, lecz nigdy nie zaryzykowałem zrobienia czegoś
takiego z własnymi. Uwierzcie mi, że włosy mojego koloru niezwykle by
ucierpiały taką przemianę. Więc nie zamierzałem ich torturować. Poza tym w
czarnym mi było do twarzy. Ale to już prywatne zdanie. Tak jak jemu do twarzy
było w białym. Ale temu zawdzięczać musiała karnacja. Ja niestety opalałem się
nawet bez wyjścia z domu. Ot taki pech.
- Hej… Wyglądasz na zagubionego. -
Stwierdziłem fakt i powoli wstałem z ziemi, wyjmując słuchawki z uszu. - Klasa
03. Matematyka. O ile jesteś z grupy 12 Pana Artura… - Nawet nie próbowałem
wypowiedzieć jego nazwisko. Już od początku zajęć kazał mówić sobie po imieniu.
No i oferował nagrody dla tych, którym uda się wypowiedzieć poprawnie i płynnie
jego nazwisko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz