Wbrew pozorom, czas w szkole naprawdę
szybko leci. Nie ma tu mowy rzecz jasna o całych czterdziestu pięciu minutach
lekcji, zwłaszcza języka angielskiego u pana Dane'a, ale o ogóle szkolnego
życia. Ledwie odnalazłem swoje miejsce w szkolnej hierarchii i to na naprawdę
dogodnej pozycji, a tu kolejny wyścig o karty! Z początku niezbyt się tym
przejąłem, ale dzięki Chanowi przypomniałem sobie o niektórych osobnikach,
których wyższość rangi stanowi nie lada zagrożenie. Mowa tu oczywiście o
Jovelu. Tak czy inaczej, wkrótce ruszyłem na poszukiwanie nowej kasty.
Obleciałem chyba całą szkołę, a nawet podwórko, które nie było objęte grą, by
upewnić się, że żadnego skrawka papieru wartego uwagi nie przeoczę. W końcu, zmordowany
jak nigdy, odnalazłem jedną, która nie była wprawdzie najciekawsza, ale za to
dawała względne poczucie bezpieczeństwa, i zarejestrowałem przynależność do
nowej kasty. Oficjalnie stałem się królową.
Co lepsze, moim małżonkiem
bynajmniej nie był ten pajac, Dahmer, tylko Chanyeol, z kolei Jovel stał się na
dłuższą chwilę marnym jokerem. I kiedy myślałem, że lepiej być już nie może,
stało się coś niespodziewanego. W swoim pokoju odnalazłem list od Komitetu,
list z "zadaniem".
-Sukienka?!- rzuciłem z
niedowierzaniem, wczytując się w treść listu. Tak, na jutrzejszym czymś w stylu
ceremonii pasowania miałem założyć sukienkę jako symbol mojej nowej roli. Mało
tego. Miałem palnąć jakąś bzdurę do mojego kastowego męża, Chanyeola. Z
łatwością wyobraziłem sobie tę scenę:
"Królową wita się
klęknięciem i pocałunkiem dłoni". Upadłem ze śmiechu na łóżko. Ale numer!
A ja myślałem, że to Próżniak jest kartą dla mnie! Ha! Podniecony nagłą
wiadomością, pochwyciłem list i wybiegłem z pokoju. Musiałem przecież znaleźć
sukienkę!!!
Udałem się pod drzwi
wskazanego pomieszczenia numer 39. Udałem? Ba! Przyleciałem jak na skrzydłach.
Z podniecenia wręcz trzęsły mi się ręce, dlatego nim pochwyciłem klamkę,
zacisnąłem je na na chwilę i wziąłem głęboki oddech. Zamierzałem się opanować,
zanim wkroczę do pomieszczenia, ale nigdy nie należałem do ludzi cierpliwych.
Ciekawość wzięła górę i po prostu wparowałem do środka, z rozmachem otwierając
drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu, panował w nim mrok, jednak coś mi podpowiadało,
że pokój był pusty. Nim zamknąłem drzwi, odszukałem włącznik światła i
wcisnąłem go bez dłuższego namysłu. Wraz z oślepiającą jasnością moim oczom
ukazała się dość przeciętna sypialnia. W zasadzie nie różniła się ona zbytnio
od mojej własnej. No może oprócz faktu, że była jednoosobowa, mieściła się na
pierwszym piętrze i nie panował w niej totalny chaos, ale poza tym prezentowała
się całkiem zwyczajnie. Zapewne gdybym wszedł do niej w jakichkolwiek
innych okolicznościach, stwierdziłbym, że należała do przedstawicielki płci
pięknej, nie z powodu panującego tam porządku, ale przede wszystkim tego, co
leżało na upchniętym pod oknem łóżku.
-Mogliby się postarać o coś
bardziej oryginalnego- mruknąłem sam do siebie, oglądając dokładnie falbankową
suknię o morelowej barwie. Morelowej? Może nie, ale ja się na barwach nie
znałem, a z tego co pamiętam, taki właśnie kolor miały morele. Z zaciekawieniem
przyłożyłem ją do ciała. Materiał był wyjątkowo gładki, miły w dotyku, jednak
nie ulegało wątpliwości, że sukienka była o cal za długa. Gdy jednak
przejrzałem się w pobliskim lustrze, stwierdziłem, że nie najgorzej się w niej
prezentowałem. Jeszcze bardziej podniecony zwinąłem ją kłębek i, uprzednio
zdjąwszy kurtkę, szczelnie ją zawinąłem. W końcu to chyba miała być
niespodzianka! Wyjrzałem ostrożnie na korytarz, a nie dostrzegłszy w pobliżu
żywej duszy, rzuciłem się biegiem w stronę swojego pokoju.
-Królową wita się uklęknięciem
i pocałunkiem dłoni- wyświergotałem nienaturalnym sopranem, stając naprzeciw
Chanyeola. Nowy król zmierzył mnie krytycznym spojrzeniem jeszcze raz od
podstarzałych trampków, przez morelową sukienkę aż po plastikowy diadem
zdobiący czubek mej głowy, po czym wybuchnął niepohamowanym śmiechem. Nieco się
zmieszałem, kiedy upływały kolejne sekundy, a Azjata dalej nie był w stanie się
opanować. Niezręcznego charakteru mojego położenia nadawały także niezbyt
powściągliwe chichoty zebranej wokół klasy. Nawet moje teatralne westchnięcia
nie pomagały w opanowaniu sytuacji. W końcu darując sobie królewską etykietę,
sprzedałem małżonkowi kopa w piszczel. Chanyeol zwrócił ku mnie załzawione od
śmiechu oczy, po czym zdołał (przynajmniej powierzchownie) spoważnieć.
-Oczywiście- odparł donośnie, po czym przyklęknął na
jedno kolano i, delikatnie ująwszy moją dłoń, złożył na niej pocałunek godny
króla.
Autor: Lucas Kilian
Wykonujący zadanie: Lars Friedrich Schulte
Czas na wykonanie: 17/12/2017-24/12/2017
Treść wiadomości:
Hej hej hej!
wybiła twoja (nie)szczęśliwa godzina! Czas abyś wypełnił
misję, którą ci teraz powierzę, w ramach twojego kastowego zadania. Osobiście
uważam, że poprawianie humoru naszego otoczenia jest naszym codziennym
obowiązkiem! Dlatego też dzięki mnie dostajesz dziś możliwość nadrobienia
swojego egoizmu, spowodowanego wymaganiami rangi, poprzez wykonanie iście
banalnego zadania. Jako pierwszą jego część, musisz przebrać się w przekonujący
strój kurczaka, skomponowany z dostępnych ci materiałów. Następnie masz
skierować się w swym nowym odzieniu do stołówki o obojętnej porze, a następnie
zaserwować się na tacy niejakiemu Reinerowi, nie pomijając uwodzicielskiego
tekstu, tp. "schrup mnie w całości". Wtedy to twoje zadanie dobiega
końca i możesz powrócić do tzw. "normalności", z tym, że nie możesz w
żaden sposób tłumaczyć swojego zachowania. Wydarzenie może odbyć się bez
świadków, czy udziału osób trzecich.
Powodzenia!
Nowa Królowa, Lucas Kilian
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz