Wdzięczny byłem Larsowi, że uratował mnie przed
nudną normą świąt. Właściwie to nie pamiętam, kiedy ostatnim razem spędziłem z
kimś spokojnie święta. Tak… Rodzinnie. Chyba dopiero przed okresem nastoletnim.
Smutne to w sumie było, ale zdołałem się przyzwyczaić. Nie znaczyło to jednak,
że to lubiłem. A teraz miałem kogoś, kogo szczerze lubiłem, kto chciał ze mną
spędzić ten czas. W zasadzie to mnie niezwykle zdziwiło, kiedy Lars zaprosił
mnie do restauracji. Już w szczególności, kiedy okazało się być to miejsce o
wyższym poziomie. I dobrze. Co prawda musiało go to nieźle kosztować, ale
przynajmniej mogłem mieć pewność, że ich jedzenie będzie miało jakiś poziom. No
i to w sumie było urocze jak bardzo Lars się starał. Nasze trzecie spotkanie…
Szczerze było niczym randka. Ale przecież nie miało ono doprowadzić do niczego,
prawda?
Nie myśląc już o tym weszliśmy do budynku. Po
typowej procedurze usiedliśmy przy miłym stoliczku ozdobionym za pomocą kwiatów
i świec. Sam odsunąłem własne krzesło i zająłem w nim miejscu. Mimo żartu w
samochodzie, nie potrzebowałem przecież traktowania mnie jak jakąś damę. Już
miałem wystarczająco sytuacji, gdzie tak też mnie traktowano. Czas bym mógł
spokojnie być na równo z drugą osobą. Jedynym minusem było, że nie dało rady tu
skorzystać z drugiego dowodu w celu zdobycia kieliszka wina. No cóż. Niczym
dzieciątko będę pił dziś sok.
- Mogłem powiedzieć by zrezygnowali ze świec... –
mruknął cicho.
- Tak jest przyjemniej – oznajmiłem. Mogło się
kojarzyć z typowo romantycznym klimatem, ale ja lubiłem, kiedy takie dekoracje
znajdowały się na stole.
- Naprawdę? Obawiałem się, że będziesz czuć się
nieswojo – ukazał lekki… W sumie to nawet i uroczy uśmiech. Była to ciekawa
różnica od jego typowego uśmieszku.
- Trudno jest sprawić bym czuł coś takiego –
zaśmiałem się.
- Rozumiem, zamów co chcesz – powiedział, a ja
przypomniałem sobie o naszych kartach.
Otworzyłem ją akurat, kiedy nasz kelner przyniósł
nam koszyk z chlebem oraz dzbanek wody. Poprosiłem o świeży sok z pomarańczy
oraz oznajmiłem, że będę potrzebował chwili na podjęcie decyzji. Kelner w tym
momencie przeniósł wzrok na mojego towarzysza i zapytał, czy on życzy sobie coś
dodatkowego do picia.
- Woda wystarczy – mruknął i sobie nalał cieczy z
dzbanka.
Kelner zaś kiwnął głową, a następnie odszedł od
nas po mój napój. Ja w tym czasie powróciłem do czytania menu w poszukiwaniu
czegoś dla siebie. Jak zawsze nie było to proste zadanie. Znaleźć coś co by mi
smakowało, nie było zbyt tuczące, a za razem, aby było sycące. Mieszanka niemalże
niemożliwa do spełnienia. No i teraz jeszcze dochodziło coś, co nie było zbyt
drogie, a to z kolei dodawało do trudu wybrania odpowiedniego dania.
- Wybierz mi też coś – padło z ust Larsa, na
których znajdował się również i jego autorski uśmieszek.
- Znowu? – zapytałem z uniesioną brwią,
spoglądając na niego.
- Masz dobry gust i nie lubię sam wybierać –
odpowiedział po tym jak kiwnął głową.
- Tak właściwie proszę pana, to tyś mnie zaprosił.
Więc czy nie byłoby zachowaniem godnym dżentelmena, gdybyś to ty nam wybrał
dania? – oznajmiłem rozbawiony.
- Czuj się dziś bardziej męsko – cmoknął powietrze.
- Tu nie chodzi o płeć, a o kulturę – zaśmiałem
się i wróciłem do czytania dań. W tym samym czasie wrócił i kelner z
kieliszkiem mojego soku, który przyjąłem z podziękowaniem.
Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, ja w tym czasie
zdążyłem przeczytać krótkie menu i zacząć się zastanawiać nad tym co powinienem
zamówić. W końcu jednak ciszę przerwał Lars.
- Kto by pomyślał, że święta będę wolał spędzić na
randce z taką marudą – rozbawiony.
- Marudą? – zapytałem, chcąc dowiedzieć się
dokładnie, o którą część mu chodzi.
- Nie bierz wszystkiego tak do siebie – odparł.
- Nie biorę – odparłem spokojnie i zamknąłem menu
gotów do zamówienia, gdy tylko zjawi się kelner.
Tym razem jakoś tak nie czułem tego niepokoju, co
przy pierwszej próbie zamówienia dla Larsa. Nie byłem jednak pewien czy to było
spowodowane faktem, że już raz dla niego zamawiałem czy też może jego słowami
dotyczącymi posiadanie przeze mnie gustu. Może nawet i mieszanka obu. Ale jak
już wspominałem, chciałem zwyczajnie, aby smakowało mu to co je. Już nawet aż
tak nie przejmowałem się sobą i ostatecznie zamówiłem coś, z czego oboje
moglibyśmy być zadowoleni. Właściwie to Lars sprawiał, że stawałem się
pewniejszy. Z tego też powodu zamówić zamierzałem na przystawkę ostrygi, a na
główne danie przepiórkę. Co do drugiego nie widziałem problemów – może poza
dodatku w formie pasztetu z wątroby wołowej – ale przy pierwszym? Nieraz
widziałem te „przysmaki”, ale nigdy nie miałem odwagi ich spróbować. Przeważnie
z obawy przed zatruciem, w końcu było to czymś surowym. Jednak głównym moim
problemem był fakt, że były to morskie stworzenia. Nie przepadałem za ich
smakiem i obawiałem się, że okaże się to moim błędem. Oby tylko Larsowi
przypadły do gustu.
- Cieszę się, że możemy spędzić ten czas razem –
oznajmił Lars z szczerym uśmiechem po odejściu kelnera.
- Mi również jest miło z tej okazji –
odpowiedziałem i upiłem łyk swojego soku.
- Dlaczego nie spędzasz świąt z rodziną? – zapytał
nagle, zapewne z ciekawości.
Te pytanie spowodowało, że na chwilę zamilkłem,
szukając w głowie powodu. Właściwie to nic mnie nie powstrzymywało przed tym,
aby wsiąść w samolot i polecieć do swojego kraju na choćby tydzień. Właściwie
to nic prócz zwykłej niechęci. Zapewne niczym nie różniłoby się bycie tam, a
tu.
- Moja rodzina nie obchodzi świąt właściwie. A i
tak pewno byliby akurat zajęci, więc nie opłaca mi się jechać na tydzień tylko
po to, żeby posiedzieć samemu – wzruszyłem ramionami.
- To...kiepskie, u mnie zwykle obchodzą – mruknął.
- Jakoś nigdy nie czułem zbytnio różnicy. W końcu
to nie tak, że nagle przestali ich obchodzić, tylko zawsze tak było i mi
zbytnio to nie przeszkadza. Mogę się skupić na innych rzeczach – oznajmiłem.
- Mówisz o pracy? – uśmiechnął się krzywo.
- Na przykład - pokiwałem głową. - A teraz również
na nauce.
- Nie powinieneś tyle pracować, nawet jeżeli nie
obchodzisz świat – stwierdził.
- Uratowałeś mnie przed tym – puściłem mu oczko z
uśmiechem.
- Cieszę się – uniósł kącik ust w uśmiechu.
Ponownie powrócił nasz kelner i postawił na stole
kamienny talerz, na którym znajdowało się nasze danie. A właściwie to zwyczajne
muszle z ostrygami leżące na lodzie. Udekorowane to wszystko było przeciętymi
na pół łódeczkami cytryn oraz listkami pietruszki. Spojrzałem na to jak na
obiekt z kosmosu, a następnie na Larsa.
- Nie lubisz ostryg? – zapytał, patrząc na mnie
zdziwiony.
- Szczerze mówiąc to nigdy nie próbowałem.
Generalnie nie lubię morskiego jedzenia, ale zawsze mnie ciekawiło, jak to
smakuje… - przyznałem.
- A więc smacznego – skinął głową.
- Tak na raz? - chwyciłem niepewnie za jedną z
muszli i spojrzałem na jej zawartość.
Lars w tym momencie sam złapał za muszlę, po czym
pokazał mi jak to się robi. Westchnąłem i przypomniałem sobie „do odważnych
świat należy”. Najwyżej jak uznam za obrzydliwe zjem jeszcze jednego i zostawię
resztę Larsowi. Ten zdawał się je lubić. Skropliłem lekko sokiem cytryny, a
następnie przechyliłem muszlę przy swych ustach i pozwoliłem biednej (martwej)
istotce znaleźć się w moich ustach. Spodziewałem się smaku morza, a tu spotkało
mnie przyjemne zdziwienie. Ostryga smakowała lekko słodkawo, co się przyjemnie
łamało z kwasem cytryny. Odstawiłem pustą muszlę na mały telerzyk i przetarłem
chusteczką usta.
- Nie spodziewałem się takiego smaku – przyznałem
– ale jest dobre.
- Owoce morza ogólnie są dobre – stwierdził.
- Zazwyczaj trafiłem... Może na źle przygotowane –
przyznałem. Trudno mi było przyznać czym to było spowodowane.
- Muszę cię częściej zabierać w dobre miejsca –
oznajmił przyjaźnie.
- Jeszcze przytyję - zaśmiałem się i sięgnąłem po
następną muszlę.
- Zabiorę cię na siłownie – odparł, samemu
sięgając po kolejne ostrygi.
- Ja i siłownia… - mruknąłem.
Cóż, tak naprawdę nie byłem fanem sportu. Nie
widziało mi się mordowanie na siłowniach. Już wolałem pilnować co jem, niż
potem godzinami próbować to spalić. Mimo wszystko jakieś ćwiczenia wykonywać
musiałem. Choćby by pilnować figury. W sumie dobrze, że miałem zostać drobnej
sylwetki miast harować nad mięśniami. Moim zdaniem aktualnie było łatwiej niż w
tym drugim przypadku.
- Aż taki słabiutki Reini? – zapytał lekko
uszczypliwie.
- Aż tak leniwy – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- W sumie widać po tobie - parsknął lekko śmiechem.
- Dzięęki~
- Nie ma za co – pogłaskał mnie rozbawiony po
policzku.
Jego dotyk był… Przyjemny w pewnym sensie. Czuły…
Czy dotyk mógł być czuły? Chyba zaczynałem wariować z powodu bliskości drugiej
osoby. W sumie to fajnie by było kogoś mieć. Ale mimo wszystko to było
zdecydowanie zbyt męczące i czasochłonne. Ponadto nieodpowiednie w mojej
sytuacji. Dlatego też nawet nie zareagowałem na jego czyn i w zamian upiłem
soku.
- I co, smakowało? – zapytał, zabierając ostatnią
z ostryg.
- O dziwo tak – przyznałem z kiwnięciem głowy.
- Podobno to afrodyzjak – powiedział, a ja w odpowiedzi
parsknąłem śmiechem.
- Mam uważać? – zapytałem wciąż rozbawiony.
- Może – oznajmił zmysłowym tonem.
Pokręciłem głową i ponownie upiłem soku, aby dać
sobie chwilę na przemyślenie swojej odpowiedzi. Oczywistym było, że ten
żartuje. A nawet jeśli nie, to musiałbym mu kulturalnie odmówić. Trudniejszym
było ciągnąć ten temat w żartobliwy sposób.
- To co? Szybki numerek w łazience czy wracamy do
domu? – zapytałem z delikatnym uśmiechem.
- Wolałbym do domu, w łazience publicznej jest
tyle zarazków – odpowiedział, oczywiście po części mówiąc prawdę.
- Zero z tobą spontanu – pokręciłem głową.
- Słyszałem to już – przyznał szczerze.
- Ja zaś, że ciężko się ze mną rozmawia – tym
razem pokiwałem głową.
Z jakiegoś powodu im dłużej spędzałem czas z
Larsem, tym bardziej poprawiał mi humor. Zapominałem wtedy o wszystkim i
skupiałem się na teraźniejszej sytuacji. Byłem bardziej wesoły właściwie.
Bardziej rozgadany. Ogółem było łatwiej mi nawiązać jakiś kontakt z nim. A i
jemu zdawało się odpowiadać moje towarzystwo. Miłym było nagle mieć kogoś, z
kim mogłem tak spędzić czas… Choć w sumie czy powinienem? Przypomniała mi się w
tym momencie sytuacja z tamtym chłopakiem z naszej klasy. Wyglądał na
zranionego zachowaniem Larsa. Czy aby na pewno powinienem znów zajmować głowę
białowłosego? Co prawda miał on własny rozum i umiał podjąć decyzje, ale nie
chciałem by ponownie uznano mnie za współwinnego czy ogólnie winnego tej
sytuacji.
- Bardzo dobrze mi się z tobą gada – przyznał,
co spowodowało, że delikatny uśmiech pojawił się na moich ustach.
- Milo mi to słyszeć. Z tobą również przyjemnie
spędza się czas.
***
Nie śpieszyliśmy się za bardzo z naszą kolacją.
Nie było w końcu powodu do pośpiechu. Wróciliśmy na teren szkoły, gdy było już
ciemno. O tej porze roku to jednak nie było czymś zadziwiającym. Nie lubiłem,
kiedy tak szybko zachodziło słońce, ale cóż. Nie miałem przecież na to wpływu.
A i z Larsem przebywając nie myślałem zbytnio o tym. Skupiałem się w pełni na
chłopaku, a dokładniej na naszej rozmowie. Ten w pewnym momencie się
przeciągnął i spojrzał na mnie.
- To co, idziemy do mnie? Zaopatrzyłem się w coś
lepszego niż sok pomarańczowy – powiedział optymistycznie.
- Chętnie, tylko pozwolisz, że się wpierw
przebiorę? – zapytałem. Wolałem już móc przebrać się w coś wygodnego.
- Tak... Ubierz coś seksownego – szepnął mi
do ucha z uśmieszkiem.
- Uważaj, bo się jeszcze zdziwisz, jak w czymś
takim przyjdę – oznajmiłem rozbawiony. – Za chwilę będę.
Udałem się po tym do swojego pokoju i zacząłem się
powoli rozbierać, myśląc nad tym co założyć. Z pewnością zwykła koszulka, tylko
co na spód? Dresy czy dżinsy. Nie byłem pewien, które było odpowiedniejsze. Pierwsze
zdecydowanie było wygodniejsze i to w nich chodziłem po domu w dni wolne, ale z
kolei czułem, że nie był to odpowiedni strój na taką „okazję”. Z tego powodu
ostatecznie założyłem dżinsowe spodnie oraz do tego prosty szary t-shirt. Na
wypadek zawiązałem wokół bioder swój sweter i chwyciłem za prezenty schowane
pod moim łóżkiem. Uśmiechnąłem się sam do siebie, widząc zapakowany przedmiot.
Miałem nadzieję, że Larsowi będzie się podobać i nie będzie na mnie zły, za małe
(aczkolwiek przypadkowe) szpiegowanie jego osoby.
Ostatecznie ustaliłem, że wszystko jest gotowe i wyszedłem
ze swojego pokoju, chowając kluczyk do kieszeni. Przeszedłem krótki dystans
jaki dzielił nasze pokoje i zapukałem do jego drzwi. Nawet jeżeli się mnie
spodziewał, kultura wymagała ogłosić swoje przybycie miast zwyczajnie wejść
komu do pokoju. Schowałem przy okazji podarunki nieco za sobą, choć
podejrzewałem, że przy takim rozmiarze i tak by coś zauważył. A i tak trzymanie
ramion za plecami wyglądało nieco podejrzanie. Lars otworzył drzwi, a ja się do
niego uśmiechnąłem.
- Wesołych świąt – powiedziałem i wręczyłem mu dwa
prezenty. Jeden zapakowany, a drugi (butelkę dobrego wina) zaledwie udekorowaną
kokardą.
- Chcesz mnie upić – oznajmił z udawanym
oburzeniem. Odłożył na chwile swoje prezenty i sięgnął do szafki. - Też coś dla
ciebie mam.
- Och? – mruknąłem zdziwiony. Nie spodziewałem
się, że również coś dostanę. Właściwie to nie oczekiwałem niczego w zamian. –
Poza tym, jesteś dużym chłopcem i znasz swój umiar. Raczej będziesz wiedział,
ile możesz pić – zaśmiałem się.
Lars zaś podał mi ładną paczuszkę, którą przyjąłem
z podziękowaniem. Następnie pozwoliłem sobie ją powoli otworzyć i zajrzeć do
środka. Tam też znalazłem obrożę i smycz. Całość była ładnie wykonana, z pewnością
nie wyglądało na produkt przeznaczony specjalnie dla psa, chyba że jest się
osobą, która kupuje pupilowi tylko najlepsze produkty. No ale ja psa nie miałem.
Niepewnie uniosłem wzrok z przedmiotu na Larsa i w sumie to nawet nie
wiedziałem co powiedzieć.
- Jest coś o czym nie wiem? - zaśmiałem się.
- Może to sugestia – obdarował mnie uwodzicielskim
uśmiechem.
- Zgoda, zaprowadzę cię w tym na zajęcia –
puściłem mu oczko.
- Załóż mi ją teraz – kontynuował z uśmiechem.
- Jak to jest jakiś test i mi za to przywalisz, to
oberwiesz – ostrzegłem, niepewnie przesuwając palcem po obroży.
- Chcesz mnie związać? – zaśmiał się.
W tym momencie zacząłem się zastanawiać czy Lars aby
nie spożył czegoś nieodpowiedniego, w trakcie kiedy ja się przebierałem.
Zupełnie mi to nie pasowało do jego zachowania. A ten, jak gdyby nigdy nic nagle
obdarował mnie prezentem, który w pewnym sensie mogłem uznać za dodatek do
prawdziwego prezentu – jego. Powodowało to przeważnie, że czułem się dziwnie w
tej sytuacji. No bo… Niby tylko dla żartu mieliśmy te randki wcześniejsze, a tu
nagle czuję się jakbyśmy już byli w związku. Niby mogłem mu założyć tę obrożę i
zobaczyć co się stanie, ale co potem? To krzyczało stosunkiem, na który ja
chyba nie byłem gotowy. Z drugiej strony na takie coś też nie byłem gotowy. Czy
ja w ogóle chciałem brać w tym udział?
- A ty chcesz być związanym? – odpowiedziałem pytaniem
na pytanie.
Ten jednak zaledwie wzruszył ramionami, co mi
kompletnie nie pomagało w tej sytuacji. I jak ja niby miałem z tego jakoś
wybrnąć? A co jeżeli to zaledwie jego jakiś żart? Nie, to by była ta dobra opcja.
Co jeżeli właśnie nie żartuje? Testuje czy… Darzę go jakimś uczuciem, czy czymś
w tym stylu. Czy ja teraz nie przesadzam z nadmiarem myśli? Stanowczo łatwiej
mi by było z tym wszystkim, jakbym był po kieliszku. Lub dwóch… Albo nawet i
czterech. A jednak odłożyłem na bok pudełko i wyjąłem z niego obrożę. Następnie
niepewnie podszedłem do chłopaka i ostrożnie założyłem mu obrożę. Nie za
ciasno, ale również nie za luźno. Choć przeważnie martwiłem się o tym, aby nie
było za ciasno.
- Nie sądziłem, że serio to zrobisz – przyznał rozbawiony,
z nutką zdziwienia.
- Debil – uderzyłem go w ramię z pięści.
- Twój prawdziwy prezent jest na drugim dnie
pudełka – znowu cmoknął powietrze.
- Ale jak to tak, to jednak nie ty jesteś moim
prezentem? – zabrzmiałem na zawiedzionego.
- Nie marudź tylko zobacz – wyczekiwał mojego
sprawdzenia, co znajduje się głębiej w pudełku.
Chwyciłem za smycz i podpiąłem ją do jego obroży,
a następnie odkryłem dalszą zawartość pudełka. Lars zdawał się zdziwiony tym
czynem, bowiem tknął zapięcia smyczy. Ja jednak zbytnio nie zwracałem na to
uwagi. Otworzyłem kolejne pudełeczko, które się skrywało w tym pierwszym, a tam
znalazłem ładny zegarek ze skórzanym paskiem. Uśmiechnąłem się do siebie, po
czym spojrzałem na Larsa.
- Dzięki – pocałowałem go w policzek i pozwoliłem
sobie założyć zegarek na lewy nadgarstek.
- Mogę już zdjąć? – zapytał ze śmiechem, wskazując
na obrożę.
- Nie, jesteś moim pieskiem – powiedziałem z
uśmiechem i siadłem na jego łóżku, po czym pociągnąłem smycz by jego twarz
znalazła się przed moją. – Bądź grzecznym zwierzaczkiem i nalej nam po
kieliszku… A potem chcę zobaczyć twoją reakcję, na twój prezent.
- Nie wczuj się za mocno w tą rolę – parsknął śmiechem
i otworzył butelkę, rozlewając płynu do obu kieliszków, a następnie wręczył mi
jednego z nich.
- A co, podniecisz się? – zapytałem żartobliwie,
obserwując jak ten otwiera swój prezent.
- Skąd wiedziałeś…że rysuję? – spojrzał na mnie
zdziwiony.
- Przypadkowo zobaczyłem parę twoich prac. I muszę
przyznać, że nieźle ci to idzie – powiedziałem i upiłem łyk wina.
W tym momencie zobaczyłem na jego twarz, czego
nigdy bym się nie spodziewał. Lars się zarumienił i wyglądało to… Cóż… Uroczo. Trudno
było uznać inaczej. Czyżby go zawstydził taki prezent czy też może fakt, że widziałem
jego prace? Bo przecież nie fakt, że go pochwaliłem. Był zbyt pewny siebie, by
reagować w ten sposób na takie słowa.
- Przepraszam, było to pewnie nieodpowiednie z
mojej strony… - powiedziałem w odpowiedzi na jego reakcję.
- Po prostu...nikomu nie pokazuje swoich rysunków,
co do swojego hobby nigdy nie miałem wysokiej samooceny – przyznał.
A więc jednak nawet Lars może być niepewny swoich
umiejętności. Było to niezwykłe w sumie. Urocze. Ale też i nieuzasadnione. Moim
zdaniem serio mu dobrze szło, nawet jeżeli za dużo tak naprawdę nie wiedziałem.
Mimo wszystko nie chciałem mu za bardzo grzebać w jego rzeczach. Był powód, dla
którego sam z siebie mi tych rysunków nie pokazywał.
- Tak naprawdę widziałem zaledwie parę twoich
prac, nie chciałem sam z siebie ci ich przeglądać, ale moim zdaniem masz talent
– kiwnąłem głową. Ten zaś upił łyk wina, po czym się przybliżył.
- Hmm? – mruknąłem, nie rozumiejąc jego nagłego
przysunięcia się.
W tym momencie Lars się pochylił i mnie pocałował.
Na tyle nie spodziewałem się takiej reakcji z jego strony, że chwilowo
zablokowałem się w mojej aktualnej pozycji. Nie powiedziałem nic ani
odwzajemniłem jego pocałunku. Dopiero po chwili się ”przebudziłem” i spojrzałem
na niego zdziwiony.
- Sory… - powiedział po tym jak się odsunął.
- Um… Nie masz za co – powiedziałem niepewnie.
Lars przechylił swój kieliszek, wypijając jego
zawartość na raz. Ja zaś miałem większy konflikt niż wcześniej. Jak niby miałem
to odebrać? Jako chęć związku czy samego seksu. W końcu mój towarzysz często
zabierał sobie kogoś zaledwie na jedną noc. Z drugiej strony nie przypominam
sobie, aby taka osoba była płci męskiej. Ale przecież mógł zawsze… Postanowić
ze mną ten swój pierwszy raz. Na przykład… Bo ufał? Dobra, koniec gdybania. Starczyło
przecież zwyczajnie go zapytać.
- Lars czy… - chwilę się zastanowiłem nad swoim
pytaniem. – Czy ty chcesz seksu czy związku?
- Nie planowałem cię zaciągać do łóżka… -
oznajmił.
- Ale to się zmieniło czy dalej tak nie jest? – kontynuowałem
temat.
- Nie chodzi o seks...czuję się przy tobie dobrze,
dogaduje się z tobą lepiej, niż z innymi. Nie chciałbym jednorazowego numerku –
przyznał… Chyba szczerze.
- A co z tamtym chłopakiem, który mi wtedy chciał
przywalić? – zapytałem.
- Powiedziałem mu już jakiś czas temu, że między
nami nic nie będzie, jest idiotą- mruknął.
- A ja kim jestem w twoich oczach? – padło kolejne
pytanie.
- Kimś kto naprawdę...zwrócił moją uwagę - uniósł
kącik ust.
- I w związku z tym? – zadałem prawdopodobnie
ostatnie pytanie. Chciałem jednak wiedzieć dokładnie na czym stoję.
- I w związku z tym… - zaczął, ale nagle zamilkł.
Wcale to nie pomagało w tejże sytuacji. On się
zablokował, ja nic nie mówiłem i tak zaledwie czekaliśmy w ciszy, nawet się nie
ruszając. Tak jakby najmniejszy ruch, nawet warg, miał coś popsuć w tej
sytuacji. W końcu jednak pociągnąłem lekko za smycz, aby go przebudzić i tym
samym ponownie przyciągnąć do siebie. W sumie to nawet nie wiem czemu.
- Jak trudno ci to powiedzieć, to pocałunkiem okaż
swoją chęć… Związku – powiedziałem nim pomyślałem. Czemu to w ogóle wydobyło
się z moich ust? Co ja niby robię? Przecież nawet tego nie chcę… Bo nie chcę,
prawda?
Białowłosy się zawahał, ale nagle zrobił coś czego
w sumie się nie spodziewałem. Byłem pewien, że to tylko żart. Że się
ostatecznie wycofa. Ale ten ponownie złamał przestrzeń znajdującą się między
nami i mnie pocałował. Tym razem jednak nie zblokowałem się, a w zamian
niepewnie nawet odpowiedziałem na jego pocałunek tym samym. Cholera, nawet nie
dokończyłem kieliszka wina, a już takie coś odpieprzyłem. Opuściłem lekko głowę
po zakończonej ”czułości”.
- Dalej się czuję jakbyś tylko kontynuował jakiś
głupi żart… - przyznałem, wypowiadając te słowa ledwie dosłyszalnie.
- Mam nadzieję, że nie kontynuowałeś tego z myślą,
że to żart – zmarszczył brwi.
- Jakby tak było, to bym jednak nie kontynuował.
Ale i tak… Zresztą. Nigdy nie widziałem cię aż tak poważnego, więc chyba jednak
to nie jest żart – spojrzałem na niego.
- Więc…jesteśmy razem? – postanowił się upewnić.
- Umm…n-na to wygląda – przypadkowo się
zająknąłem.
Nawet w przedszkolu nie byłem przecież w związku.
Nigdy się do nikogo nie zbliżyłem. A tu nagle wprowadziłem się do nowej szkoły,
poznałem jakiegoś chłopaka z totalnego przypadku i nagle miałem z nim być w związku?
Przecież jakby wtedy mnie nie zaprowadził do baru, to pewno wciąż byłby jednym
z wielu tutejszych uczniów. Los jest zabawny. Dobra! Raz kozie śmierć. Najwyżej
po jakimś czasie się rozejdziemy. Przecież to nie był ślub. Ale może też się
okazać, że będzie to odpowiednia osoba? Sam już nie wiem. Miałem tylko
nadzieję, że nie wpakowałem się w żadne kłopoty.
Teraz jednak pozwoliłem Larsowi się we mnie
wtulić. Objąłem go nawet ramieniem, mimo wszystko wciąż się dziwnie z tym
czując. Musiałem się chyba przyzwyczaić. Albo może serio uwierzyć, że coś takiego
się wydarzyło? Nie jestem pewien, ale nie było to ważne. Uznałem te święta za
wyjątkowo udane. Był to niezwykły dla mnie prezent. Teraz tylko ogarnąć
wszystko z życiem… I może póki co nie wspominać o tym swojemu menadżerowi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz